Media vs rząd

18:20

Każdy film Spielberga uchodzi za kultowy. Każdy z Meryl Streep jest godny uwagi. Z tego też względu nie opuściłam premiery "Czwartej władzy", choć... wpada ona raczej słabo na tle pozostałych produkcji, w której palce maczała ta dwójka. 

(Źródło: kultura.gazeta.pl)

Key to szefowa raczkującego "The Washington Post", który w latach 70. był jeszcze niewielkim, lokalnym tytułem. Na czele pisma stanęła po śmierci męża i niezbyt dobrze odnajduje się w nowej roli. Choć wykazuje duże zaangażowanie, chętnie się uczy i ma przy swoim boku mądrych, zaufanych ludzi, to brakuje jej ewidentnie siły przebicia. Jest nieśmiała, a momentami wręcz wycofana. Gdy więc na światło dzienne wychodzą tajemnice rządowe dotyczące wojny w Wietnamie, a prezydent robi wszystko, by wyciszyć aferę kosztem wolności słowa, bohaterka zostaje postawiona przed trudnym wyborem: spełnić obowiązek względem społeczeństwa pozwalając dziennikarzom pisać o sprawie czy posłusznie dostosować się do prezydenckiego zakazu zajmowania się tematem.

(Źródło: youtube.com)

Chociaż Streep znowu staje na wysokości zadania, a prawdę mówiąc Hanks nie ustępuje jej na krok, to "Czwartą władzę" ogląda się po prostu całkiem nieźle. Fabuła jest świetna, lecz sposób jej opowiadania raczej nie przystaje dla europejskiego widza młodszej generacji, która to nie pamięta wydarzeń z lat. 70. Morze nazwisk, dat i historycznych okoliczności sprawia, że clue akcji jest nieco niejasne, a wdrażanie się w temat wymaga sporego wysiłku. I choć koniec końców zrozumienie sedna nie jest niemożliwe, to scenariusz nie powinien być tak niedopracowany. Śmiem też sądzić, że ten swoisty niesmak dodatkowo potęguje fakt, że film jest nieco za długi. Po raz kolejny widzimy wyraźnie, że utalentowani aktorzy, sprawny reżyser i dobre zdjęcia nie są w stanie "stworzyć" dobrej produkcji, jeśli scenariusz jest po prostu przeciętny,



(Źródła: wizerunekkobiety.pl, kultura.gazeta.pl i indiewire.com)

You Might Also Like

0 komentarze