Walka o moje miasto
08:49Żenujący, bezrefleksyjny, kiczowaty. Tak określają "Miasto 44" krytycy Gazety Wyborczej czy NaTemat.pl. Czytając ich teksty zastanawiałam się, czy oglądaliśmy ten sam film. I czy w ogóle są świadomi sensu jego realizacji.
(Źrodło: youtube.com)
Dla mnie dzieło Jana Komasy jest opowieścią o Powstaniu
Warszawskim. Od młodych dla młodych. To ważne! Sam reżyser ma dopiero 33 lata.
Dla współczesnego nastolatka - który zdaniem Sobolewskiego i Engelkinga,
wielkich hejterów filmu, jest głównym odbiorcą "Miasta 44" - staje
się więc kimś w rodzaju "starszego brata" czy "wujka". Nie
zrzędzi, nie zanudza, nie truje. Mówi energicznie, ciekawie, z uczuciem.
Starsze pokolenie i amatorzy pięknych wydmuszek tego nie kupią. Ale umówmy się
szczerze, to nie jest film dla nich. :)
Jako potwierdzenie tego faktu przywołam scenkę z mojego, bodajże
gimnazjalnego życia. Otóż nie raz, nie dwa chodziłam ze szkołą do kina na
"wartościowe" filmy. "Pana Tadeusza", "Quo vadis"
czy "Zemstę" widzieliśmy chyba wszyscy. I sądzę, że niemal wszyscy
przyznamy, że są słabe (tak wizualnie, technicznie, jak i aktorsko) oraz nudne.
Nie intrygują, nie inspirują, nie zachęcają do przeczytania lektury. Trzeba je
po prostu obejrzeć pod okiem nauczyciela.
Komasa chciał zrobić coś innego. Nie poszedł po linii
najmniejszego oporu. Poszukał czegoś, co może przypaść do gustu młodym, będąc
jednocześnie rzetelne historycznie (scenariusz był konsultowany z Powstańcami).
(Źródło: lodz.naszemiasto.pl)
Z tego powodu fabuła jest dość prosta. Po śmierci
ojca-majora, Stefan opiekuje się matką i młodszym bratem. Uczciwie pracuje,
wywiązuje się z domowych obowiązków, nie nadstawia karku. Za sprawą sąsiadki
wstępuje jednak do konspiracji, by bronić ojczyzny. Tam poznaje Biedronkę, w
której się zakochuje. Para, wraz z przyjaciółmi, stawia czoło wojnie walcząc z
biało-czerwonymi opaskami na przedramieniu. Przemierzają Warszawę, aby ratować
miasto i być razem, żyć w wolnej Polsce.
(Źródło: film.onet.pl)
Nieskomplikowana historia dla niektórych może być
zarzutem, ale ja jej tak nie traktuję. Bo losy głównych bohaterów z założenia
nie mają być wielopoziomową konstrukcją. Są przykładem historii, które miały
miejsce podczas powstania. Stanowią jedynie kompilację różnych zdarzeń, które w
tamtym okresie były codziennością: patrzenia na śmierć najbliższych,
obserwowania cierpienia innych czy poświęcenia miłości na rzecz walki za
Polskę. Mają być zrozumiałe dla przeciętnego 13-, 15-latka, który o powstaniu
wie bardzo bardzo niewiele.
(Źródło: stopklatka.pl)
Dodajmy również, że obraz będzie wyświetlany zagranicą. A tam
znajomość historii Polski jest naprawdę kiepska. Dlatego forma jej
przedstawienia musi być adekwatna do odbiorcy spragnionego i przyzwyczajonego
do wartkiej akcji. Stąd hollywoodzki styl. Osobiście "Miasto 44"
porównuję do "Pearl Harbor" łączącego dynamiczną akcję, wątek
miłosny, zagadnienie przyjaźni/solidarności i osadzenie tego wszystkiego w
historycznym wydarzeniu.
Efekty, muzyka, scenografia, zdjęcia - wszystko jest w jakiś
sposób podobne do tej amerykańskiej produkcji i w moim odczuciu jak najbardziej
ok. Dla osoby, która niezwykle ceni ideę powstania, to film pełen emocji. Jak
wiecie nie należę do ckliwych i płaczliwych, ale podczas seansu trudno było nie
uronił łzy. Może to moje osobiste podejście do PW, może uroczysta atmosfera
wyjątkowego pokazu. Tak czy siak uprzedzam, że nawet tak rzekomo kulejąca
fabuła chwyta mocno za serce.
