Zwiastun "Legionów" zaintrygował mnie od początku. Dobre tempo, wielość różnorodnych wątków, świetne sceny batalistyczne, a to wszystko podane z bardzo mocnym soundtrackiem. Wręcz nie sposób przeoczyć taki trailer! Czy najnowsza polska superprodukcja wojenna zdobyła moje serce?
(Źródło: wrealu24.pl)
"Legiony" to kompilacja kina wojennego z klasycznym romansem. Historia dwojga zakochanych rozgrywana jest na tle prawdziwych wydarzeń. Ola (Wiktoria Wolańska) jest aktywną uczestniczką działań wojennych, oczywiście od zaplecza, w którym prężnie służyły kobiety m.in. jako sanitariuszki. Tadek (Bartosz Gelner) to odważny ułan, który wraz z przyjaciółmi zaciągnął się do Drużyn Strzeleckich, by walczyć o wolność Polski. Gdy otrzymuje rozkaz przeniesienia do innego oddziału, rozstaje się z narzeczoną obiecując ślub, gdy tylko wróci do swojej wybranki. Los jednak nie jest dla nich łaskawy. W obliczu bolesnej straty kogoś bliskiego, ogromnej samotności i nieustannej niepewności jutra człowiek szuka bratniej duszy. Dla bohaterów "Legionów" te uczucia nie są obecne. Jedni szukają ukochanego, inni mistrza czy przyjaciela jak Józek (Sebastian Fabijański), dezerter z carskiego wojska.
(Źródła: youtube.com)
Tym, co urzekało mnie w "Legionach" z pewnością są sceny batalistyczne. Wyglądają w zasadzie jak te z zachodnich superprodukcji. Zdecydowanie nie mamy się tu czego wstydzić! Fajne jest też ich tempo. Na plus należy ocenić także piękne kostiumy i dobrą charakteryzację. Frycz w roli Piłsudskiego wygląda fantastycznie! Jedynym niewypałem może być tutaj pyzaty Borys Szyc jako rotmistrz Dunin-Wąsowicz.
Początek filmu ogląda się bardzo dobrze. Mamy naprawdę udane wprowadzenie do sytuacji, w której mnóstwo przedstawicieli młodego pokolenia, bez wahania, porzuca swoje dotychczasowe życie: naukę, pracę, młodzieńcze marzenia i podejmuje się udziału w walkach o odzyskanie niepodległości dla ukochanej ojczyzny. W ten wir walk idą z dumą, z uśmiechem na ustach, a pierwsze niepowodzenia, wojenne porażki, pokazują im jak trudny będzie to bój i jak bolesna jest strata najbliższych.
W momencie, gdy lepiej poznajemy losy głównych bohaterów, scenariusz trochę się rozmywa. Za mało mamy w filmie wojennych perypetii tytułowych Legionów, za bardzo skoncentrowano się na szczegółach miłosnej historii. To sprawia, że wojenne kino akcji staje na dłuższą chwilę ckliwym romansidłem psującym efekt końcowy.
Drugim wątkiem, który za mocno przeciągnięto, jest historia oficera Wojska Polskiego, porucznika "Króla" (Mirosław Baka). Gdyby jego trudne doświadczenia związane z trafieniem do rosyjskiej niewoli, opowiedziano w krótszej formie, pewnie tylko by zyskała. W obecnej postaci jest moim zdaniem przegadana, a jej finał zbyt cukierkowy.
To w ogóle chyba główny zarzut do całej produkcji: momentami przegadana, na siłę ugrzeczniona, z puentą przekazaną bardzo dosłownie. Rozumiem, że w dużej mierze to film skierowany do młodych, stworzony z myślą o szkolnych wycieczkach, którym ma uzmysłowić jak wyglądały losy ich starszych kolegów walczących o naszą wolność. I tylko ze względu na przeznaczenie nowości Dariusza Gajewskiego ("Obce niebo") oceniam ją na 5/10, bo jestem przekonana, że był tu potencjał na znacznie więcej.
(Źródła: antyradio.pl, pap.pl i wirtualnemedia.pl)