Czar niemego kina
11:58
Czy w XXI wieku można zachwycić się czarno-białym filmem? Czy niema produkcja ma szansę na sukces w dobie technologii 3D i innych bajerów? Czy opowieść o przełomie w kinematografii może kogokolwiek zainteresować? Tak, tak, tak! Obraz "Artysta" jest najlepszym przekładem na to, iż nowoczesne kino chce – a co najważniejsze może - w ciekawy sposób wrócić do swoich korzeni. Film Michela Hazanaviciusa dowodzi, że czar starego kina nie prysnął. Nawet mając setki produkcji efektownych pod względem wizualnym, wykorzystujących najnowsze osiągnięcia techniki filmowej i podejmujących aktualne tematy, wielu z nas wybrało kino w wersji black & white. Dlaczego?
"Artysta" to film po części autotematyczny. Po prostu historia o tym, jak zmieniało się kino, jak generowano pewne zmiany, które dziś traktowane są jako standard, wręcz normalność. Obecność dźwięku dla współczesnych jest tak oczywista jak to, że książka złożona jest z liter.
Znany aktor – George Valentin jest niekwestionowaną gwiazdą kina niemego. Ma sławę, pieniądze, wielką willę oraz żonę przy boku. Gra chyba w każdej produkcji lat. 20 ubiegłego wieku. Jego twarz widnieje na każdym plakacie rozklejonym we wszystkich zakątkach Los Angeles. Pewnego dnia, zupełnie przypadkiem, gwiazdor spotyka młodą tancerkę – Peppy Miller. Ten niespodziewany splot ich życiowych ścieżek zmieni wszystko. Valentin, poznawszy plany hollywoodzkich producentów co do wprowadzenia dźwięku do filmu, stanie nad krawędzią. Jednego dnia, z wybitnego artysty zamieni się w bezrobotnego aktora, który samodzielnie będzie próbował udowodnić swoją wartość. Natomiast panna Miller dostanie szansę zabłyśnięcia przed kamerą. Kolejne występy w różnych produkcjach umocnią tylko jej pozycję i sprawią, że dostanie się na sam szczyt. Czy tych dwoje, mimo tak odmiennych dróg jakie pokonuje w tym samym czasie, może łączyć miłość? Odpowiedź na to pytanie – jak przystało na dobre kino - poznamy w finale.
Dobry wybór
O niebanalności tej produkcji świadczy bardzo wiele elementów. Przede wszystkim sam pomysł. Hazanavicius powinien dostać ogromny medal za to, że zdołał przeforsować w filmowym światku koncepcję nakręcenia takiego przedsięwzięcia. Sam napisał fantastyczny scenariusz, który równie dobrze mógł powstać w latach 20.-30. XX wieku. Pisał go specjalnie dla Jeana Dujardina i Bérénice Bejo – odtwórców głównych ról. I choć kilkakrotnie próbowano namówić go do zamiany Dujardina na jedno ze znanych, dochodowych, hollywoodzkich nazwisk (tj. Depp), nie dał za wygraną. Mocno stawiał na swoim i – jak widać – miał rację. Efekt jest rewelacyjny! Fenomenalny film, który sprawił, że na sali kinowej panuje magiczna atmosfera. Z otwartymi ustami śledzi się losy protagonistów, a publiczność z dziecięcym zaciekawieniem coraz bardziej rozszerza oczy, by wszystko dokładnie zobaczyć, by niczego nie przegapić. I nie stracić, bo również muzyka jest genialna. Całość – zdjęcia, kostiumy, muzyka, charakteryzacja, taniec, mimika, gesty – wprowadza nas w pierwszy okres kinematografii. Wszystko zapewnia, że znajdujemy się właśnie na przełomie lat 20. i 30. I wcale nie brakuje nam dialogów. Nie tęsknimy za słowami. Bo to, co bohaterowie chcą wyrazić, idealnie przekazują za pomocą miny, grymasu, gestu, postawy. Aktorstwo Dujardina i Bejo to istne mistrzostwo! Klasa najwyższa z najwyższych.
Nowa-stara produkcja czarno-biała
O "Artyście" mogłabym pisać nieprzerwanie jeszcze przez kilka dni. Fenomen tego filmu na pewno rozbudził środowisko filmowe. Nie wiadomo jednak czy to zachwyt nad jednorazowym przedsięwzięciem czy też dłuższe zauroczenie produkcją czarno-białą, które wywoła teraz lawinę co najmniej kilku podobnych. O tym dowiemy się jednak w najbliższym czasie. Dla sceptyków mam na koniec pewną myśl. Sama nie byłam przekonana co do artyzmu szalonego pomysłu Hazanaviciusa. Po usłyszeniu werdyktu Akademii myślałam, że to żart. Okazuje się jednak, że nawet nie będąc wielkim miłośnikiem starego kina można zakochać się w Artyście. Przede wszystkim za sprawą magii, która subtelnie ulatuje z ekranu w naszą stronę. Do Was należy więc decyzja czy dacie się oczarować…
0 komentarze