facebook instagram filmweb

Okiem Kinomaniaka

    • Strona główna
    • O mnie
    • .
    • -

    Fanką Kristen Stewart nigdy nie byłam. Ale fakt, dziewczyna miewa pewne przebłyski. W "Sils Marii" patrzy się na nią bez frustracji czy poczucia zażenowania. I już myślałam, że to swoiste odbicie od dna po angażu w koszmarnej sadze "Zmierzch" aż tu nagle wzięła udział w projekcie, który nie ma większego sensu fabularnego i w którym wypada po prostu słabo.

    (Źródło: mrcsays.com)

    Główną bohaterką Olivier Assayas uczynił Maureen, młodą Amerykankę pracującą w Paryżu jako osobista asystentka wielkiej gwiazdy. Dziewczyna niemal nie widuje się z pracodawczynią, dla której wykonuje wiele rozmaitych, czasem błahych, zadań. Robi zakupy, dostarcza sukienki od najlepszych projektantów i ekstremalnie drogą biżuterię, aktualizuje system operacyjny w laptopie. Nie cierpi swojej pracy, ale dzięki niej nadal przybywa w stolicy Francji, gdzie niedawno na atak serca zmarł Lewis, jej brat bliźniak. Maureen cierpi na to samo schorzenie. Co więcej, oboje byli medium i przyrzekli sobie, że to, które umrze pierwsze przekaże drugiemu znak zza grobu. Po pracy zagląda więc do domu, w którym umarł Lewis, by przekonać się, czy obietnica zostanie spełniona. 


    (Źródło: youtube.com)

    Ten film jest dziwny. I to nie dlatego, że opowiada o zmarłych, którzy próbują skontaktować się ze światem żywych. Jest dziwny, bo reżyser ze zlepka kilku tematów chciał stworzyć piękną mozaikę. Problem w tym, że w rzeczywistości zamiast worka rozsądnych zagadnień o ludzkiej naturze, metafizyce i życiu pozagrobowym, które mogłyby rozbudować opowieść i nadać charakter głównej bohaterce, ma w zanadrzu tylko garść luźnych konceptów i ogólny szkic postaci. Bohaterce przylepia różne cechy: swoistą kleptomanię, żądzę bycia kimś innym oraz głębokie zainteresowanie transcendencją, lecz to za mało, by stworzyć dobre kino grozy czy solidny dramat/thriller. 

    W efekcie czujemy zażenowanie i niedosyt, a nijaka Stewart dodaje do tego jeszcze znudzenie. Mimika aktorki przywołuje na myśl gwiazdy, które zdecydowały się na zbyt dużą dawkę botoksu i teraz nie są w stanie przekazać żadnych emocji. Z Amerykanką jest niemal identycznie, gdyż swoją "grę" oparła na 2-3 minach. Jeśli połączymy to z kulawym scenariuszem, to naprawdę zaczynamy zastanawiać się z jakiego powodu filmem tym zachwycał się "Guardian" drwiąc z tych, którzy wybuczeli go podczas canneńskiego pokazu.



    (Źródła: craveonline.com i indiewire.com)

    "Personal Shopper" nie jest na szczęście zupełną porażką. Choć mamy tu nieprzemyślany miszmasz wątków, które do niczego nie prowadzą, to na plus można ocenić niewątpliwie dwa elementy: minimalizm pod względem postaci oraz ciekawe, otwarte zakończenie.

    Gdyby więc pominąć kilka scen, podkręcić dramaturgię w innych miejscach i nadać charakteru bohaterce granej przez Stewart, to mogłabym uwierzyć, że to kino godne Cannes.


    (Źródło: variety.com)

    Continue Reading

    "Zwariować ze szczęścia" to idealny przykład na to, że włoskie kino nie tylko bawi. Paolo Virzì udowadnia, że opowieść o kobietach borykających się z problemami psychicznymi nie jest daleka nam wszystkim, potencjalnie zdrowym na umyśle, a jego bohaterki pokazują jak olbrzymią siłę napędową w życiu człowieka stanowi wsparcie drugiej osoby, czyli po prostu przyjaźń.

