Żałoba

13:59

Sklasyfikowanie "Głośniej od bomb" nie jest łatwe. Choć pod względem fabularnym mamy do czynienia z dramatem nacechowanym dość mocno psychologicznym klimatem, to warstwa wizualna nosi pewne znamiona artyzmu. Nieco chaotyczne, lekko surrealistyczne wstawki nadają obrazowi Joachima Triera charakteru niszowości, który tylko uszlachetnia produkcję mówiącą głównie o relacjach rodzinnych w tak trudnym, a jednocześnie oczyszczającym momencie jakim jest okres żałoby. 

(Źródło: aceshowbiz.com)
Niewielka salka z przygaszonym światłem. Na ekranie monitora krótki film o Isabelle, znanej fotografce wojennej, a przy stole kilka osób wpatrujących się w ekran. Jak się okazuje to przedstawiciele agencji organizującej pożegnalną wystawę prac owej reporterki. Wśród pracowników znajduje się również Gene, mąż kobiety. Jest nieco wzruszony dopiero co obejrzanym materiałem wideo o tragicznie zmarłej ukochanej, ale stara się zachować zimną krew.

To swoiste podsumowanie życia bohaterki jest wstępem do rozważań nad jej funkcjonowaniem w rodzinie oraz prowadzoną działalnością zawodową, która jest czymś więcej niż tylko pracą. To krótkie wideo biograficzne stanowi punkt wyjścia do głębszego spojrzenia na jej relacje z najbliższymi, ale i na więzi łączące męża oraz synów już po jej odejściu z tego świata.

(Źródło: youtube.com)

Fabuła "Głośniej od bomb" jest niejako dwutorowa. Jedna prowadzi nas przez życie Gene'a i dwóch synów głównej bohaterki (Johana i Conrada), druga stanowi swoisty portret reporterki. Ta pierwsza prezentuje sylwetki trzech mężczyzn w tle zajawiając ich rzeczywistość, typową codzienność. Po części obserwujemy ich samym (charakter, temperament, zwyczajne troski), po części zaś w relacjach z innymi. I każdy - choć panowie są zdecydowanie w innych momentach swojego życia (Gene po stracie żony powraca do randkowania, Johan - starszy z synów, jest młodym mężem i ojcem, zaś młodszy mocno przeżywa trudny czas dorastania) - borykają się z przeróżnymi problemami w kontaktach z kobietami. Brakuje im kobiecej rady, bo sami nie potrafią rozmawiać ze sobą o "tych sprawach".
Każdy na swój sposób radzi sobie z codziennością, ale głównie ze startą jednej z najbliższych osób: żony/matki. Bo obraz Triera to w dużej mierze stadium przeżywania żałoby. Mężczyźni - każdy inaczej - przeżywa ten trudny czas. Jeden próbuje się zdystansować do wypadku sprzed 3 lat, inny idzie w stronę melancholii i stopniowego powrotu do normalnego życia, jeszcze inny wyraża żałobę złością i gniewem.

Tak najbardziej w "Głośniej od bomb" podobały mi się jednak sceny prezentujące dorobek reporterski głównej bohaterki w połączeniu z jej komentarzem dotyczącym pracy zawodowej. Bo bycie korespondentem wojennym to nie jest zwyczajne zadanie. To wielka misja. Ważna i odpowiedzialna. A wagę tej misji poznajemy w dwóch scenach: podczas wywiadu telewizyjnego z Isabelle, która rozważa czym jest bycie fotoreporterem w strefach konfliktu oraz w czasie rozmowy męża bohaterki z jej wieloletnim przyjacielem i towarzyszem licznych wypraw na Bliski Wschód. W tych momentach dociera do nas, że niektóre zawody znaczą więcej niż inne, a wykonujący je ludzie każdego dnia żyją w rozdarciu między własnym szczęściem a realizacją misji polegającej na pokazywaniu opinii publicznej trudnej rzeczywistości społeczeństw z krajów objętych wojną.



(Źródło: ars.pl i kulturalniepogodzinach.pl)
Pod względem technicznym "Głośniej od bomb" nie jest typowym filmem fabularnym skoncentrowanym wokół tematyki rodzinnej. Reżyser trochę bawi się w nim formą. Pokazuje część zdarzeń z różnych punktów widzenia stosując perspektywę innych bohaterów, śmiało wprowadza elementy nieco absurdalne, a swoim bohaterom (zwłaszcza postaci Conrada) nadaje jakieś znamię niecodzienności. Ta "dziwność" ma jednak swoje przyczyny. Szczególnie zaś w odniesieniu do młodszego z synów. Jest bowiem sposobem radzenia sobie ze stratą, i to taką największego kalibru - utratą jednej z najbliższych osób. 

Wybierając się więc na "Głośniej od bomb" śmiało możemy oczekiwać kina wysokich lotów, które cechuje dobra historia świetnie zagrana (chapeau bas dla Isabelle Huppert!) poprowadzona w przemyślanych, ale i nieco nietypowy sposób. Nikt nie powinien być zawiedziony.

(Źródło: filmweb.pl)

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Planowałam wybrać się do kina na "Głośniej od bomb", ale niestety przestali go grać w kinie w moim mieście :( Żałuję, bo wydaje mi się, że to naprawdę świetny dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to naprawdę dobry film. Warto nadrobić! Trzymam kciuki, by udało się jakoś zdobyć dostęp do niego :)

      Usuń