facebook instagram filmweb

Okiem Kinomaniaka

    • Strona główna
    • O mnie
    • .
    • -

    Jak do tej pory to chyba najgorętszy i najbardziej wyczekiwany film wakacji '19. O jego premierze było głośno od dawna, ale to, co dzieje się w ostatnich dniach, bez wątpienia można nazwać szaleństwem. Plakaty, billboardy, zwiastuny są wszędzie! Soundtrack można usłyszeć nawet w telewizji śniadaniowej. Kogoś jeszcze to dziwi? Mnie nie: Disney właśnie wprowadził do kin nową odsłonę jednej ze swoich najpopularniejszych produkcji - "Króla Lwa". O tym nie sposób nie mówić.

    (Źródło: planetcinema.pl)

    Znów spotykamy uroczego Simbę, który wraz ze swoją towarzyszką przygód: Nalą, poznaje Lwią Ziemię. Znowu Skaza podstępem zabija Mufasę i wyrzuca z królestwa małego lewka, a ten trafia w nieznane miejsce, w którym zdobywa nowych przyjaciół: guźca Pumbę i surykatkę Timona. Raz jeszcze widzimy, jak dzięki wsparciu najbliższych, odzyskuje pewność siebie, by stawić czoła groźnemu rywalowi i zawalczyć o przywództwo nad całym królestwem. 
    Bohaterowie są więc znani, ich losy także bez zmian. Takie same dostajemy również piosenki, chociaż w nowym wykonaniu. Ale cała warstwa dialogowa i wizualna (tak głośno krytykowane live action!) jest zupełnie nowa. Nie wspominając już o wielu nowych głosach, którymi mówią postacie. Czy to wystarczy, by "Króla Lwa" zobaczyć ponownie?

    (Źródło: youtube.com)

    Mniemam, że niektórzy z Was mieli tak samo jak ja. Chcieli zobaczyć nowego "Króla Lwa", ale bali się, że nie spełni on Waszych oczekiwań. Ba, co gorsza zepsuje wspomnienia związane z poprzednią wersją, którą większość z nas oglądała we wczesnym dzieciństwie. Ja jednak przemogłam się i postanowiłam zobaczyć nowość Disneya. Czy żałuję?

    Nie, nie żałuję. A seans uznaję za naprawdę udany. Tak licznie i tak głośno krytykowane live action nie uznaję za największy grzech twórców. Chociaż scena otwierająca rzeczywiście wygląda trochę jak fragment dokumentu przyrodniczego, nie mam poczucia, że fabuła na tym straciła. Albo że z kina familijnego zrobiono materiał jak z "National Geographic". Mamy absolutnie nowe podejście do prezentacji losów Simby i zdecydowanie nie jest ono złe. A widownia, zwłaszcza ta najmłodsza, do której Disney kieruje swoje dzieła, była zachwycona tym, co widziała na ekranie. Na własne uszy słyszałam "ochy" i "achy" dotyczące chociażby tego jak słodziutko wygląda mały Simba.

    Warstwa wizualna z pewnością więc nie jest skazą nowego "Króla Lwa". Zdecydowanie słabiej wypada tu jednak muzyka. Choć usłyszymy niemal te same utwory znane z wersji z 1994 roku, to będą one wykonane przez inne osoby, w nieco odmiennej aranżacji. I wiele z nich nadal jest naprawdę dobra. Ogromna więc szkoda, że główny kawałek "Can you feel the love tonight" wyszedł najsłabiej. Równie kiepsko brzmi w wersji anglojęzycznej, w której śpiewa go Beyonce, jak i polskiej. Mimo sympatii do Beyonce i szacunku do jej zdolności wokalnych, jak dla mnie nie sprostała zadaniu. Nie była w stanie przebić utworu śpiewanego przez Eltona Johna. Rodzimi twórcy są za to zbyt nijacy i zupełnie pozbawienie energii, która aż bije z tego kawałka. 

