facebook instagram filmweb

Okiem Kinomaniaka

    • Strona główna
    • O mnie
    • .
    • -

    Bondomania wciąż trwa. I trwać będzie jeszcze przez kilka ładnych tygodni. "Skyfall" króluje w kinach, a krytycy wychwalają go pod niebiosa. Moim zdaniem jednak niesłusznie. Nie to, że nowy Bond jest kiepski, nieciekawy czy przewidywalny. Po prostu chyba nie przeskoczył poprzeczki stawianej tym razem naprawdę wysoko.

    (Źródło: telegraph.co.uk)

    Idąc do kina nie zaczytywałam się recenzjami. Nie zamierzałam znać szczegółów fabuły. Stwierdziłam, że chcę być zaskoczona przez Bonda wykreowanego przez Sama Mendesa. Nie nastawiałam się jednak na rewelacyjne widowisko. I słusznie, bo szczęka mi nie opadła.

    Pierwsze kilkanaście minut "Skyfall" to rozkosz dla oka. Fantastyczne zdjęcia, piękne krajobrazy, a do tego tempo, tempo, tempo! Akcja rozwija się idealnie. Wierny szpieg Jej Królewskiej Mości - mimo kilku zmarszczek - nadal ma świetną formę. Jego pościg za złodziejem dysku ze ściśle tajnymi danymi MI6 to prawdziwy majstersztyk. Jest krew, jest pot, są szybkie samochody i motocykle, jest walka wręcz oraz wymiana ognia. Gonitwa kończy się jednak tragicznie....Bond ginie! A tak się przynajmniej wszystkim wydaje. Trafiony w ramię wpada do rwącej rzeki gdzieś w Turcji. M pisze jego nekrolog, podczas gdy 007 popija piwko w ramionach pięknej kobiety. 


    (Źródła: dailymail.co.uk i telegraph.co.uk)                

    Podczas jego nieobecności siedziba brytyjskiego wywiadu zostaje zaatakowana przez terrorystów. Wegetujący w nadmorskiej, tureckiej wiosce Bond postanawia wrócić do służby, choć nie wyzbył się w pełni uczucia wypalenia zawodowego. Kilka miesięcy rzekomej śmierci miały mu pomóc w walce z depresją czy kryzysem wieku średniego. Terapia nie okazała się skuteczna. Mimo wszystko agent 007 stawia się w Londynie w gotowości do kolejnej misji. O dziwo jednak M nie jest dla niego pobłażliwa. Odsyła Bonda na testy: zarówno sprawnościowej, jak i psychologiczne. I chociaż ich wynik jest żenujący, przydziela mu nowe zadanie.    


    W tym miejscu zaczyna się właściwa akcja. Bond wyrusza w teren, by odnaleźć zleceniodawcę kradzieży dysku oraz sprawcę ataku na MI6. Nie będę jednak streszczać fabuły, która momentami trochę kuleje.
    Skupię się najpierw na dobrych stronach "Skyfall", których jest wiele.

    Liczne zwroty akcji, dobra gra aktorska (genialny Javier Bardem), ciekawe postacie, a do tego szczegóły takie jak świetna czołówka czy pewne nawiązania do starszych części sprawiają, że film ogląda się rewelacyjnie. Zaangażowanie Oskarowej obsady (Judi Dench, Javier Bardem czy nominowany za "Angielskiego pacjenta" Ralph Fiennes) było doskonałym pomysłem.                     



    (Źródło: ew.com)

    Ciekawym posunięciem była także zmiana Q. Dotychczasowy kwatermistrz MI6 to starszy pan, który wyposaża Bonda do pełnienia różnorodnych misji. Nowy Q to z pozoru żółtodziób. Młody, pod krawatem, w okularkach i z bujną grzywą. Na dodatek nie oferuje wybuchowych rekwizytów. Jednak ten jego "hipsterski look" w połączeniu z poczuciem humoru sprawia, że daję mu zielone światło.
                     
    (Źródło: telegraph.co.uk)

    W "Skyfall" były jednak elementy, które nie przypadły mi do gustu. Mam wrażenie, że w poprzednich częściach z Danielem Craigiem w roli głównej, kobiety zaczęły odgrywać ważne postacie. Były istotne w filmach. Zaś teraz wróciliśmy do klimatu sprzed "Casino Royale", gdzie panie stanowią wyłącznie piękny dodatek do 007. Są niejako na boku. Oczywiście poza M, która przoduje w 23. odcinku o Bondzie.

