facebook instagram filmweb

Okiem Kinomaniaka

    • Strona główna
    • O mnie
    • .
    • -

    Nie oszukujmy się, jakiś czas temu polskie kino wyszło na prostą. Po latach 90. spędzonych w bagienku komedii romantycznych i sensacyjnych klasy B nadszedł czas na powrót do źródła. Do porządnego kina gatunkowego docenianego również poza naszymi granicami oraz do solidnych seriali, na emisję których czeka co tydzień chyba co drugi Polak. Jedną z takich produkcji z pewnością jest "Belfer" w reżyserii znakomitego Łukasza Palkowskiego.

    (Źródło: vod.pl/belfer)
    Nauczyciel polskiego z warszawskiego liceum nagle trafia do szkoły na prowincji. W małym miasteczku Dobrowice doszło w ostatnich dniach do tragicznego wydarzenia. W pobliskim lesie znaleziono ciało Oli, jednej z uczennic, niezbyt lubianej prymuski. Okazuje się, że dziewczyna była w ciąży, chciała się rozstać z chłopakiem, nie mówiła o wszystkich swoich planach rodzicom, a jedyną powiernicą większości jej tajemnic była Ewelina, skrycie zakochana w jej chłopaku Maćku, który jest szkolnym freakiem, outsiderem. 
    Śledztwo niewiele wnosi, sprawa jest trudna do rozwiązania, a tytułowy belfer Paweł Zawadzki (Maciej Stuhr) próbuje wgryźć się tak w okoliczności wypadku, jak i małomiasteczkową rzeczywistość, przy okazji odkrywając inne sekrety mieszkańców Dobrowic.

    (Źródło: youtube.com)

    Dlaczego "Belfra" dobrze się ogląda? Przede wszystkim ze względu na historię, jaką chcą nam opowiedzieć jego twórcy. Wątek tajemniczej śmierci młodej dziewczyny i w jakiś sposób powiązane z nią inne, niejasne zdarzenia, to materiał na dość długą produkcję, która cały czas trzyma widza w napięciu. Zwłaszcza, że scenariusz napisał Jakub Żulczyk, który do miana gwiazdy polskiej literatury współczesnej zaczął pretendować od czasu ogromnego sukcesu powieści (swoją drogą świetnej, bardzo polecam!) "Ślepnąc od świateł". 

    Niczego jednak nie osiągnie sam dobry pomysł scenariuszowy, bez realizatora bez wizji artystycznej. Tu jednak duet mamy silny, bo za reżyserię odpowiada Łukasz Palkowski, twórca obsypanych nagrodami "Bogów" oraz naprawdę dobrego dramatu z Sonią Bohosiewicz i Marcinem Kwaśnym - "Rezerwat". 


    (Źródło: belfer.canalplus,pl)
    Trzecim filarem produkcji jest fantastyczna obsada. Mamy tu grono genialnych, doświadczonych aktorów (Magdalena Cielecka, Łukasz Simlat, Paweł Królikowski, Agnieszka Popławska) oraz wielu, zdolnych młodych adeptów sztuki aktorskiej (Sebastian Fabijański, Józef Pawłowski, Mateusz Więcławek, Malwina Buss). To sprawia, że dramaturgia zostaje utrzymana na przyzwoitym poziomie w każdym odcinku. Tu w zasadzie nie ma ani słabszych wątków ani słabszych scen. Częściowo jest to zasługą solidnego scenariusza, w którym Żulczyk sprytnie bohaterem uczynił również samo miasteczko. Osadzenie historii w realiach polskiej prowincji było bardzo dobrą decyzją, gdyż nadało całości swoisty klimat.
    Jeśli ktoś z Was, jeszcze nie widział nawet odcinka "Belfra", zachęcam do nadrobienia zaległości. Może nie jest to majstersztyk, ale na pewno bardzo dobra kryminalna propozycja "made in Poland".

    (Źródło: filmweb.pl)

    Continue Reading

    Dolan uwielbia pokazywać ludzkie relacje. Zwłaszcza te niełatwe: związkowe, przyjacielskie, rodzinne. Właśnie ostatnie z wymienionych szczególnie intensywnie porusza w najnowszych filmach - "Mamie" i "To tylko koniec świata". Jego najświeższa produkcja, której wyczekiwałam od premiery w Cannes, już w samym zwiastunie kpi skrajnymi emocjami i mocno oddziałuje na widza. Byłam ciekawa, na ile taki sam efekt gwarantuje seans całego dzieła.  