    Co ciekawe, egzamin zdały za to "nowe głosy" naszych bohaterów. Niski ukłon należy się parze: Maciej Stuhr i Michał Piela za to jak dobrze spisali się w rolach nowego Timona i Pumby. Ich dubbingowe zadanie było chyba najtrudniejsze, bo mieli dorównać tym, którzy przeszli do historii swoją rewelacyjną pracą w "Królu Lwie" z 1994: Krzysztofowi Tyńcowi i Emilianowi Kamińskiemu. 

    Jeśli więc jednoznacznie miałabym opowiedzieć za lub przeciw nowej odsłonie kultowej produkcji, z pewnością ustawię się w szeregu tych, którzy są zadowoleni z seansu. Wciąż jest w tej historii dużo humoru, sporo wzruszenia i kilka mądrych myśli. Myślę, że to wystarczające argumenty, by zobaczyć (samemu, ze znajomymi, z rodzicami albo z własnymi dziećmi) zupełnie inną wersję ukochanego filmu z dzieciństwa.




    (Źródła: natemat.pl, zpop.pl i therookies.co)

    Continue Reading

    Maradona - geniusz piłkarski, bożyszcze kobiet. Niepokorny. Z licznymi uzależnieniami. Uwikłany z wiele romansów. Ale i ukochany syn, troszczący się o losy swoich najbliższych. Mocno zaangażowany w to, by na boisku dać z siebie i swojej drużyny 100% możliwości. Jaki jest naprawdę?

    (Źródło: moviesroom.pl)

    W najnowszej produkcji Asifa Kapadii poznajemy kultowego napastnika - Diego Maradonę. Argentyński piłkarz wzbudza sprzeczne emocje. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Sam również jest postacią niejednoznaczną. Z ust rodziców i sióstr wybrzmiewa, że bardzo dbał o losy najbliższych, właściwie sam utrzymywał całą rodzinę już od 15. roku życia. Jego kobiety znały inną twarz Maradony: uzależnionego od alkoholu, kokainy, korzystającego z usług prostytutek. Tę stronę poznali także dziennikarze, a za ich sprawą cała neapolitańska (i nie tylko) społeczność. 

    (Źródło: youtube.com)

    Dokument Kapadiego jest dość nietypowy. Mnóstwo w nim materiałów archiwalnych. Na tyle dużo, że fragmenty wywiadów z najbliższymi stanowią głównie komentarz do obrazków, które widzimy na ekranie. Nie ma tu w zasadzie ujęć charakterystycznych dla filmów dokumentalnych, w których to osoba wypowiadająca się na dany temat jest prezentowana w ujęciu typowym dla wywiadu (na jednolitym tle, w pozycji siedzącej, przodem do kamery). 
    To spory plus, bo ponad dwugodzinny seans jest dość dynamiczny i obfituje w liczne fotografie piłkarza, zapisy z najważniejszych meczów, urywki z rodzinnego archiwum, fragmenty z materiałów dziennikarskich. 

    Co ciekawe, w filmie usłyszymy również wiele osób. Z jednej strony wypowiadają się najbliżsi Maradony, z drugiej dziennikarze, trenerzy, przyjaciele z boiska. Są również komentarze samego bohatera produkcji, który - mam wrażenie, że dość szczerze, wiarygodnie - ocenia swoje poszczególne decyzje. Bywa przy tym krytyczny.

    W porównaniu do fantastycznej "Amy" "Diego" nie wypada aż tak rewelacyjnie. Nie wiem, czy to kwestia tego, że sama historia Winehouse była tak dramatyczna, wręcz tragiczna. Czy to sprawa muzyki świetnie działającej w produkcji, bo dość obrazowo opisującej wzloty i upadki artystki. Niemniej dla mnie najnowszy obraz brytyjskiego reżysera nie zrobił aż takiego wrażenie. Co nie znaczy, że jest zły! Absolutnie! 

