Szaleńczy pościg

16:17

"Wolny strzelec" to jedna z najgłośniejszych produkcji roku. Przez wielu bardzo wyczekiwana. Dystrybutorzy zarzucali nas superlatywami, którymi ją określano: "przykład wielkiego aktorstwa, które jest przyjemne w oglądaniu", "hołd dla ludzkiej nikczemności i cudowna celebracja mroku", "czarny koń wyścigu oscarowego". Jaki jest odbiór filmu z perspektywy polskiego widza? To proste  równie zachwycający!

(Źródło: kcci.com)

Louisa Blooma poznajemy jako życiowego nieudacznika. Kradnie, wplątuje się w bójki, jeździ rozklekotanym autem, w którym przechowuje swoje nielegalne zdobycze. Bezskutecznie poszukuje jakiejkolwiek pracy. Jest osamotniony, zostawiony na pastwę losu. Pewnej nocy staje się świadkiem niebezpiecznego wypadku drogowego. Widzi płonące auto, z którego - narażając własne życie - dwaj policjanci próbują wydostać kobietę. Momentalnie na miejscu zdarzenia pojawiają się łowcy sensacji - ekipa operatorów kręcąca krwawe historie miasta: pożary, morderstwa, rabunki, pościgi. Widząc ogromny potencjał finansowy i zawodowy w takim zajęciu Louis chce jak najszybciej zacząć. Zaopatruje się w odpowiedni sprzęt, skrzętnie zdobywa niezbędną wiedzę i... rusza w pogoń za newsem! 



(Źródła: film.interia.pl i stopklatka.pl)

W tej walce o pierwszeństwo przy nagrywaniu rodzinnych dramatów, o najdogodniejszą pozycję przy ofiarach wypadków, o najlepsze ujęcia zmasakrowanych zwłok jest bezwzględny. Widać, że absolutnie nie ma żadnych skrupułów, żadnych zahamowań. Nic go nie ogranicza, nie kieruje się żadnymi normami. Chęć bycia na szczycie to jedyny cel jego istnienia. 
To karierowiczostwo przejawia się w jego rozmowach z innymi ludźmi. Motywacyjne przemowy kierowane do podwładnego, aspiracyjne wystąpienia przed telewizyjną weteranką - Niną czy rozmowy z głównym konkurentem, pełne są Bo Lou jest genialnym manipulatorem. Potrafi podświadomie wpływać na decyzje innych albo umiejętnie ich szantażować. Widząc konkretne efekty takich działań wie, że ma w swoich rękach ogromną broń, której ani razu nie zawaha się użyć. 


(Źródła: businessinsider.com i blogs.indiewire.com)

Tłem dla działań niezrównoważonego Lou jest mroczne Los Angeles. Bo w "Wolnym strzelcu" widzimy Miasto Aniołów z zupełnie innej strony. Nie obserwujemy już miasta wielu możliwości zawodowych, błogiej egzystencji pięknych i bogatych. To przerażający moloch, w którym za każdym rogiem czai się zło. Czasami bardzo wyraźne, bezpośrednie jak drobni złodzieje czy chuligani, innym razem niepozorne, podstępnie wdzierające się do naszych domów.  

(Źródło: youtube.com)

Poczucie zbliżającego się niebezpieczeństwa, wzrastającej przestępczości potęgują media. Nieustannie krążą wokół tematów mocnych, brutalnych, groźnych. Usilnie próbują dostarczyć widzom sporą dawkę strachu. Na pierwszych rzut oka motywacja właścicieli stacji telewizyjnych w dostarczaniu złowieszczych informacji może wydawać się całkiem dobra - chcą uświadomić, że nigdzie nie możemy czuć się w pełni bezpieczni i zawsze należy zachować czujność. Ale niezmiernie szybko poznajemy prawdziwe oblicze telewizyjnych kuluarów. Nakręcanie spirali zła występującej coraz częściej w Los Angeles ma zapewnić wyższą oglądalność porannego programu informacyjnego, a tym samym pozytywnie wpłynąć na budżet stacji. Ot, rzeczywistość...

W tym wszystkim wyraźnie widać bezmiar chciwości. I żądzy władzy. Przez ekran przedziera się upadek jakiejkolwiek moralności. Szczególnie mocno zarysowuje go postać Lou wybitnie zagrana przez Jake'a Gyllenhaala. Już w pierwszych minutach seansu w jego oczach dostrzegamy przerażające podniecenie, gdy staje się naocznym świadkiem ludzkiej tragedii. Błyskawiczna myśl, że na wyłapywaniu podobnych krwawych zdarzeń może dużo zarobić sprawia, że dostaje motywacyjnego kopa i nic nie jest już w stanie go zatrzymać. Do celu dąży po trupach. Dosłownie! Nie oszczędza nikogo. Nawet mając możliwość uratowania czyjegoś życia, nie próbuje, bo nie ma z tego wymiernej korzyści.


(Źródła: collider.com i ajaylee.wordpress.com)

Składników, które bardzo pozytywnie wpływają na odbiór filmu jest cała masa. Powalający Jake Gyllenhaal, który - jak dla mnie - nigdy był aktorem z najwyższej półki (po tej roli nominacja do Oskara zdecydowanie mu się należy!!!), wciągająca fabuła osadzona w mieście snów, któremu bliżej jest jednak do miasta koszmarów oraz świetnie napisane dialogi! Część wypowiedzi zwalała widownię z nóg. Niektóre szokowały, inne niezwykle śmieszyły, ale w przerażający sposób, bowiem łączyły element humoru z brutalną rzeczywistością Los Angeles oraz nieobliczalnym Louisem. Nigdy nie było wiadomo, czy to, co mówi jest żartem, błahostką, czy jednak zakamuflowaną formą groźby. 
I tak jak Nina nie wiem czego spodziewać się po szalonym Louisie w czasie ich wspólnej kolacji, tak widz nie ma pojęcia, co za chwilę może zdarzyć się na ekranie. A to jest wielka zaleta produkcji!

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Świetny film! A jak dla mnie to Jake'owi należy się nie tylko nominacja :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy należy się coś więcej okaże się, gdy poznamy nominowanych. Ale fakt, zrobił w tym filmie rewelacyjną robotę! :)

      Usuń