    (Źródło: tiff.net)
    Nowość młodego, aczkolwiek bardzo już doświadczonego i niewątpliwie utalentowanego, reżysera rozgrywa się wokół powrotu Louisa, głównego bohatera (Gaspard Ulliel) w rodzinne strony. Mężczyzna wraca do domu po 12-letniej nieobecności. Niegdyś wybrał karierę dramatopisarza i zdecydował się porzucić wszystko to, z czym był dotychczas związany. Konfrontacja z bliskimi po tak długiej nieobecności budzi w nim strach. Jest on tym większy, że ów powrót nie został podyktowany nostalgią za starymi czasami czy tęsknotą za matką bądź rodzeństwem, a bardziej pragmatycznie - chęcią wyznania im prawdy o swojej poważnej choroby i swoistego również pożegnania się z nimi.

    (Źródło: youtube.com)
    "To tylko koniec świata" zachwyca już od pierwszego kadru. Osobiście bardzo podobała mi się scena otwarcia, będąca kompilacją ujęć skupionych na detalu. Poza tym niemal w każdej scenie czuć klimat kina charakterystycznego dla Dolana. To wybrzmiewa tak w kolorystyce, kadrowaniu, jak i muzyce, która jest zawsze niebywale dopasowana. 

    Największą pracę wykonali tu jednak niezwykli aktorzy. Szczególnie świetnie wypada Vincent Cassel w roli Antoine'a, karmiącego się kompleksami starszego brata-despoty oraz Marion Cotillard jako jego stłamszona, neurotyczna żona. Ich kreacje przemawiają do nas totalnie. Całkowicie wierzymy w każde ich słowo, wiarygodny jest każdy gest, każde spojrzenie. Oni naprawdę stali się postaciami, w które mieli wcielić się w filmie i właśnie dzięki temu tak głęboko przeżywamy ich bardziej i mniej intymne wyznania. A należy przyznać, że i tym razem Dolan nie oszczędza nam scen pełnych dramaturgii. I co najważniejsze, to poczucie skrępowania, zestresowania, smutku, wstydu, bólu i bezradności z ekranu płynnie przechodzi na widownię. W pewnym momencie po plecach przechodzą nam ciarki z zażenowania, jakbyśmy znaleźli się, jak przypadkowy przechodzeń, w środku rodzinnej awantury. Niespodziewanie weszli w jej sam środek i obserwowali eskalację. 

    Ten genialny wydźwięk filmu nieco psuje jednak główny bohater. I choć Gaspard Ulliel ma za sobą kilka dobrych ról i wyróżnia go charakterystyczna twarz, to nie jest w pełni przekonujący. Albo sama postać Louisa jest zbyt papierowa, bez wyrazu, albo Ulliel nie potrafił wybić tych sprzecznych emocji siedzących w bohaterze. Dla mnie Louis jest płaską postacią, brakuje w nim energii, tej iskry, która niegdyś rozbłysła i pozwoliła mu podjąć odważną decyzję pozostawienia bliskich dla wielkiej kariery. Teraz widzimy go jako ducha. Fizycznie jest obecny z rodziną, ale jego umysł i myśli są gdzie indziej. Może powrót na rodzinne łono po latach sprawił, że czuje, że nie ma prawa zabierać głosu w rodzinnych sprzeczkach. Mnie jednak nawet takie tłumaczenie nie przekonuje do Louisa i tylko przez niego "To tylko koniec świata" rozpatruję jako wyłącznie dobry film wierząc, że Dolana stać wciąż na więcej.


    (Źródła: youtube.com i thefilmstage.com)

    Continue Reading

    Przez 10 dni mogliśmy obejrzeć chyba około 140 filmów, w tym 25 dokumentów i ponad 60 krótkometrażowych produkcji. W tym czasie wiele obrazów miało swoje środkowoeuropejskie, a czasem nawet światowe premiery. Po seansach odbywały się spotkania z twórcami kinami: reżyserami, producentami, aktorami, scenarzystami. Dla mnie ten czas to zawsze swoiste Święto Kina. I przyznam szczerze: jestem szczęśliwa, że po raz kolejny mogłam w nim uczestniczyć! 


    (Źródło: wff.pl)
    Poniżej zrobiłam małe podsumowanie kilku z obejrzanych produkcji. Mam nadzieję, że choć niektóre z nich wejdą do naszych kin, byście i Wy mieli okazję je nadrobić.