    Wiele osób doszukuje się "Batmana" w Bondzie. Szczerze mówiąc tych nawiązań do nolanowskiego Batmana jest całkiem sporo: obaj bohaterowie zaszywają się przed światem udając martwych, obaj wracają do rodzinnego domu i odwiedzają groby rodziców, obaj też mogą liczyć na pomoc starego kompana - przyjaciela rodziny. Ponadto w "Skyfall" czarny charakter jest stylizowany na Jokera. Tak charakterologicznie (szalony), jak i fizycznie (tlenione na blond włosy). Osobiście chyba nie kupuję tego czerpania z Batmana. Dla mnie Bond ma swój charakter, swoją stylistykę. I wciąganie w to elementów związanych z innym bohaterem jest zupełnie niepotrzebne.


    (Źródło: madameedith.blogspot.com)

    Nawet jeśli machnąć ręką na powyższe aspekty, największym grzechem twórców "Skyfall" są niedociągnięcia scenariuszowe. Tak tak, to się pojawia w najnowszej opowieści o 007. Dlaczego ginie M, skoro to jedna z - chronologicznie pierwszych - przygód Bonda? Dlaczego agent 007 przeżywa kryzys i wypalenie zawodowe, jeśli ledwie co rozpoczął służbę w MI6? Dlaczego - jak zauważa M podczas składania zeznań przed minister obrony narodowej - trudno zdefiniować współczesnych wrogów, skoro wciąż tkwimy - zgodnie z pierwszymi powieściami Iana Fleminga - w czarno-białym świecie, gdzie ci źli pochodzą głównie ze Związku Radzieckiego czy Chin? 
    Odpowiedzi na te pytania nie odnajdujemy w filmie. Z jednej strony obraz Sama Mendesa rozpoczyna więc bondowską serię (wprowadzenie postaci Evy Moneypenny), z drugiej zaś kończy ją w formie, jaką znaliśmy do tej pory (nowy Q, nowy M i 007 w kwiecie wieku). Czy kolejna misja agenta 007 będzie równie ekscytująca? Czy Bond bez genialnej Judi Dench w roli M zyska naszą sympatię? Dowiemy się już za jakiś czas. Póki co zachęcam do zobaczenia "Skyfall", bo to niewątpliwie odcinek jedyny w swoim rodzaju.
                               
                                                                                                    (Źródło: overland.org.au)





    Bez względu na to, czy film przypadnie nam do gustu, najnowsza przygoda 007 kasowy sukces i tak ma w kieszeni. Już w pierwszy weekend zarobiła prawie 78 milionów dolarów. A dodajmy, że "Skyfall" wciąż czeka na swoją premierę między innymi w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie. Na naszym podwórku produkcja spisała się na piątkę z plusem. W ciągu weekendu otwarcia zobaczyło ją nieco ponad 390 tysięcy widzów, co jest najlepszym wynikiem w Polsce od dwóch lat!
    Continue Reading
    Ostatnio, zupełnie przypadkiem, trafiłam na pliczek z muzyką filmową. I to wcale nie byle jaką! Zestawienie zatytułowanie "10 najlepszych soundtracków z 10 pięknych filmów", choć było subiektywnym zbiorem cudownych utworów z niemalże kultowych produkcji ostatnich lat, bardzo mi się spodobało.

    Znalazło się w nim między innymi "One day" z "Piratów z Karaibów", utwór Jamesa Hornera z obrazu "Braveheart" czy piosenka Alana Silvestri'ego z "Forresta Gumpa". Te kawałki na pewno wszyscy znają. Gdy tylko je usłyszymy, od razu - wręcz momentalnie - myślimy o filmach, do których zostały skomponowane. One wywołują te same emocje, które towarzyszyły nam podczas seansu. To wspaniałe, że naprawdę dobra ścieżka dźwiękowa jest w stanie zdziałać tak dużo :-)

    Oto link do wspomnianego zestawienia, (abyście też mogli zapoznać się z tymi wspaniałymi dźwiękami):
                                        
                                             


