Samotność i cisza

11:46

Choć niełatwo przychodzi mi docenianie azjatyckich produkcji i zafascynowanie się kinem z tamtego kawałka świata, co jakiś czas podejmuję kolejne próby. Bo za bezsensowne uważam automatyczne skreślanie jakiegokolwiek wycinka X muzy. Każdego roku jestem więc na kilku seansach organizowanych w ramach Festiwalu Pięciu Smaków i niektóre produkcje oglądam z prawdziwą przyjemnością. Niestety przedpremierowy pokaz "Zabójczyni" należał do tych z gatunku "trudne".

(Źródło: filmweb.pl)
Akcja rozgrywa się w dawnych Chinach, mniej więcej w X wieku. Piękna, młoda kobieta wychowana przez mniszki na zabójczynię, po latach powraca w rodzinne strony. Tam ma do wykonania niełatwą misję - musi zgładzić swojego kuzyna, a zarazem dawnego ukochanego, który pełni funkcję lokalnego władcy. W ten sposób ma okazać lojalność wobec klasztoru, w którym wzrastała oraz zniweczyć drzemiącą w niej samej empatię.

Fabuła brzmi całkiem intrygująco. Jeśli dodamy do tego przepiękne zdjęcia i klimatyczne dźwięki, to możemy oczekiwać artystycznej produkcji. I owszem - "Zabójczyni" z pewnością należy do filmów nietuzinkowych, wręcz niszowych.

(Źródło: youtube.com)
Obraz został doceniony na festiwalu w Cannes, otrzymując statuetkę za najlepszą reżyserię. Wcześniejszych dzieł Hsiao-hsiena Houa nie widziałam, więc nie odniosę się tego wyróżnienia. Niemniej dla mnie - jako ogromnej miłośniczki kina - fakt, że tak ważną nagrodę przyznano produkcji, która poza dobrymi kadrami, pięknymi kostiumami oraz precyzyjną scenografią nie oferuje żadnego przeżycia, nie niesie za sobą żadnych emocji, był co najmniej niezrozumiały.

"Zabójczyni" zapewne wpisuje się w gust tak fanów kina azjatyckiego, jak i kinomaniaków ceniących nurt tzw. slow cinema. I zakładam, że oni będą tymi, którzy jako jedyni opuszczą salę kinową z satysfakcją, bo dla mnie seans ten był niestety przerostem formy nad treścią.


(Źródła: exsite.pl i kinoteka.pl)

You Might Also Like

0 komentarze