Quo vadis?

08:20

Obraz Urszuli Antoniak nareszcie wchodzi do kin. Wyczekiwano go już od premiery na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Wiedząc, że stworzono go w czarno-białej konwencji, główne roli zagrali przedstawiciele aktorskiej śmietanki, a historia dotyka jednego z najbardziej aktualnych tematów współczesnego świata - życia na imigracji, to nie sposób chyba nie chcieć obejrzeć "Pomiędzy słowami".

(Źródło: wrocław.carpediem.cd)

Michał to młody prawnik robiący karierę w wielkiej kancelarii. Żyje w Berlinie, ale dorastał w Polsce, z której wyjechał zaraz po maturze. Zupełnie odciął się od polskiej rzeczywistości odwiedzając jedynie raz do roku grób matki. Pewnego dnia umawia się na spotkanie z ojcem, którego nigdy nawet nie poznał. Przez kilka dni mężczyźni próbują nawiązać nić porozumienia, poznać siebie nawzajem. Michał usilnie doszukuje się podobieństw do ojca, ojciec zaś wiernie przygląda się swojemu dorosłemu, przystojnemu i zaradnemu życiowo synowi. Ich odkrywanie się odbywa się niespiesznie, wśród wielu niedopowiedzeń, a dzięki temu zyskuje pewną subtelność i zmysłowość.

(Źródło: youtube.com)

To, co koniecznie trzeba docenić w "Pomiędzy słowami", to rewelacyjny klimat filmu. Obraz jest tak sensoryczny, że przekazuje widzowi morze doznań. Dochodzę do wniosku, że czarno-białe kino nosiło (i nosi) za sobą więcej emocji i znaczeń niż kolorowe. Może to kwestia zbyt wielu odcieni, które wyłapuje nasze oko, a które rozprasza mózg? Nie wiem. Z pewnością jednak warstwa wizualna wyszła Urszuli Antoniak niesamowicie! I nie chodzi tylko o koncept b&w. Mamy tu świetne kadry i nierzadkie skupienie na detalu. To wszystko sprawia, że wiemy skąd się wziął tytuł produkcji. Myślę, że dość dawno nie widziałam już tak ładnego filmu.

Tym większa więc szkoda, że artystyczna perełka, mimo że genialna zagrana przez duet Gierszał-Chyra, nie porywa. O ile główna część rozgrywa się wokół relacji: nieobecny przez lata ojciec - poszukujący go syn, nam pasuje. Jedyną jej rysą zdaje się być tylko momentami nieco infantylnie napisana postać Michała. Jednak drugi wątek, ten o imigracji, jest dla mnie wydmuszką. Rozumiem, że reżyserce (która również żyje poza ojczyzną) zależało na przedstawieniu realiów życia na imigracji, pokazania bycia "pomiędzy" (Michał nie jest dla Niemców "swój", nie jest też "obcy", sam bohater nie jest Niemcem, nie czuje się również Polakiem), ale w ostatniej części filmu to po prostu się nie udało. Postać grana przez Gierszała wypada niewiarygodnie, a scenariusz staje się trochę oderwany od rzeczywistości. Szkoda, bo był tu dużo większy potencjał. Sądzę, że ze względu na śliczne zdjęcia i fajny aktorski duet warto dać szansę "Pomiędzy słowami".  


(Źródła: k-mag.pl i wyborcza.pl)

You Might Also Like

0 komentarze