    Seans "Senny" wciąż przede mną. Po obejrzeniu "Diego" nabrałam ochoty do zobaczenia tej brakującej cząstki układanki Kapadiego. A świeżutką nowość reżysera polecam wszystkim, nie tylko zagorzałym miłośnikom futbolu! Znajdziecie w niej mnóstwo faktów i troszkę humoru. A przede wszystkim słodko-gorzką opowieść o tym, jak trudno utrzymać się na szczycie i wciąż być zwykłym człowiekiem oraz jak szybko można stracić sympatię fanów.




    (Źródła: hollywoodreporter.com, the18.com i dialytimes.co.pk)

    Continue Reading

    "Jedynka" rozwaliła system! To była jedna z najlepszych produkcji obejrzanych w roku 2014. Wyśmienicie bawiłam się na seansie! Czy kontynuacja losów szalonej, francuskiej rodzinki sprostała wysokim oczekiwaniom? Sprawdźcie sami!



    (Źródło: i-znowu-zgrzeszylismy-dobry-boze.pl)

    Twórcy rewelacyjnej francuskiej komedii z 2014 ponownie zabrali się do pracy. Tym razem przedstawiają nam dalsze losy rodziny Verneuil. Po burzliwym ślubie najmłodszej córki przyszedł czas na niemalże powtórkę z rozrywki. Teraz dramatycznym momentem stają się narodziny najmłodszego wnuka. Smaczku dodaje fakt, że wszystkie córki (wraz z mężami) zaczynają marzyć o emigracji. Ojciec rodu dostaje furii. W ramach protestu wobec opuszczenia Francji przez jego najbliższych, wciela w życiu misterny plan rozkochania zięciów w swojej ojczyźnie.

    (Źródło: youtube.com)

    Nadal mamy świetnych bohaterów, którzy (zwłaszcza najstarsza para rodu: Claude i Marie), zostali fantastycznie zagrani. Wciąż jest sporo humoru i to takiego niepoprawnego politycznie. Brakuje jednak polotu w tych komicznych dialogach i sytuacyjnych gagach. Zbyt wiele jest przewidywalnych zachowań i niezbyt śmiesznych wypowiedzi. Albo nawet śmiesznych, ale nie tak zabawnych jak w "jedynce".

    To dość typowy problem sequelów komediowych. Kiedy pierwsza część okazuje się mistrzostwem świata, kolejna ma znacznie trudniejszy start. Wszyscy oczekują żartów najwyższych lotów i w gigantycznej ilości, a to niełatwo osiągnąć. 
    Mimo więc całkiem fajnej atmosfery, "I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże!" wypada gorzej. Co nie znaczy, że to istna porażka. Co to, to nie! Z pewnością uśmiejecie się sporo razy, a kilka nawet na głos. Nie ma jednak co nastawiać się na powtórkę projekcji sprzed 5 lat. 

    A recenzję części pierwszej znajdziecie TU. Kto nie widział, niech nadrabia! To seans, który śmiało można powtórzyć - z pewnością nadal będzie Was bawił. :)



    (Źródła: kultura.onet.pl, eska.pl i falakina.pl)

    Continue Reading

    W "Mojej gwieździe: Teen Spirit" Max Minghella udowadnia, że wie jak robi się dobre filmy. Jego debiut reżyserski jest naprawdę udany! W dużej mierze to zasługa genialnej Elle Fanning, która fantastycznie zagrała nieco zakompleksioną, lecz bardzo utalentowaną młodą Polkę wychowującą się na małej, brytyjskiej wyspie. Właśnie ze względu na Elle powinniście czym prędzej nadrobić seans.



    (Źródło: pinterest.com)

    Violet ma 17 lat i kocha śpiewać. Jej zamiłowanie to nie wszystko, bo oprócz niego ma też ogromny talent wokalny. Muzyka jest jej sposobem radzenia sobie ze stresem, samotnością i nastoletnim buntem. Stanowi  formę ucieczki z niełatwej codzienności (szkoła, dorywcza praca w barze, pomoc matce w domowych obowiązkach) do lepszego świata. 