    (Źródło: pulseradio.mk)

    Reżyser zderza ze sobą dwie kompletnie różne bohaterki. Beatrice (w tej roli Valeria Bruni Tedeschi) jest pełna życia i hałaśliwa. To egoistka i mitomanka, która musi być w centrum uwagi. Nieustannie podkreśla swoje arystokratyczne pochodzenie, mocno aspiruje do świata elit i za każdym razem przypomina jak wpływowych posiada przyjaciół. Choć została zdradzona i opuszczona przez najbliższych, nie traci optymizmu. W swoim szaleństwie pozostaje jednak prawdziwa. W życiu po prostu dąży do tego, by być szczęśliwa. Z kolei Donatella (Micaela Ramazzotti) to przeraźliwie smutna i strachliwa osoba. Jej wychudzona postać wyolbrzymia jeszcze wycofanie bohaterki. Widzimy, że jest absolutnym przeciwieństwem Beatrice: unika ludzi, nie mówi o sobie, jest pogrążona w żałobie. 

    Niespodziewana przyjaźń, która zaczyna kiełkować między bohaterkami nie należy do łatwych. Ale jak sami wiemy rzadko kiedy mamy róże bez kolców. I bardzo dobrze, że Virzì nie koloryzuje tej relacji. Początki są trudne, z czasem jednak obie panie zbliżają się do siebie. Chcąc nie chcąc wyjawiają też zbyt długo skrywane tajemnice, a dzięki temu wzmacniają łączące je więź. 

    (Źródło: youtube.com)

    To, co proponuje nam w swoim najnowszym obrazie Virzì z pozoru jest lekkie i humorystyczne. Kiedy jednak zgłębiamy się w losy przedstawionych nam postaci, dostajemy ciekawe, ponadczasowe prawdy dotyczące przyjaźni. Historia Beatrice i Donatelli udowadnia, że wsparcie drugiej osoby dodaje nam energii do działania oraz dostarcza nadzieję, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Niejednokrotnie wymaga od nas doświadczenia jakiejś zmiany, by móc spojrzeć na daną sytuację z innego punktu widzenia.  
    "Zwariować ze szczęścia" to też opowieść o tym, że każdy z nas skrywa w sobie pewną ranę, która może zaleczyć się dopiero, gdy zostanie pokazana komuś innemu. I chyba dlatego reżyser sięgnął też po klasykę. W jednej ze scen przywołuje nam na myśl kultowy dramat pt. "Thelma i Louise", w którym to doświadczone przez życie i zranione przez mężczyzn bohaterki, wyruszają w podróż po lepsze jutro. Jego bohaterki czynią podobnie - ich przemiana ma miejsce w drodze. 

    Chociaż seans poprzedniego filmu włoskiego twórcy ("Kapitał ludzki") nie wspominam najlepiej, nowość Virziego wypada zdecydowanie lepiej! To zabawny, ale skłaniający do refleksji komediodramat, którego plusów nie sposób wymienić jednym tchem. Ma solidny scenariusz, który najpierw intryguje, potem bawi i uczy, na końcu zaś wnosi elementy nostalgii i tym samym skłania nas do refleksji, świetne dialogi oraz wyraziste postacie fantastycznie zagrane. Zapewniam, obejrzycie go z przyjemnością! 


    (Źródła: fdb.pl i prawiekino.pl)

    Continue Reading

    "Chatę" dostałam kilka lat temu w formie urodzinowego prezentu od koleżanki. I nie powiem, naprawdę dobrze czytało mi się tę powieść. To historia, która - mam wrażenie - trafia tak do wierzących, jak i niewierzących, bo można ją odczytywać jako zapis idei Boga jako takiego (bez względu na to jaki koncept jest nam bliższy), a przede wszystkim jako zapis ludzkiej natury. Tym większy więc smutek, że ekranizacja nie wypadła najlepiej. 

