Przegrany pojedynek
21:35
Dawno temu, kiedy rozpoczynano prace nad "Bitwą pod Wiedniem", liczyłam na solidną produkcję
opowiadającą o jednym z bardzo chlubnych zwycięstw polskiej husarii. Nie czekałam na wybitny obraz ze świetnymi kreacjami
aktorskimi, który zawojuje Europę zdobywając laury na różnych festiwalach. Sądziłam jedynie, że twórcy przedstawią w interesujący
sposób wydarzenie, które dla młodych jest baaaardzo odległe (jak za króla
Ćwieczka), a które - nie bójmy się tego powiedzieć - niejako zadecydowało o
rzeczywistości w jakiej żyjemy. (Gdyby nie odsiecz wiedeńska do Europy wdarliby
się Turcy, którzy - poprzez liczne grabieże - zwalczaliby chrześcijaństwo
wprowadzając na jego miejsce islam).
Niestety, jak się okazało, moja wiara w wysoką jakość
tego tytułu była wręcz naiwna. Zdaniem niektórych już sama nazwa zwiastowała
katastrofę (skojarzenia z "Bitwą Warszawską", będącą dla wielu największą porażką polskiej kinematografii
ostatnich lat, okazały się nieprzypadkowe).
Plakaty i zwiastuny sugerowały, że głównym wątkiem "Bitwy pod Wiedniem" jest udział polskich wojsk w pojedynku z Turkami. W
rzeczywistości jednak polsko-włoska produkcja przedstawia głównie losy Marco z
Aviano, mistyka czyniącego cuda (uzdrawia
chromych, przywraca wzrok ślepym itp.). Więcej jest o nim niż o samej polskiej
wyprawie do Wiednia, a to sprawia, że film ma inny wymiar. Poza tym, w
moim odczuciu bardzo kuleje scenariusz, efekty specjalne są rodem z lat 90., a
dialogi tak patetyczne, że aż żenujące. To wszystko sprawia, że film trwający
ponad 2 godziny koszmarnie się dłuży!
Film widziałam dość dawno temu, w czasie pokazu prasowego. Doskonale pamiętam jednak męki towarzyszące seansowi. I gromki śmiech niektórych przedstawicieli mediów na taką czy inną absurdalną scenę.
Jeśli więc zamierzacie potraktować ten film jako lekcję
historii, niewątpliwie zawiedziecie się. Bowiem obraz ten będzie znośny
tylko, gdy obejrzy się go jako parodię filmów historycznych. Dlatego wszystkim
miłośnikom tego gatunku, z dobrego serca, odradzam sięganie po "Bitwę pod Wiedniem". No chyba, że
potrzebujecie sporej dawki śmiechu. Ale zaznaczam: będzie to śmiech przez łzy.
2 komentarze
Widziałam ten film, ale szczerze mówiąc był tak nudny, że nic już z niego nie pamiętam. Niczego konstruktywnego i odkrywczego nie mogę o nim napisać :D Na pewno nie obejrzę go drugi raz.
OdpowiedzUsuńKLIK
No i słusznie! :)
Usuń