    Kiedy więc dostrzega billboard ogłaszający nabór do nowej edycji muzycznego talent show, błyskawicznie postanawia stawić się na castingu. Walka o miejsce w finale jest bardzo wyrównana. Nie wszystko idzie po myśli Violet, która wbrew matce przystępuje do konkursu. Czy uda jej się spełnić swoje marzenie, wystąpić na wielkiej scenie, oczarować publiczność i wygrać kontrakt?



    (Źródło: youtube.com)

    O sile "Mojej gwiazdy: Teen Spirit" dowodzi kilka rzeczy. Przede wszystkim to fajny scenariusz. Nigdy mamy tu typową outsiderkę, nieco zahukaną, niezbyt pewną siebie, która staje do walki o swoje marzenia, jednak sposób zaprezentowania tej, wydawałoby się dość wtórnej opowieści, jest na tyle ciekawy, że z przyjemnością przyglądamy się zmaganiom głównej bohaterki. I to bohaterki świetnie zagranej! Bo kto jak kto, ale Elle Fanning rewelacyjnie spisała się w swojej roli! Jest krucha i silna zarazem. Trochę wycofana, ale i odważna, kiedy trzeba. W finałowej scenie emanuje taką energią, że nie sposób spuścić ją z oczu!

    Drugim bohaterem filmu jest... muzyka. To ona nadaje klimat produkcji. Odzwierciedla to, co siedzi w głowie Violet: jej strach, wrażliwość, ale też wolę walki. Popowe dźwięki, częściowo wyciągnięte sprzed 15 lat, sprawiają, że nie raz, nie dwa, tupniemy nóżką podczas seansu. To zdecydowanie dobry znak dla filmu muzycznego.

    Omawiając "Moją gwiazdę: Teen Spirit" nie można zapomnieć o tym, który ją wymyślić. I zrealizował. Max Minghella, bo on jest scenarzystą oraz reżyserem produkcji, naprawdę dobrze się spisał. Zaproponował całkiem udaną wersję historii, którą niby widzieliśmy już na ekranie wiele razy, ale w zupełnie nowej odsłonie. Pomysł okazał się chyba strzałem w dziesiątkę, bo reżyserski debiut ogląda się bardzo przyjemnie, co zawdzięczamy - poza świetną Elle i dość dobrym scenariuszem, kawałkowi niezłej muzyki i fajnemu montażowi.




    (Źródła: stylowy.net, kultura.gaztea.pl i rollingstone.com)


