Show must go on!

11:14

Spectre, Spectre, Spectre - wszędzie go teraz pełno! Billboardy, trailery w sieci, zwiastuny w telewizji, plakaty w kolorowych magazynach, ulotki. Czy nowy Bond jest wciągający porównywalnie do intensywności, z jaką go promowano?

(Źródło: forbes.com)

Bonda kocham całym sercem. Od zawsze! Najbardziej ze wszystkich uwielbiam go z twarzą Seana Connery'ego. Jest tam ogromna dawka męskości, dumy, siły, klasy. Nieco egoizmu i pychy. Troszkę cwaniastwa. I to jest właśnie dla mnie kwintesencja postaci agenta 007. Danielowi Craigowi zawsze było do niej stosunkowo daleko. Nie jest ani szalenie przystojny (lepszy już był Pierce Brosnan), ani wystarczająco charakterystyczny (jak m.in. Roger Moore), by idealnie odnaleźć się w tej roli. Wiem, wielu będzie go bronić do upadłego. Staram się to zrozumieć, choć przyznaję, że w moim odczuciu Craiga ratuje tylko fakt, że ostatnie perypetie wiernego agenta Jej Królewskiej Mości są po prostu inne, wyjątkowo specyficzne i dzięki temu przymykamy oko na nieporadnego Craiga. 

Dlaczego nieporadnego? Brakuje mu głównie charyzmy. I to nie tylko w "Spectre". W pozostałych częściach również. Nie zrozumcie mnie źle, nie kupuję Craiga - za to kupuję nową odsłonę Bonda.

(Źródło: youtube.com)

O "Spectre" sama słyszałam już chyba wszystko: za długi, za nudny, zbyt chaotyczny, za mało efektów, przesyt efektów itp. Może jestem nieobiektywna, ba! na pewno jestem nieobiektywna, ponieważ moje zafascynowanie serią bondowską - choć do obsesji jemu daleko - jest znaczące. Ale po zakończonym seansie byłam zadowolona. Bo Sam Mendes ponownie dał widzom wszystko, czego potrzebowali idąc do kina: interesującą fabułę, wartką akcję i ciekawe postacie.


(Źródła: moviepilot.com i polskieradio.pl)

Reżyser wykonał przyzwoitą robotę. Jest twórcą, po którego dzieła chętnie sięgam (bywa, że oglądam je kilkakrotnie, co w moim przypadku uchodzi za ewenement). I tak jak przy "Skyfall", tak w odnieseniu do "Spectre", nie pozostaję bezkrytyczna. Oba filmy nie zdobyły mnie w 100%, niemniej nie potrafię ich przekreślić. 

To po prostu kawał porządnego kina sensacyjnego. Nawet moja towarzyszka - Emilka z Po napisach końcowych - która zdecydowanie nie zalicza się do fanów Bonda, była usatysfakcjonowana. 

(Źródło: fanpop.com)
W "Spectre" nie brakuje bowiem niczego! Nieco zawiła historia niebezpiecznej, tajnej organizacji wyjawia nam fragmenty dzieciństwa Bonda. Spotkania z różnymi kobietami pokazują jak dojrzały agent 007 trochę zmienił swoje podejście do realcji damsko-męskich. Ponadto Bond w tej części pozostaje wierny swojej odsłonie z "Casino Royal" czy "Skyfall", gdzie przejawia ludzkie cechy. Bywa zmęczony, dowcipny, zalicza wpadki, zakochuje się. Nie jest już postacią nieskazitelnie 

Na dodatek mamy kilka naprawdę fajnych postaci drugoplanowych. Głównie zachwyca mnie nowe (no, już nie tak zupełnie nowe, bo objawione w "Skyafall") wcielenie Q. Poza tym nieźle spisuje się Ralph Finnes jako M (jednak nie dorównuje wspaniałej Judi Dench, która w tej roli była wręcz bezbłędna!). Za słaby punkt uznaję głównie kobiety Bonda. Bellucci jest za mało, by mogła zachwycić (choć sceny z jej udziałem są po prostu klimatyczne i wizualnie piękne, mają w sobie jakiś magnetyzm), a Seydoux nie przekonuje mnie do siebie (ani jej gra, ani postać, ani uroda). 


(Źródła: mashable.com i screenrant.com)
Podsumowując, "Spectre" to spektrum sprawdzonych, dobrych elementów bondowskich. Jest wszystko to, co niezbędne, by zadowolić jego fanów i zaciekawić tych jeszcze nieprzekonanych. Nie jest to najlepsza część, ale z pewności nie zaliczymy jej do słabej. Gdyby tylko dziewczyna Bonda była ładniejsza, a sam Bond nie był tak ckliwy i romantyczny, czułabym się w pełni zachwycona :)

(Źródło: youtube.com)

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Moim zdaniem Lea jest b. ładna, ale trochę mdła niestety. :) Za brakło jej charakteru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się nie podoba. W niewielu ujęciach wyglądała ładnie...

      Usuń