    Po wysłuchaniu wszystkich utworów przejrzałam listę z ich nazwami, kompozytorami oraz tytułami filmów, w których zostały wykorzystane. Większość obrazów widziałam już kiedyś. Niektóre nawet wielokrotnie. Były tam jednak trzy produkcje, o których chyba nigdy nie słyszałam: "Wbrew regułom" ("The cider house rules"), "Źródło młodości" ("Tuck everlasting") oraz "Wichry namiętności" ("Legends of the fall"). 
    Oczywiście postanowiłam szybko nadrobić zaległości. W ciągu zaledwie tygodnia obejrzałam je. I choć każdy film opowiadał inną historię, łączyło je jedno: wątek nieszczęśliwej, niespełnionej bądź po prostu trudnej miłości. Nie jestem wielką zwolenniczką komedii romantycznych, filmowych romansów i tym podobnych łzawych opowieści. Ale tytuły te zdecydowanie nie należą do kiepskich, sztampowych, nudnych. Zwłaszcza "Wichry namiętności", które dzięki gwiazdorskiej obsadzie (Anthony Hopkins, Brad Pitt, Aidan Quinn) i świetnemu scenariuszowi (na podstawie powieści Jima Harrisona), pozwalają wzruszyć się (prawie) do łez.
    Jeśli więc pierwsze mroźne dni zamierzacie ogrzać gorącą, filmową miłością, polecam przede wszystkim "Wichry namiętności". Chociaż piękne emocje zapewnią także "Źródło młodości" oraz "Wbrew regułom".

    Wracając jednak do tematu muzyki filmowej: utwory z jakich filmów są Wam szczególnie bliskie?

                        



    Continue Reading
    Kiedy rozpoczynano prace nad "Bitwą pod Wiedniem", liczyłam na solidną produkcję opowiadającą o jednym z bardzo chlubnych zwycięstw polskiej husarii. Nie czekałam na wybitny obraz ze świetnymi kreacjami aktorskimi, który zawojuje Europę zdobywając laury na różnych festiwalach. Sądziłam jedynie, że twórcy przedstawią w interesujący sposób wydarzenie, które dla młodych jest baaaardzo odległe (jak za króla Ćwieczka), a które - nie bójmy się tego powiedzieć - niejako zadecydowało o rzeczywistości w jakiej żyjemy. (Gdyby nie odsiecz wiedeńska do Europy wdarliby się Turcy, którzy - poprzez liczne grabieże - zwalczaliby chrześcijaństwo wprowadzając na jego miejsce islam). 

    Niestety, jak się okazało, moja wiara w wysoką jakość tego tytułu była wręcz naiwna. Zdaniem niektórych już sama nazwa zwiastowała katastrofę (skojarzenia z "Bitwą Warszawską", będącą dla wielu największą porażką polskiej kinematografii ostatnich lat, okazały się nieprzypadkowe). 



                                                   


    Plakaty i zwiastuny sugerują, że głównym wątkiem "Bitwy pod Wiedniem" jest udział polskich wojsk w pojedynku z Turkami. W rzeczywistości jednak polsko-włoska produkcja przedstawia głównie losy Marco z Aviano, mistyka czyniącego cuda (uzdrawia chromych, przywraca wzrok ślepym itp.). Więcej jest o nim niż o samej polskiej wyprawie do Wiednia, a to sprawia, że film ma inny wymiar. Poza tym, w moim odczuciu bardzo kuleje scenariusz, efekty specjalne są rodem z lat 90., a dialogi tak patetyczne, że aż żenujące. To wszystko sprawia, że film trwający ponad 2 godziny koszmarnie się dłuży!

    Jeśli więc zamierzacie potraktować film jako lekcję historii, niewątpliwie będziecie zawiedzeni. Bowiem obraz ten będzie znośny tylko, gdy obejrzy się go jako parodię filmów historycznych.

    Wszystkim miłośnikom kina historycznego z dobrego serca odradzam pójście na ten film. No chyba, że potrzebujecie sporej dawki śmiechu. Ale zaznaczam: będzie to śmiech przez łzy.



    Inne recenzje "Bitwy pod Wiedniem" znajdziecie tutaj:


    http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114548,12653461,Wpadki_historyczne_i_efekty_jak_sprzed_10_lat_to_nie.html

    http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=91346
    Continue Reading
    Zdecydowana większość świata filmowego (zarówno branży, jak i miłośników kina takich jak my) czeka na nowego Bonda. Mówimy o nim, piszemy, po stokroć oglądamy zwiastuny i przebieramy nogami, by już za moment zobaczyć 23.cześć przygód agenta 007.

    Nie wszyscy jednak kochają tę serię. A ja, choć bardzo lubię opowieści o wiernym szpiegu Jej Królewskiej Mości, ubóstwiam także filmy Tarantino. I chociaż "Skyfall" jeszcze nie widziałam ("Jak to się stało, że nie dostałam zaproszenia na uroczystą premierę w Royal Albert's Hall?!"), czekam już na styczniowy pokaz "Django", czyli najnowszej produkcji szalonego Quentina.



