Miłość na wygnaniu

19:11


Powiedzieć, że ten film zrobił furorę, to jakby niczego nie powiedzieć. Premiera "Zimnej wojny" wywołała prawdziwy szał! Tak zagranicą, jak i w kraju. Wśród uznanych krytyków, ludzi ze "światka" filmowego, jak i zwyczajnych widzów. Od kilku tygodni wszyscy, niemal wszędzie, rozmawiają tylko o tym tytule. I nic dziwnego - jest rewelacyjny!


(Źródło: kinopodbaranami.pl)

Starszy On, utalentowany, stateczny, trochę skryty. I ewidentnie zauroczony jej urodą i temperamentem. Znacznie młodsza Ona: energiczna, głośna, lubiąca być w centrum uwagi. Również niosąca za sobą jakąś skazę, niezbyt chlubną przeszłość, do której nie chce wracać. W czasach powojennych, gdy chyba każdy boryka się ze swoją własną traumą, rodzi się między nimi uczucie. Raczej fascynacja czy pożądanie niż wielka, romantyczna miłość. Ale i tak będzie to wpływało na ich przyszłe życie. 

(Źródło: youtube.com)

Już w pierwszych minutach seansu widz może poczuć się zafascynowany. Przede wszystkim nietypowym kadrem, jak ze starego filmu. Całość jest bardzo retro: czarno-białe zdjęcia, fokus na detal, sporo zbliżeń na bohaterów - ich gesty, mimikę. A poza tym niesamowita muzyka! Dzięki temu czujemy klimat rasowego melodramatu, które w ostatnich czasach tak rzadko mamy okazję oglądać. Pawlikowski dokonał świetnego wyboru gatunku filmowego dla swojej  uniwersalnej historii nie tylko o miłości, ale i wolności. Melodramatyczna forma pozwala również uwypuklić ten poetycki nastrój, w którym osadzeni są bohaterowie - artyści.  Dzięki temu w każdym niemal ujęciu (genialne zdjęcia Łukasza Żala!) czujemy jakąś dawkę artyzmu. Ale takiego subtelnego, jakby niewymuszonego, nieprzerysowanego. 

Mówiąc o "Zimnej wojnie" nie sposób nie podkreślić fantastycznej obsady! Joanna Kulig udowodniła, że naprawdę jest utalentowana. Jej Zula jest z krwi i kości, nie można wątpić w jej autentyczność. To samo zrobił Tomasz Kot, który od dłuższego czasu pojawia się w najważniejszych polskich produkcjach ("Bogowie", "Najlepszy", "Pokot"). Rewelacyjnie wypada w roli małomównego, nieco wycofanego Wiktora, który raczej biernie przygląda się własnemu życiu i prawdę mówiąc tylko dwukrotnie podejmuje męską decyzję. Jego zachowawczość, ten jakby stoicyzm mogą tylko sugerować nam, że niedawno zakończona wojny wywarła na nim ogromne piętno, którego szczegółów nie znamy. Inaczej sobie z nim radzi (lub nie radzi) niż temperamentna Zula nieprzebierająca w słowach. W wielu scenach wyraźnie widzimy jak są skrajnie różni, czym reżyser udowadnia jak różne podejścia do niełatwej komunistycznej rzeczywistości reprezentowało społeczeństwo polskie w czasach powojennych. Jak wiele odsłon miał tragizm ówczesnych ludzi. Tragizm, z którego Zachód nie zdawał sobie sprawy, dlatego też tak dobrze, tak emocjonalnie przyjął nowość Pawlikowskiego.

Punktując mocne strony produkcji dostrzegam też pewne uchybienie. Jedynym mankamentem "Zimnej wojny" jest  więź łącząca bohaterów. Nie została odpowiednio rozbudowana na samym początku na tyle, byśmy uwierzyli, że to "coś", co tak mocno wpłynie na ich losy. Że jest to tak płomienne, głębokie uczucie, tak prawdziwe i szczere, by przetrwało lata próby oraz całe mnóstwo większych i mniejszych zdarzeń, które miały miejsce na przestrzeni tak długiego czasu. Szkoda, bo gdyby wątek ten dokładniej przedstawić w pierwszej części filmu, nowy obraz Pawlikowskiego byłby wręcz idealny. I bez tego jednak zdecydowanie wychodzi obronna ręką. Ba, wypada fantastycznie, więc koniecznie musicie go zobaczyć!



(Źródła: wyborcza.pl, dzienniklodzki.pl i culture.pl)

You Might Also Like

0 komentarze