(Źródło: film.onet.pl)
Film byłby rewelacyjny, gdyby nie pewne komiczne sceny. Autorzy za bardzo pozwolili popłynąć wyobraźni i stało się małe nieszczęście. Dosłownie dwie sceny (o charakterze romantyczno-miłosnym) przedstawiono w stylu przypominającym wyjątkowo nieudolne połączenie "Matrixa" ze "Zmierzchem" okraszone muzyką iście fatalną - jak z niemieckiej imprezy techno.
Niemniej jednak wciąż opowiadam się za filmem. I jestem jego
wielką fanką. Jako Warszawianka czuję się niezwykle dumna z Powstania i
dozgonnie wdzięczna Powstańcom. A obraz oddającym im hołd i prezentujący
współczesnym tamtejszą, tak trudną, rzeczywistość jest tym, co uważam za
niezmiernie ważne.
(Źródło: kinoactive.pl)
Odłóżmy więc na chwilę bezsensowne dywagacje nad
tym, czy decyzja o wybuchu PW była słuszna, czy też nie, oraz czy dzieło Jana
Komasy jest perfekcyjne, czy jednak słabe, i pobądźmy przez chwilę w ciszy. A
potem zobaczmy "Miasto 44", by docenić heroizm tamtych dzielnych
ludzi.
(Źródło: youtube.com)
12 komentarze
Nie od dziś wiadomo, że krytykować jest najłatwiej i krytykanctwo ludzie maja we krwi. Nie wierze w te wszystkie zarzuty. Niedługo idę do kina i sama się przekonam, po zwiastunach juz daje temu filmowi 10 punktów.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam obejrzenie filmu! I podpisuję się pod opinią nt. krytykanctwa. Niestety mam wrażenie, że Panowie Krytycy z założenia nie chcieli, żeby "Miasto 44" przypadło im do gustu....
UsuńJest to wspaniały hold oddany pamięci powstańców i wszystkich ludzi, którzy w jakikolwiek sposób ucierpieli podczas wojny, także hołd oddany samemu miastu. Szacunek dla twórców i aktorów ogromny.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! Z tego też względu powinniśmy zobaczyć produkcję. A przede wszystkim pamiętać o poświęceniu tamtych dzielnych, WIELKICH LUDZI!
UsuńFajna recenzja, zachecila mnie do obejrzenia filmu. Tez mam 33 lata i jestem ciekawa jak Komasa pokazal ten kawalek historii.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZachęcam do wybrania się do kina. Już wkrótce premiera!
Też mnie dziwiły te negatywne recenzje, ale jak film trafi do kin to na pewno już wszyscy potwierdzą, że Miasto44 jest naprawdę dobre. Ciekawa recenzja, poczytałem sobie też inne. Będę tutaj na pewno częściej zaglądał.
OdpowiedzUsuńZawsze znajdzie się ktoś, kto narzeka. Żeby jeszcze miał mocne argumenty :)
UsuńDzięki za dobro słowo. I serdecznie zapraszam :)
Fajnie zobaczyć taki trzeźwy sąd. Takie sporne sceny też są przydatne bo może pomogą wyjść polskiemu filmowi historycznemu ze skostnienia.
OdpowiedzUsuńOwe sceny są na szczęście zaledwie odrobiną słabizny w dobrej produkcji. Gdyby je wyciąć mielibyśmy - moim zdaniem - bardzo dobry film, bez gorszych elementów.
UsuńW obecnej postaci oczywiście nie jest zły, ale trochę kole w oko (i ucho!) ten dziwny zabieg... Może w przyszłości Komasa będzie pod tym względem ostrożniejszy :)
Bardzo dobrze napisane. Filmu nie widziałam (jeszcze, bo do kina na pewno się wybiorę), ale przeczytałam za to książkę Marcina Mastalerza. Fantastycznie napisana powieść, wartka akcja, bardzo ładnie prowadzona narracja, dużo ciekawych szczegółów opisujących życie codzienne. Pisał na podstawie scenariusza, więc ten na pewno też jest dobry. Bardzo ładnie wydana, ilustracjami są fotosy z filmów. Książkę polecam, a na film czekam niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńFabuła nie do końca jest taka genialna, ale mimo wszystko warto zobaczyć ten film. Nawet z kilkoma drobnymi brakami czy niedociągnięciami zapada w pamięć i chwyta ze serce. Raz jeszcze polecam!
Usuń