                                                     


    Akcja filmu rozgrywa się na południu Stanów zaledwie dwa lata przed wybuchem wojny domowej. Głównymi bohaterami "Django Unchained" są niewolnik Django (w tej roli Jamie Foxx) oraz niemiecki łowca głów dr King Schultz (zagrany przez Christopha Waltza). Schultz zajmuje się poszukiwaniem zbrodniczych braci Brittle i - jak się okazuje - tylko Django może pomóc mu w dopadnięciu uciekinierów. W zamian za pomoc w pojmaniu Brittle'ów obiecuje niewolnikowi to, co dla niego najważniejsze - upragnioną wolność. Jednak po wykonaniu zadania bohaterowie nie zamierzają się rozstawać. Rozpoczynają wspólne polowanie na najbardziej poszukiwanych kryminalistów Południa. Z każdym kolejnym zadaniem rosną łowieckie umiejętności Django, który postanawia odnaleźć i ocalić swoją żonę Broomhildę (Kerry Washington), sprzedaną dawno temu na targu niewolników. 

               

    Poszukiwania ukochanej wiodą naszych bohaterów do Calvina Candiego (Leonardo DiCaprio), bezwzględnego właściciela plantacji Candyland, gdzie niewolnicy są szkoleni do walk między sobą. Django i Schultz zdają sobie sprawę, że uwolnienie Broomhildy z takiego miejsca nie będzie łatwe...
           


                                                    


    Reżyser, jak ma to w swoim zwyczaju, pojawi się na ekranie. Najprawdopodobniej zagra epizodyczną postać jednego z regulatorów, którzy ścigają i terroryzują zbiegłych niewolników.
    Aby przekonać się czy "Django" będzie tak dobre jak poprzednie obrazy Tarantino, pozostaje nam cierpliwe czekać na polską premierę, która planowana jest na 18. stycznia.  A swoją drogą, który film Quentina lubicie najbardziej? :>
    Continue Reading
    Od dłuższego czasu wszyscy żyją tylko Bondem. Nic w tym dziwnego. Przecież właśnie mija 50 lat od premiery pierwszej, kinowej wersji przygód agenta 007. Wtedy był to Sean Connery w "Dr. No", teraz mamy Daniela Craiga w "Skyfall".



    Fani serii już zacierają ręce. W wielu kinach pierwsze seanse ruszą bowiem w nocy z czwartku na piątek. Zaczną się oczywiście o godzinie 00:07 :)

    Uroczystą premierę w Royal Albert's Hall mamy za sobą. To znaczy dziennikarze i krytycy mają za sobą. Nie zdradzają jednak zbyt wielu szczegółów. I dobrze, bo nowa odsłona przygód boskiego, brytyjskiego szpiega powinna pozostać tajemnicą. Przynajmniej póki co!

    Mimo wszystko mam coś i dla żądnych wiedzy :)
    Recenzent "Gazety Wyborczej", Jacek Szczerba, opowiada o wrażeniach związanych z filmem "Skyfall". Enjoy! :)

    http://kultura.gazeta.pl/kultura/10,114534,12719818,TYLKO_U_NAS__Po_premierze_w_Londynie_recenzja_najnowszego.html