    Continue Reading
    Newer
    Stories
    Older
    Stories

    Polub na Facebooku

    Śledź na Instagramie

    SnapWidget · Instagram Widget

    Szukaj

    recent posts

    Archiwum

    • ►  2020 (12)
      • ►  października 2020 (1)
      • ►  kwietnia 2020 (1)
      • ►  marca 2020 (3)
      • ►  lutego 2020 (4)
      • ►  stycznia 2020 (3)
    • ▼  2019 (27)
      • ►  listopada 2019 (1)
      • ►  października 2019 (3)
      • ►  września 2019 (1)
      • ►  sierpnia 2019 (1)
      • ▼  lipca 2019 (4)
        • Król Lew, A.D. 2019
        • Boski Diego
        • Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu
        • Talent Show
      • ►  czerwca 2019 (2)
      • ►  maja 2019 (2)
      • ►  kwietnia 2019 (2)
      • ►  marca 2019 (3)
      • ►  lutego 2019 (3)
      • ►  stycznia 2019 (5)
    • ►  2018 (34)
      • ►  grudnia 2018 (2)
      • ►  listopada 2018 (3)
      • ►  października 2018 (3)
      • ►  września 2018 (3)
      • ►  sierpnia 2018 (4)
      • ►  lipca 2018 (1)
      • ►  czerwca 2018 (3)
      • ►  maja 2018 (3)
      • ►  kwietnia 2018 (3)
      • ►  marca 2018 (3)
      • ►  lutego 2018 (5)
      • ►  stycznia 2018 (1)
    • ►  2017 (38)
      • ►  grudnia 2017 (3)
      • ►  listopada 2017 (4)
      • ►  października 2017 (4)
      • ►  września 2017 (4)
      • ►  sierpnia 2017 (5)
      • ►  lipca 2017 (1)
      • ►  maja 2017 (3)
      • ►  kwietnia 2017 (1)
      • ►  marca 2017 (3)
      • ►  lutego 2017 (4)
      • ►  stycznia 2017 (6)
    • ►  2016 (36)
      • ►  grudnia 2016 (2)
      • ►  listopada 2016 (5)
      • ►  października 2016 (6)
      • ►  września 2016 (5)
      • ►  sierpnia 2016 (2)
      • ►  maja 2016 (1)
      • ►  kwietnia 2016 (8)
      • ►  marca 2016 (3)
      • ►  lutego 2016 (1)
      • ►  stycznia 2016 (3)
    • ►  2015 (57)
      • ►  grudnia 2015 (4)
      • ►  listopada 2015 (9)
      • ►  października 2015 (4)
      • ►  września 2015 (4)
      • ►  sierpnia 2015 (3)
      • ►  lipca 2015 (2)
      • ►  czerwca 2015 (2)
      • ►  maja 2015 (6)
      • ►  kwietnia 2015 (6)
      • ►  marca 2015 (5)
      • ►  lutego 2015 (6)
      • ►  stycznia 2015 (6)
    • ►  2014 (75)
      • ►  grudnia 2014 (8)
      • ►  listopada 2014 (12)
      • ►  października 2014 (17)
      • ►  września 2014 (15)
      • ►  sierpnia 2014 (5)
      • ►  lipca 2014 (1)
      • ►  czerwca 2014 (7)
      • ►  maja 2014 (2)
      • ►  kwietnia 2014 (5)
      • ►  marca 2014 (2)
      • ►  stycznia 2014 (1)
    • ►  2013 (11)
      • ►  listopada 2013 (1)
      • ►  października 2013 (4)
      • ►  września 2013 (1)
      • ►  lipca 2013 (1)
      • ►  czerwca 2013 (1)
      • ►  kwietnia 2013 (3)
    • ►  2012 (21)
      • ►  grudnia 2012 (3)
      • ►  listopada 2012 (10)
      • ►  października 2012 (5)
      • ►  kwietnia 2012 (2)
      • ►  marca 2012 (1)

    Obserwatorzy

    Subskrybuj

    Posty
    Atom
    Posty
    Komentarze
    Atom
    Komentarze

    Czytam

    • Apetyt na film - blog filmowy
      Hello world!
      3 tygodnie temu
    • KULTURALNIE PO GODZINACH
      My Master Builder | Wyndham’s Theatre, London
      4 tygodnie temu
    • Z górnej półki
      Zielone Botki: Stylowe i Wygodne Buty na Każdą Okazję
      1 rok temu
    • FILM planeta
      FILMplaneta powraca!
      2 lata temu
    • ekran pod okiem
      A Virtual Reality Soldier Simulator
      5 lat temu
    • pocahontas recenzuje
      "Cheer" - serial Netflixa
      5 lat temu
    • Po napisach końcowych
      Październik w kinie (Joker, Był sobie pies 2, Czarny Mercedes, Boże Ciało, Ślicznotki, Zombieland: Kulki w łeb)
      5 lat temu
    • Filmowe konkret - słowo
      Dom, który zbudował Jack (2018) – wideorecenzja
      6 lat temu
    • skrawki kina
      ROMA
      6 lat temu
    • In Love With Movie
      9. Festiwal Kamera Akcja - relacja
      6 lat temu
    • WELUR & poliester
      „Casablanca” x Scenograficzne Szorty
      7 lat temu
    • movielicious - blog filmowy
      15. Tydzień Kina Hiszpańskiego
      10 lat temu
    • Skazany na Kino
      Zodiak (2007)
      10 lat temu
    Pokaż 5 Pokaż wszystko
    Obsługiwane przez usługę Blogger.

    Labels

    Oskary Sputnik WFF dokument dramat festiwal kino akcji kino europejskie kino polskie kryminał serial
    facebook instagram filmweb

    Created with by BeautyTemplates

    Back to top