Wędrówka w czasie

15:14

Wachowscy znowu wkraczają do akcji. Po raz pierwszy stworzyli film jako rodzeństwo, a nie bracia (jakiś czas temu Larry postanowił zostać Laną…). Zarówno podczas pracy nad scenariuszem, jak i w czasie samego kręcenia filmu, towarzyszył im Tom Tykwer, który na swoim koncie ma kilka naprawdę dobrych produkcji („Biegnij Lola, biegnij”, „Zakochany Paryż” czy „The International”).  Zebranie więc owej filmowej trójki przy jednym projekcie miało zwiastować nie tylko kasowy sukces, ale i świetne kino, którego mianem na pewno nie określę „Atlasu chmur”.

Nie jest tak, że na seans przyszłam negatywnie nastawiona. Że z założenia nie chciałam, aby film mi się spodobał. Że doszukiwałam się przeróżnych błędów, potknięć i niedociągnięć. Absolutnie nie! Sądziłam, że skoro Wachowscy wracają do akcji, to ich najnowszy obraz będzie tym, co mnie nie zawiedzie.
Trailer – jak to trailer – sugerował, że czeka mnie cudowne widowisko, a z wrażenia aż zaniemówię. Niestety, to chyba najbardziej kłamliwy trailer ostatnich czasów. Takiego zawodu nie przeżyłam już dawno!


Ale najpierw może kilka słów o fabule. W filmie śledzimy losy postaci z przeróżnych epok i najdalszych zakątków świata. Poznajemy wielu bohaterów żyjących na przestrzeni 3 wieków: m.in. notariusza z XIX wieku, homoseksualnego muzyka z lat 30. XX wieku, amerykańską dziennikarkę żyjącą w latach 70. czy Azjatkę Sonmi z przyszłości. Ich wszelkie decyzje, tak dobre, jak i złe uczynki, mają realny wpływ na naszą planetę i decydują o tym, jak wygląda jej przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Scenarzyści opowiadają nam kilka historii umiejscowionych w odmiennym czasie i przestrzeni. Każda z tych opowieści ma przyporządkowany odrębny gatunek filmowy. Z tego względu „Atlas chmur” nie jest zwykłym, typowym filmem przygodowym. Elementy komediowe i melodramatyczne są łączone z wątkami science-fiction. Owa mieszanka gatunkowa raczej należy do udanych, choć niewątpliwie nie każdy wątek jest w takim samym stopniu wciągający.  


Owszem, film powala na kolana pod wieloma względami. Na przepiękne zdjęcia nie można się napatrzeć, a genialna muzyka towarzyszy nam podczas niemal całej projekcji, (która notabene trwa aż 3 godziny!).  Świetne kolory wraz z fantastyczną scenerią dają baśniowy efekt, który na pewno docenią miłośnicy filmów przygodowych. Poza tym charakteryzacja jest na najwyższym poziomie. Do tego stopnia, że w pierwszej scenie nie rozpoznałam powszechnie znanego i lubianego aktora, (żeby nie psuć Wam zabawy nie powiem kto pojawia się jako pierwszy na ekranie ;)).


Najsłabsze ogniwo filmu dla mnie stanowi fabuła. A dokładnie przesyt wątków i mnogość postaci. Zawiłość pewnych historii w połączeniu ze stosunkowo szybkim przeskakiwaniem z wątku na wątek dla niektórych może być ogromną przeszkodą w odbiorze „Atlasu chmur”. Wielowątkowość generuje również długość produkcji, która w mojej ocenie przekracza dozwolone granice. Wyznaję zasadę, że jeśli film trwa więcej niż 2 godziny, musi posiadać niezwykle interesujący scenariusz. Mimo iż sama historia (oparta na powieści  Davida Mitchella) jest ciekawa, to niewątpliwie została niemiłosiernie wydłużona, a na domiar złego jej kluczowe zdanie pada na ekranie co najmniej 4 razy, (a może i 5), co zupełnie psuje jego sens.  


Dystrybutor określił „Atlas chmur” mianem „największego filmowego widowiska roku”. Na pewno, pod względem wizualnym, jest godny uwagi (w końcu pracowali przy nim autorzy zdjęć do „Wichrów namiętności”, „Braveheart” czy „Pachnidła”). Przykro więc, że warstwa fabularna jest bardzo nierówna. Jak wspomniałam wcześniej, niektóre wątki śledzi się z zaciekawieniem, podczas gdy inne nie robią na nas żadnego wrażenia.  Podliczają wszystkie za i przeciw dochodzę do wniosku, że „Atlas chmur” nie jest nawet blisko poprzeczki, którą wysoko umieściły wcześniejsze obrazy duetu Wachowskich.  

You Might Also Like

7 komentarze

  1. Chce obejrzec ten film, ale jakiegoś większego parcia na niego nie mam. Po ostatnim filmie Wachowskich podchodzę z ostrożnością do ich nowej produkcji - a opinie są różne. Tak czy siak, coś więcej napiszę dopiero po obejrzeniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinie są wręcz diametralnie różne. Dla jednych to świetny film, fantastyczne widowisko. Dla innych ogromne rozczarowanie i totalne dno. Bezpośrednio po seansie stwierdziłam, że "Atlas chmur" jest porażką. Teraz, po kilku dniach refleksji, nie jestem aż tak drastyczna w jego ocenie. Film ratuje kilka rewelacyjnych elementów (jak muzyka, zdjęcia, charakteryzacja czy pojedyncze wątki). Zastanawiam się tylko czy to wystarczy, aby uznać produkcję za godną uwagi...

      Usuń
  2. Po samym trailerze mam ciarki . . . Zapraszam do mnie http://filmyktorewidzialem.wordpress.com/filmy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trailer jest świetny. Szkoda, że reszta filmu już znacznie gorszej jakości. Szalony misz masz sprawił, że wyszedł bardziej gniot niż cudowne, wizjonerskie kino....

      Usuń
  3. Zapowiada się bardzo fajny film. Mam nadzieję, że się nie zawiodę!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja po wyciu z kina czułam się jak zaczarowana. W filmie jest wszystko, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Jest wspaniała muzyka, zdjęcia są ucztą dla oczu, a elementy filozoficzne, powodują że jest to film "poważniejszy". Ja jestem pod ogromnym wrażeniem filmu i na pewno jeszcze do niego wrócę, aby wszystko przetrawić ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie! Nawet jakby mi zapłacili, to nie obejrzę go ponownie :D Choć muzyki z filmu słucham sobie czasem na YT, bo jest niezwykła! :)

      Usuń