Spisek goni spisek

21:12

Tytuły ostatnich produkcji Patryka Vegi skutecznie odstraszały mnie od seansów. Trailery "Ciacha" czy "Hansa Klossa" były tak koszmarnym przeżyciem, że na obejrzenia całości nigdy się nie zdecydowałam. Długo natomiast żałowałam spotkania z "Last minute", które uważam za jedną z największych pomyłek wszech czasów i totalną klapę (fatalne jest aktorstwo, słaby scenariusz, żenujące dialogi - dosłownie wszystko w tym filmie leży!). Wciąż pamiętam jednak genialnego "Pitbulla" i to on był impulsem, który pchnął mnie do kina.

(Źródło: film.interia.pl)
Akcja "Służb specjalnych" rozgrywa się we współczesnej Polsce. Kiedy Wojskowe Służby Informacyjne zostają zlikwidowane, ludzie władzy czują się bezkarni. Mają świadomość, że w ten sposób pozbawiono Polskę oczu i uszu. Bardzo szybko zostaje więc powołana nowa, tajna jednostka do zadań specjalnych, w której skład wchodzą świetnie wyszkoleni agenci: niepokorna, wyrzucona z ABW podporucznik Ola Lach (w tej roli świetna Olga Bołądź), Marian Bońka, były pułkownik SB zbliżający się do emerytury (kapitalny Janusz Chabior) oraz ambitny kapitan Janusz Cerat, który wielokrotnie służył w Afganistanie (zachwycający Wojciech Zieliński). Otrzymują ważne, trudne zadania, z którymi radzą sobie niemal zawsze perfekcyjnie. Pewnego dnia odkryją jednak, że tak naprawdę nie wiedzą dla kogo pracują...
(Źródło: youtube.com)
Jasnych stron produkcji jest naprawdę wiele! Rewelacyjnie zapętlona fabuła, idealne osadzenie jej w prawdziwych wydarzeniach współczesnej Polski, świetne dialogi ociekające prawdziwością i aktorstwo najwyższych lotów (trójka głównych aktorów spisuje się na medal, a drugoplanowe role Agaty Kuleszy, Andrzeja Grabowskiego czy Eryka Lubosa to istne perełki!). To sprawia, że dwugodzinny seans wciąga widza, nie pozwalając na jakiekolwiek znużenia. Podążamy intryga za intrygą, spisek za spiskiem dążąc - jak się wydaje - do rozwiązania najważniejszej zagadki, znalezienia odpowiedzi na najistotniejsze pytanie: "Kto za tym wszystkim stoi?".


(Źródła: filmweb.pl i natemat.pl)
Choć język, którym posługują się głównie bohaterowie pełen jest przeróżnych przekleństw, nie mamy wrażenia, jakby jego zwulgaryzowanie było zrobione na siłę. Podobne rozpatrujemy korpomowę, której używa żona kapitana Cerata. Nieustanne "ASAPy, briefy, challenge" precyzyjnie wyjaśniają, że mamy do czynienia z typową warszawską karierowiczką i stanowią nieliczne momenty, które szczerze bawią widownię. Obawiam się jednak, że dla większości polskiego społeczeństwa (ludzi z mniejszych miast, w wieku 40+) te sceny nie będą zrozumiałe.

(Źródło: film.interia.pl)
Całość ma pewne niedociągnięcia czy błędy. Największym zarzutem jest zdeprecjonowanie inteligencji i świadomości społeczno-politycznej widza. Jeśli "Służby specjalne" powstały dla osób rozsądnych, zainteresowanych sytuacją Polski, to reżyser strzelił sobie w nogę wprowadzając napisy wyjaśniające niemal każde słowo wypowiadane przez agentów specjalnych. Jeśli jednak produkcja jest dedykowana osobom niezorientowanym w temacie politycznych wydarzeń ostatnich lat, to mamy podwójne faux pas: z jednej strony ci niezorientowani mogą poczuć się jak głupcy, z drugiej ci, którzy wiedzą o co chodzi, mogą poczuć się jak wśród głupców. Tak czy siak prowadzenie widza za rączkę nigdy nie jest dobrym wyjściem.  

(Źródło: film.onet.pl)
Dla niektórych minusem jest również mocne upolitycznienie filmu. Bowiem co najmniej kilka najważniejszych postaci możemy bez trudu rozpoznać: Lepper, Macierewicz, Solorz-Żak. Jednak sam reżyser określa "Służby specjalne" mianem political fiction. Oznacza to, że istniejące w społeczeństwie teorie spiskowe i miejskie legendy znalazły rację bytu w filmowej fabule dotyczącej politycznej i ekonomicznej sytuacji Polski. I przyznam, że z tymi teoriami i legendami można się zgadzać lub nie, ale naprawdę nieźle ogląda się je na ekranie.  

(Źródło: stopklatka.pl)

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Świetna recenzja przelana na papier!! Gratulacje! =)

    OdpowiedzUsuń