Nie tylko Hollywood - podsumowanie 7. American Film Festival

12:42


Choć dla wielu kino amerykańskie kojarzy się wyłącznie z gigantycznymi, drogimi i dość pustymi hollywoodzkimi produkcjami, to prawda jest zupełnie inna. W Stanach powstaje mnóstwo niszowych produkcji: niezależnych, niskobudżetowych, ambitnych. Jedne są bardziej, drugie mniej udane - jak wszystkie filmy. Po 2 czy 3 latach starań, wreszcie dotarłam do Wrocławia, by podczas 7. edycji American Film Festival sprawdzić, jak dobre może być kino "made in America", które zwykle nie trafia na ekrany polskich kin. 


(Źródło: radioram.pl)

Wystrzałowe krewetki / The Pistol Shrimps
reż. Brent Hodge

To chyba największe zaskoczenie! Wybrałam ten film tak po prostu, zaciekawił mnie opis, bo trailera nawet z lenistwa nie odpaliłam. W sobotni poranek ledwo ściągnęłam się z łóżka, by zdążyć na seans, który... okazał się rewelacyjny! Film bowiem powala nas na kolana!
Grupa kilkunastu kobiet na co dzień pracujących w Hollywood postanawia założyć amatorską, kobiecą drużynę koszykówki. Choć większość z nich ze sportem nie miała nic wspólnego od lat, zaczynają spotykają się na cotygodniowych treningach i meczach. Aktorki, fotografki, scenarzystki, modelki, nie patrząc na kontuzje i siniaki dają z siebie wszystko na parkiecie, a zacięcie kibicują im bliscy i znajomi.
"Wystrzałowe krewetki" to więc dokument o pasji, potrzebie odcięcia od zgiełku i zakłamania filmowego światka oraz kobiecej przyjaźni, o której niełatwo w dzisiejszym świecie.

(Źródło: youtube.com)

Plan Maggie
reż. Rebecca Miller

To taki komediodramat. Z jednej strony dość lekka opowieść o chaotycznej, aczkolwiek całkiem sympatycznej pracownicy naukowej, która nieoczekiwanie spotyka na swojej drodze wybitnego antropologa żyjącego w cieniu swojej jeszcze bardziej wybitnej (i ambitnej) żony. Z drugiej smutny obraz tego, jak szybko czar miłości może prysnąć.
Osobiście rozpatruję ten film w jeszcze jednym wymiarze. To trochę portret tego, jak bardzo wielu współczesnych mężczyzn przybiera postawę ofiary, jak bardzo unika decyzyjności, jak drastycznie z pana domu staje się rodzinnym ofermą. 

(Źródło: wizerunekkobiety.pl)

American Honey
reż. Andrea Arnold

I tak jak "Wystrzałowe krewetki" były nieoczekiwaną perełką AFF, tak "American Honey" okazało się wielkim niewypałem. Film drogi i młodym pokoleniu Amerykanów z mniejszych miejscowości, trudnych rodzin i patologicznych środowisk, poszukujących swojego miejsca w świecie, zmęczył mnie przeogromnie. Całość jest długa (2,5 godziny!), co bez dwóch zdanie daje się we znaki zwłaszcza, że fabuła się rozmywa, a akcja zwalnia. Scenarzyście zabrakło jakiejś ikry, bo całkiem nieźle zapowiadającą się historię sprawnie, spójnie i ciekawie doprowadzić do finału. Mamy szalony miszmasz wątków, świetną kreację debiutującej Sashy Lane, na którą bardzo dobrze się patrzy, piękne zdjęcia i zacną ścieżkę dźwiękową. Perfekcyjnie psuje to jednak niedomyślany scenariusz oraz brak wizji reżyserki. 



(Źródło: youtube.com)

Każdy by chciał / Everybody wants some
reż. Richard Linklater

To zupełnie inny Linklater niż ten znany z trylogii z Delpy i Hawke'iem w rolach głównych czy "Boyhoodzie". Tu mówi językiem prostych młodzieńców - członków drużyny baseballowej z college'u. Do ekipy dołącza kilku pierwszorocznych, w tym Jake, który nieco odstaje od grupy. Jest spokojniejszy, nieco wycofany i nie tak bardzo sfiksowany na punkcie sportu. Czyta poezję, zna się na muzyce, ma dobre maniery. Pierwszego dnia poznaje tajemniczą dziewczynę z akademika, dla której mocniej zaczyna mu bić serce. W ferworze przeprowadzki, integracji z kolegami, adaptacji w nowym miejscu i pierwszych treningów, próbuje odnaleźć piękna nieznajomą i umówić się z nią na randkę.
Na pierwszy rzut oka "Każdy by chciał" wygląda jak milion innych produkcji o studenckiej rzeczywistości Amerykanów. Daleko mu jednak do obrazów takich jak "American Pie" (i dobrze!). Jest ciekawie i zabawnie, ale z pewnością nie przaśnie. Dobre kino rozrywkowe! 

(Źródło: youtube.com)

You Might Also Like

0 komentarze