Zaplątani w czasie
13:27
Kilka
dni temu na ekranach polskich kin pojawił się „Looper – Pętla czasu”. Połączenie
kina akcji z filmem science fiction i obsadzenie głównych ról hollywoodzkimi
gwiazdami wróżyło sukces produkcji. Po
seansie doszłam jednak do wniosku, że niemalże jedyną mocną stroną „Loopera” są
owe „gorące nazwiska”, którym mimo dobrej gry aktorskiej zarzucić można jedno –
udział w kiepskim przedsięwzięciu….
Dla niezorientowanych krótko o fabule. W przyszłości podróże
w czasie są możliwe, a organizacje przestępcze wykorzystują je do eliminacji niewygodnych ludzi. W
przeszłość wysyłają swoich wrogów, którzy są zabijani przez płatnych zabójców
zwanych Loopers. W roku 2044 jeden z Looperów – Joe (Joseph Gordon-Levitt) otrzymuje zadanie:
zlikwidować przysłanego z przyszłości mężczyznę (Bruce Willis). Nieoczekiwanie
pojawia się problem, ponieważ w owym mężczyźnie rozpoznaje samego siebie z
przyszłości. Chwila wahania kosztuje go bardzo wiele - cel ucieka, a
zleceniodawcy z przyszłości nie tolerują najmniejszej wpadki..
To miało być wizjonerskie kino science fiction, w którym
akcja rozwija się w zawrotnym tempie. Niestety, nie udało się. Fabuła jest tak
zagmatwana, że nie wiadomo do końca kto jest kim, dlaczego zachowuje się tak, a
nie inaczej i o co w tym wszystkim chodzi. Niektóre wątki są zupełnie
niezrozumiałe (np. z jakiego powodu Cid posiada niezwykłą). Rozumiem, że nie
wszystko musi być wyłożone na zasadzie „kawa na ławę”. Bardzo lubię filmy, w
których trzeba główkować, wiązać ze sobą różne elementy, dopatrywać się
szczegółów. Ale mam wrażenie, że akurat w przypadku „Loopera” to się kupy nie
trzyma. Totalny brak logiki.
Chociaż jest kilka scen, które przypadły mi do gustu, bo były
nieoczekiwane (głównie mam na myśli pierwszą rozmowę Joe’a z jego szefem Abe’em
– zupełnie nie spodziewałam się, że tak się ona potoczy).
Na plus, poza solidną grą aktorską, oceniam tylko kwestię
efektów specjalnych. W filmach science fiction zazwyczaj drażni mnie ich
przesyt. Na ogół mamy mnóstwo bajeranckich gadżetów i milion innych,
futurystycznych niespodzianek. Tutaj jednak pod tym względem panuje minimalizm,
co bardzo mnie cieszy. Ameryka przyszłości na pierwszy rzut oka nie różni się
więc od tej dzisiejszej.
Żeby jednak nie było tak pięknie, twórcy sknocili coś innego.
Zamiast nadmiaru w wykorzystywaniu nowoczesnej technologii mamy kiepską charakteryzację. Joseph
Gordon-Levitt wcielający się w młodego Joe’a ma na twarzy koszmarną maskę!
Oczywiście chodzi o to, aby przypominał siebie z przyszłości (Bruce Willis jako „Joe 30 lat
później”). Zabieg ten w niewielkim stopniu się udał. Dlaczego tylko w
niewielkim? Bo w niektórych scenach, gdy kamera robi zbliżenie na twarz młodego
Joe’a, obserwujemy okropne połączenie rysów Willisa i Gordon-Levitta.
Mimo że zachodnia prasa nie może przestać chwalić „Loopera”
(„uderza jak strzał w serce” - Peter
Travers z „Rolling Stone”, „jeden z najlepszych filmów roku” - James Mottram z „TotalFilm”) dla mnie jest obrazem, który śmiało można pominąć w spisie
filmów, które trzeba zobaczyć. No chyba, że jesteście wielkimi fanami gatunku
science fiction.
3 komentarze
Ja w sumie obejrzałam film z powodu tych mnożących się pochwał właśnie i te pozytywne oceny... ale w sumie szału nie ma.
OdpowiedzUsuńNie wiem, dla mnie ta fabuła nie była w sumie zagmatwana za bardzo.
Film fajny, przyjemnie się oglądało nic poza tym. Już praktycznie o nim zapomniałam.
Mi jakoś wyjątkowo nie pasował. Odnoszę wrażenie, że jest wielce przereklamowany. Podobnie jak "Atlas chmur", o którym napiszę jeszcze w tym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że gra aktorka nie była solidna tylko zwyczajna nic szczególnego, zresztą zapraszam Was na moją recenzję. http://filmyktorewidzialem.wordpress.com/2012/11/29/looper-petla-czasu-looper-2012/
OdpowiedzUsuń