    Continue Reading
    Newer
    Stories
    Older
    Stories

    Polub na Facebooku

    Śledź na Instagramie

    SnapWidget · Instagram Widget

    Szukaj

    recent posts

    Archiwum

    • ►  2020 (12)
      • ►  października 2020 (1)
      • ►  kwietnia 2020 (1)
      • ►  marca 2020 (3)
      • ►  lutego 2020 (4)
      • ►  stycznia 2020 (3)
    • ►  2019 (27)
      • ►  listopada 2019 (1)
      • ►  października 2019 (3)
      • ►  września 2019 (1)
      • ►  sierpnia 2019 (1)
      • ►  lipca 2019 (4)
      • ►  czerwca 2019 (2)
      • ►  maja 2019 (2)
      • ►  kwietnia 2019 (2)
      • ►  marca 2019 (3)
      • ►  lutego 2019 (3)
      • ►  stycznia 2019 (5)
    • ►  2018 (34)
      • ►  grudnia 2018 (2)
      • ►  listopada 2018 (3)
      • ►  października 2018 (3)
      • ►  września 2018 (3)
      • ►  sierpnia 2018 (4)
      • ►  lipca 2018 (1)
      • ►  czerwca 2018 (3)
      • ►  maja 2018 (3)
      • ►  kwietnia 2018 (3)
      • ►  marca 2018 (3)
      • ►  lutego 2018 (5)
      • ►  stycznia 2018 (1)
    • ►  2017 (38)
      • ►  grudnia 2017 (3)
      • ►  listopada 2017 (4)
      • ►  października 2017 (4)
      • ►  września 2017 (4)
      • ►  sierpnia 2017 (5)
      • ►  lipca 2017 (1)
      • ►  maja 2017 (3)
      • ►  kwietnia 2017 (1)
      • ►  marca 2017 (3)
      • ►  lutego 2017 (4)
      • ►  stycznia 2017 (6)
    • ►  2016 (36)
      • ►  grudnia 2016 (2)
      • ►  listopada 2016 (5)
      • ►  października 2016 (6)
      • ►  września 2016 (5)
      • ►  sierpnia 2016 (2)
      • ►  maja 2016 (1)
      • ►  kwietnia 2016 (8)
      • ►  marca 2016 (3)
      • ►  lutego 2016 (1)
      • ►  stycznia 2016 (3)
    • ►  2015 (57)
      • ►  grudnia 2015 (4)
      • ►  listopada 2015 (9)
      • ►  października 2015 (4)
      • ►  września 2015 (4)
      • ►  sierpnia 2015 (3)
      • ►  lipca 2015 (2)
      • ►  czerwca 2015 (2)
      • ►  maja 2015 (6)
      • ►  kwietnia 2015 (6)
      • ►  marca 2015 (5)
      • ►  lutego 2015 (6)
      • ►  stycznia 2015 (6)
    • ►  2014 (75)
      • ►  grudnia 2014 (8)
      • ►  listopada 2014 (12)
      • ►  października 2014 (17)
      • ►  września 2014 (15)
      • ►  sierpnia 2014 (5)
      • ►  lipca 2014 (1)
      • ►  czerwca 2014 (7)
      • ►  maja 2014 (2)
      • ►  kwietnia 2014 (5)
      • ►  marca 2014 (2)
      • ►  stycznia 2014 (1)
    • ►  2013 (11)
      • ►  listopada 2013 (1)
      • ►  października 2013 (4)
      • ►  września 2013 (1)
      • ►  lipca 2013 (1)
      • ►  czerwca 2013 (1)
      • ►  kwietnia 2013 (3)
    • ▼  2012 (21)
      • ►  grudnia 2012 (3)
      • ►  listopada 2012 (10)
      • ▼  października 2012 (5)
        • Bond jakiego nie znacie...
        • Weekend z romantyczną muzyką w tle
        • Przegrany pojedynek
        • Tarantino w natarciu
        • W krainie Bonda
      • ►  kwietnia 2012 (2)
      • ►  marca 2012 (1)

    Obserwatorzy

    Subskrybuj

    Posty
    Atom
    Posty
    Komentarze
    Atom
    Komentarze

    Czytam

    • Apetyt na film - blog filmowy
      Hello world!
      3 tygodnie temu
    • KULTURALNIE PO GODZINACH
      My Master Builder | Wyndham’s Theatre, London
      4 tygodnie temu
    • Z górnej półki
      Zielone Botki: Stylowe i Wygodne Buty na Każdą Okazję
      1 rok temu
    • FILM planeta
      FILMplaneta powraca!
      2 lata temu
    • ekran pod okiem
      A Virtual Reality Soldier Simulator
      5 lat temu
    • pocahontas recenzuje
      "Cheer" - serial Netflixa
      5 lat temu
    • Po napisach końcowych
      Październik w kinie (Joker, Był sobie pies 2, Czarny Mercedes, Boże Ciało, Ślicznotki, Zombieland: Kulki w łeb)
      5 lat temu
    • Filmowe konkret - słowo
      Dom, który zbudował Jack (2018) – wideorecenzja
      6 lat temu
    • skrawki kina
      ROMA
      6 lat temu
    • In Love With Movie
      9. Festiwal Kamera Akcja - relacja
      6 lat temu
    • WELUR & poliester
      „Casablanca” x Scenograficzne Szorty
      7 lat temu
    • movielicious - blog filmowy
      15. Tydzień Kina Hiszpańskiego
      10 lat temu
    • Skazany na Kino
      Zodiak (2007)
      10 lat temu
    Pokaż 5 Pokaż wszystko
    Obsługiwane przez usługę Blogger.

    Labels

    Oskary Sputnik WFF dokument dramat festiwal kino akcji kino europejskie kino polskie kryminał serial
    facebook instagram filmweb

    Created with by BeautyTemplates

    Back to top