¡Qué película maravillosa!
14:30Kiedy ktoś pyta mnie o ukochany rodzaj kina, mam problem z odpowiedzią. Bo nie potrafię tak ad hoc wyrzucić frazę "Uwielbiam grecką kinematografię", "Kocham polskie kino moralnego niepokoju" czy "Oh, moim konikiem są stare, włoskie produkcje z Marcello Mastroiannim w roli głównej!". Ale jedno jest pewne - mam wielką słabość do hiszpańskich filmów, które zachwycają swoim wyrazistym charakterem. Jest on tak jednoznaczny, że w wielu przypadkach, tylko po kilkunastu minutach seansu, bez problemu byłabym w stanie stwierdzić: "Tak, to właśnie jest hiszpańskie kino!". Z "Magical girl" mam podobnie - na wskroś hiszpański! A to ogromny komplement! Dlaczego? O tym piszę poniżej.
(Źródło: baldovi.net)
Luis - samotny ojciec i jego chora córka Alicia, tajemnicze, młode małżeństwo (Alfredo i Bárbara) oraz Damián, uroczy staruszek z mroczną przeszłością. Co ich łączy? Dla jednych zwykłe koleje losu, dla innych niesamowity splot zdarzeń. Faktem jest jednak, że rzeczywistość bohaterów przenika się, zazębia i silnie na siebie wpływa. A to wszystko z powodu marzenia dziewczynki zapisanego na kartka pamiętnika...
(Źródło: youtube.com)
Niewinne szperanie w rzeczach ukochanej córki popycha Luisa do wielkich czynów. Ale niekoniecznie dobrych, szlachetnych, moralnych. Zerknięcie do dziewczęcego pamiętnika sprawia, że ojciec - z wielkim zaskoczeniem - odkrywa marzenie swojej, chorującej na białaczkę, pociechy. Postanawia spełnić je, choć realizacja graniczy z cudem. Stopniowo działa, by całkiem racjonalny sposób zebrać potrzebną kwotę. Szybko okazuje się, że sprawa nie jest tak łatwa i przedziwny splot zdarzeń stawia go w sytuacji, z której ma dwa wyjścia: być uczciwym, a tym samym nie posiadać gotówki niezbędnej do zakupu stroju, o którym śni Alicia albo wcielić się w zły charakter i uszczęśliwić córkę.
By nie psuć całej zabawy związanej z oglądaniem tej misternej, fabularnej konstrukcji napiszę jeszcze tylko, że bohaterowie spotykają się w najmniej spodziewanym momencie w najbardziej absurdalnej sytuacji. I choć to, co widzimy na ekranie nie raz, nie dwa, wzbudza nasz śmiech, zaskoczenie, oszołomienie, to mam wrażenie, że reżyser - mówiąc kolokwialnie - nie popłynął. Bo takie właśnie jest życie! Nieprzewidywalne, momentami zabawne, przerażające czy wręcz dziwaczne.
(Źródła: handelszeitung.ch i stopklatka.pl)
Tym, co uderza w "Magical girl" jest bez wątpienia niepokój. Wkrada się z wielu kadrów, wybrzmiewa w wielu scenach. Czujemy jakby bliżej nieokreślony nieprzyjacielski duch, tajemnicze zło, mroczny charakter czy jakkolwiek go nazwiemy, krył się za plecami bohaterów. Czyhał na nich w ukryciu.
Szaleńczą mieszankę, tak specyficzną, tak niszową, zapewnia jednak coś zgoła innego. Jest nim miks! Połączenie tego napięcia, uczucia grozy z absurdalnymi kolejami losów (chapeu bas dla scenarzysty!), czarnym humorem najwyższych lotów oraz... klasyczną muzyką hiszpańską! Te kastaniety, gitarowe brzmienia i charakterystyczne śpiewy dodają pikanterii, wyrazistości stonowanym, momentami nawet zachowawczym obrazom kadrowanym z niezwykłą pieczołowitością. W rezultacie dostajemy film, którego nie jesteśmy w stanie zapomnieć. Tak ze względu na fabularny miszmasz, jak i estetyczną wizualno-muzyczną oprawę.
Biorąc na warsztat "Magical girl" nie można zapomnieć o rewelacyjnym aktorstwie. Na szczególną uwagę zasługuje Bárbara Lenni. Jest magiczna! Każde jej pojawienie się na ekranie wprost elektryzuje. Jej spojrzenie całkowicie skupia uwagę widzów. Nic nie jest w stanie z nim konkurować. To ogromna siła filmu i wielka zasługa produkcji, która znalazła i zaangażowała tak świetną aktorkę.
Mocnym punktem jest również Luis Bermejo perfekcyjnie odgrywający rolę troskliwego, trochę zagubionego i nieprzystającego do rzeczywistości, a jednocześnie niezłomnego i bezwzględnego ojca.
By nie psuć całej zabawy związanej z oglądaniem tej misternej, fabularnej konstrukcji napiszę jeszcze tylko, że bohaterowie spotykają się w najmniej spodziewanym momencie w najbardziej absurdalnej sytuacji. I choć to, co widzimy na ekranie nie raz, nie dwa, wzbudza nasz śmiech, zaskoczenie, oszołomienie, to mam wrażenie, że reżyser - mówiąc kolokwialnie - nie popłynął. Bo takie właśnie jest życie! Nieprzewidywalne, momentami zabawne, przerażające czy wręcz dziwaczne.
Tym, co uderza w "Magical girl" jest bez wątpienia niepokój. Wkrada się z wielu kadrów, wybrzmiewa w wielu scenach. Czujemy jakby bliżej nieokreślony nieprzyjacielski duch, tajemnicze zło, mroczny charakter czy jakkolwiek go nazwiemy, krył się za plecami bohaterów. Czyhał na nich w ukryciu.
Szaleńczą mieszankę, tak specyficzną, tak niszową, zapewnia jednak coś zgoła innego. Jest nim miks! Połączenie tego napięcia, uczucia grozy z absurdalnymi kolejami losów (chapeu bas dla scenarzysty!), czarnym humorem najwyższych lotów oraz... klasyczną muzyką hiszpańską! Te kastaniety, gitarowe brzmienia i charakterystyczne śpiewy dodają pikanterii, wyrazistości stonowanym, momentami nawet zachowawczym obrazom kadrowanym z niezwykłą pieczołowitością. W rezultacie dostajemy film, którego nie jesteśmy w stanie zapomnieć. Tak ze względu na fabularny miszmasz, jak i estetyczną wizualno-muzyczną oprawę.
Biorąc na warsztat "Magical girl" nie można zapomnieć o rewelacyjnym aktorstwie. Na szczególną uwagę zasługuje Bárbara Lenni. Jest magiczna! Każde jej pojawienie się na ekranie wprost elektryzuje. Jej spojrzenie całkowicie skupia uwagę widzów. Nic nie jest w stanie z nim konkurować. To ogromna siła filmu i wielka zasługa produkcji, która znalazła i zaangażowała tak świetną aktorkę.
Mocnym punktem jest również Luis Bermejo perfekcyjnie odgrywający rolę troskliwego, trochę zagubionego i nieprzystającego do rzeczywistości, a jednocześnie niezłomnego i bezwzględnego ojca.
1 komentarze
Ciekawa recenzja. Nieco ciężki temat, jednak chyba skuszę się i obejrzę ten film ;)
OdpowiedzUsuń