    (Źródło: theshack.novie)

    Urocza, amerykańska rodzina, dla której wiara stanowi fundament życia. Odpowiedzialny ojciec, troskliwa matka i troje radosnych pociech. Dbają o siebie, lubią spędzać ze sobą czas, czego dowodem są częste weekendowe wyprawy. Na jedną z nich Mac (główny bohater) sam wyrusza z dziećmi. Podczas rozkosznego harcowania na kempingu dochodzi do tragedii - bez śladu znika najmłodsza córka, Missy. Zrozpaczona rodzina rozpoczyna gorączkowe poszukiwania i jeszcze przez długi czas nie jest w stanie funkcjonować normalnie po tym, co się stało. Ich relacje pogarszają się do tego stopnia, że stają się dla siebie niemal obcymi osobami. Gdy więc Mac znajduje w skrzynce tajemniczy list znikąd, postanawia wybrać się do chaty na szczycie pewnej góry, by podjąć ostatnią próbę poradzenia sobie z tą dramatyczną przeszłością.

    (Źródło: youtube.com)

    O ile mniej więcej jedna trzecia filmu jest naprawdę całkiem udana, to w reszcie uderza nas kompletne oderwanie od rzeczywistości. I choć rozumiem, że przełożenie "Chaty" na ekran nie należało do najłatwiejszych zadań, to już wybór tych scen, które po sfilmowaniu wychodzą dość karykaturalnie, stanowi chyba największy grzech twórców. Zamiast nieco pudrowej, ale jednocześnie dość poruszającej opowieści o walce z samym sobą i próbie wybaczenia sobie błędów, dostajemy obraz, w którym nie brakuje absurdu, niezręczności i wręcz infantylności. Chociaż Stuart Hazeldine wydaje się wiernie ekranizować powieść Williama P. Younga, nie umiał poradzić sobie z tymi epizodami, w których Bóg, pojawiający się przecież w filmie, wychodzi na raczej nieporadnego i niepoważnego. 

    Niewątpliwym plusem produkcji pozostaje jednak wplecenie w nią elementów humorystycznych. Dzięki nim zyskujemy przekonanie jakby Bóg miał dystans do siebie. Niestety wrażenie to pryska, gdy reżyser przeplata takie sceny z tymi niemal baśniowymi, które wydają się być wyjęte z filmu dla dzieci. W rezultacie dla osoby, która nie przepada za bajkami dla najmłodszych czy nawet dobrą fantastyką dla dorosłych (mea cupla!), seans "Chaty" - trwający dwie godziny! - to zdecydowanie bardziej walka o wytrwanie do końca niż katharsis*.

    *Tym, którzy chcą jednak przeżyć katharsis raczej polecam lekturę "Chaty". 



    (Źródła: trailers.apple.com i deon.pl)

