Gdyby w życiu było jak w filmie

16:15

W ramach Tygodnia Kina Hiszpańskiego zdecydowałam się na seans stricte romantyczny. Ale z domieszką komediową. Przekonały mnie do niego dwa główne czynniki: zabawny trailer pełen klimatu miłosnego zauroczenia oraz angaż Quima Gutiérreza, którego świetną rolę pamiętam z rewelacyjnej produkcji "Granatowyprawieczarny".

(Źródło: muranow.gutekfilm.pl)
On - raczej przystojny, dość intrygujący, inteligentny, zabawny. Ona - ładna, pogodna, wrażliwa  i urocza. Ich losy splatają się absolutnie przypadkiem, i to tak (rzekomo) romantycznie - w bibliotece. Od słowa do słowa stają się sobą zauroczeni, a ich znajomość przybiera rumieńców. Wszystko idzie nadzwyczaj gładko do pierwszej poważnej sprzeczki. Ich kłótnia nie martwi nas jednak aż tak bardzo, ponieważ Marina i Víctor są tylko postaciami z filmu, do którego scenariusz pisze Pablo. Problem w tym, że sam zmaga się z miłosnymi rozterkami, więc jego życie przesycone jest goryczą i samotnością. 


(Źródło: youtube.com)
Przez półtorej godziny śledzimy dwie równolegle prowadzone historie: losy scenarzysty borykającego się ze związkowymi problemami oraz zakochanej po uszy pary, która stawia czoła - z sukcesem lub bez - pierwszym problemom pojawiającym się w ich relacji.

Z ekranu bije znaczna doza ciepła, subtelności i wrażliwości. Oprócz okołomiłosnych emocji mamy również sporą dawkę dobrego humoru, którym reżyser skutecznie dodaje wyrazu produkcji komediowo-romantycznej. Na dodatek, obserwując twórczą pracę Pabla, zderzamy się ze stereotypami i kliszami dotyczącymi miłości, a obecnymi w większości wytworów (głównie filmowych) współczesnej kultury. Jest to więc całkiem mądra, a jednocześnie wciąż lekka i przyjemna propozycja w zasadzie dla wszystkich: tak cyników, jak i romantyków.



(Źródło: sensacine.com)

You Might Also Like

0 komentarze