    Continue Reading
    Newer
    Stories
    Older
    Stories

    Polub na Facebooku

    Śledź na Instagramie

    SnapWidget · Instagram Widget

    Szukaj

    recent posts

    Archiwum

    • ►  2020 (12)
      • ►  października 2020 (1)
      • ►  kwietnia 2020 (1)
      • ►  marca 2020 (3)
      • ►  lutego 2020 (4)
      • ►  stycznia 2020 (3)
    • ►  2019 (27)
      • ►  listopada 2019 (1)
      • ►  października 2019 (3)
      • ►  września 2019 (1)
      • ►  sierpnia 2019 (1)
      • ►  lipca 2019 (4)
      • ►  czerwca 2019 (2)
      • ►  maja 2019 (2)
      • ►  kwietnia 2019 (2)
      • ►  marca 2019 (3)
      • ►  lutego 2019 (3)
      • ►  stycznia 2019 (5)
    • ►  2018 (34)
      • ►  grudnia 2018 (2)
      • ►  listopada 2018 (3)
      • ►  października 2018 (3)
      • ►  września 2018 (3)
      • ►  sierpnia 2018 (4)
      • ►  lipca 2018 (1)
      • ►  czerwca 2018 (3)
      • ►  maja 2018 (3)
      • ►  kwietnia 2018 (3)
      • ►  marca 2018 (3)
      • ►  lutego 2018 (5)
      • ►  stycznia 2018 (1)
    • ▼  2017 (38)
      • ►  grudnia 2017 (3)
      • ►  listopada 2017 (4)
      • ►  października 2017 (4)
      • ►  września 2017 (4)
      • ►  sierpnia 2017 (5)
      • ►  lipca 2017 (1)
      • ►  maja 2017 (3)
      • ►  kwietnia 2017 (1)
      • ▼  marca 2017 (3)
        • Medium
        • Po prostu przyjaźń
        • Walka o przebaczenie
      • ►  lutego 2017 (4)
      • ►  stycznia 2017 (6)
    • ►  2016 (36)
      • ►  grudnia 2016 (2)
      • ►  listopada 2016 (5)
      • ►  października 2016 (6)
      • ►  września 2016 (5)
      • ►  sierpnia 2016 (2)
      • ►  maja 2016 (1)
      • ►  kwietnia 2016 (8)
      • ►  marca 2016 (3)
      • ►  lutego 2016 (1)
      • ►  stycznia 2016 (3)
    • ►  2015 (57)
      • ►  grudnia 2015 (4)
      • ►  listopada 2015 (9)
      • ►  października 2015 (4)
      • ►  września 2015 (4)
      • ►  sierpnia 2015 (3)
      • ►  lipca 2015 (2)
      • ►  czerwca 2015 (2)
      • ►  maja 2015 (6)
      • ►  kwietnia 2015 (6)
      • ►  marca 2015 (5)
      • ►  lutego 2015 (6)
      • ►  stycznia 2015 (6)
    • ►  2014 (75)
      • ►  grudnia 2014 (8)
      • ►  listopada 2014 (12)
      • ►  października 2014 (17)
      • ►  września 2014 (15)
      • ►  sierpnia 2014 (5)
      • ►  lipca 2014 (1)
      • ►  czerwca 2014 (7)
      • ►  maja 2014 (2)
      • ►  kwietnia 2014 (5)
      • ►  marca 2014 (2)
      • ►  stycznia 2014 (1)
    • ►  2013 (11)
      • ►  listopada 2013 (1)
      • ►  października 2013 (4)
      • ►  września 2013 (1)
      • ►  lipca 2013 (1)
      • ►  czerwca 2013 (1)
      • ►  kwietnia 2013 (3)
    • ►  2012 (21)
      • ►  grudnia 2012 (3)
      • ►  listopada 2012 (10)
      • ►  października 2012 (5)
      • ►  kwietnia 2012 (2)
      • ►  marca 2012 (1)

    Obserwatorzy

    Subskrybuj

    Posty
    Atom
    Posty
    Komentarze
    Atom
    Komentarze

    Czytam

    • Apetyt na film - blog filmowy
      Hello world!
      3 tygodnie temu
    • KULTURALNIE PO GODZINACH
      My Master Builder | Wyndham’s Theatre, London
      4 tygodnie temu
    • Z górnej półki
      Zielone Botki: Stylowe i Wygodne Buty na Każdą Okazję
      1 rok temu
    • FILM planeta
      FILMplaneta powraca!
      2 lata temu
    • ekran pod okiem
      A Virtual Reality Soldier Simulator
      5 lat temu
    • pocahontas recenzuje
      "Cheer" - serial Netflixa
      5 lat temu
    • Po napisach końcowych
      Październik w kinie (Joker, Był sobie pies 2, Czarny Mercedes, Boże Ciało, Ślicznotki, Zombieland: Kulki w łeb)
      5 lat temu
    • Filmowe konkret - słowo
      Dom, który zbudował Jack (2018) – wideorecenzja
      6 lat temu
    • skrawki kina
      ROMA
      6 lat temu
    • In Love With Movie
      9. Festiwal Kamera Akcja - relacja
      6 lat temu
    • WELUR & poliester
      „Casablanca” x Scenograficzne Szorty
      7 lat temu
    • movielicious - blog filmowy
      15. Tydzień Kina Hiszpańskiego
      10 lat temu
    • Skazany na Kino
      Zodiak (2007)
      10 lat temu
    Pokaż 5 Pokaż wszystko
    Obsługiwane przez usługę Blogger.

    Labels

    Oskary Sputnik WFF dokument dramat festiwal kino akcji kino europejskie kino polskie kryminał serial
    facebook instagram filmweb

    Created with by BeautyTemplates

    Back to top