    (Źródło: youtube.com)

    Dokument "Putin Forever" mówi o sytuacji współczesnej Rosji. Reżyser mówi o brutalnej polityce rosyjskiego prezydenta, pokazując zarówno jego zwolenników, jak i przeciwników. Skupia się jednak na tych drugich, bo widać i czuć, że się z nimi zgadza. Zdaje się, że pod wieloma słowami swojego głównego bohatera - opozycyjnego aktywisty Wsiewołodowa Czernozuba, podpisałby się bez wahania. To sprawia, że trudno jest uwierzyć w wiarygodność obrazu, nawet jeśli sami stawiamy siebie w kontrze do Władimira Putina.

    Film jest w kinach od 16. października.
    OCENA: 4/10


    (Źródło: film.onet.pl)

    To była jedna z gorętszych premier na 32. Warszawskim Festiwalu Filmowym. Na seans koprodukcji polsko-amerykańskiej pt. "Prawdziwe zbrodnie" czekało wielu. Zwłaszcza, że miał to być thriller ze śmietanką rodzimych aktorów (Robert Więckiewicz, Agata Kulesza, Piotr Głowacki, Maja Ostaszewska) ze znanymi zagranicznymi nazwiskami (Jim Carrey, Charlotte Gainsbourg).
    Dawna sprawa kryminalna powraca, gdy pojawiają się nowe dowody. Niegdyś zasłużony, teraz odstawiony na boczny tor policjant, ma szansę odkupienia win i doprowadzenia śledztwa do końca. Niestety w sprawę zamieszany jest skorumpowany szef policji oraz znany, kontrowersyjny pisarz, którego fragment powieści łudząco przypomina opis morderstwa. Choć sama zajawka jest interesująca, intrygi brak w tym filmie. Gdyby nie mroczne zdjęcia trudno byłoby o utrzymanie kryminalnego klimatu. Na niekorzyść wpływa pewna teatralność całej produkcji, zbyt długa i częsta gra na zbliżeniach oraz dość mocno naciągany scenariusz. Jednym z nielicznych plusów jest możliwość zobaczenia Carreya w niekomediowej roli (do tej pory nie miałam takiej możliwości),ale w kontrze pojawia się Więckiewicz, którego wiedzieliśmy na ekranie w wielu dużo lepszych rolach. Miało być wielkie WOW, jest raczej rozczarowanie. Albo przynajmniej spory niedosyt.

    Film miał swoją światową premierę właśnie na WFF - 12. października.
    OCENA: 5,5/10

    (Źródło: cojestgrane.pl)

    "Szukając schronienia" to film o tym, jak ogromna rajska wyspa, za jaką dla wielu uchodzi Australia, jest bezlitosna dla uchodźców. Dokument bardzo dobitnie pokazuje nieludzką, australijską politykę imigracyjną, która nie daje szansy na osiedlenie tym, którzy - narażając własne życie - uciekli z ojczyzny pogrążonej w wojnie i zdecydowali się na niebezpieczną podróż po nowe życie, po drugą szansę. Szansy tej jednak nie dostają. Automatycznie trafiają do obozów uchodźców ulokowanych na odległych wyspach - Nauru i Manus. Tam, po wielu dniach bez żadnego zadania, żadnej pracy, a co najgorsze - żadnej szansy na lepsze życie i nadziei na bycie z rodziną (kobiety i dzieci trafiają do innych obozów niż mężczyźni), popadają w depresję, kaleczą swoje ciała i próbują popełnić samobójstwo.

    Światowa premiera filmu odbyła się 26. kwietnia.
    OCENA: 6/10


    (Źródło: youtube.com)

    Film "Plac zabaw" Bartosza M. Kowalskiego to częściowe przeniesienie na obraz prawdziwej historii nastolatków (bohaterowie mają po 12-13 lat), w których rodzi się - albo po prostu dochodzi w końcu do głosu - agresja. Z tym filmem miałam jednak duży problem. Segmentacja opowieści na kilka części jest do pewnego stopnia zrozumiała. Młodzi aktorzy wcielający się w postacie Gabrysi, Szymka i Czarka spisują się na medal. Szkoda tylko, że nie można tego powiedzieć o scenarzystach i samym reżyserze. Dorośli zapragnęli rozgłosu i, bazując na niebywale tragicznym wydarzeniu, zbudowali historię o przemocy wśród małoletnich, o ich bezwzględności i okrucieństwie. By dodać dramatyzmu (a może tylko wzmocnić kontrowersję) nagrano drastyczne sceny. Finał wręcz miażdży!
    Nie zrozumcie mnie źle. Dobrze, że film tak mocno działa na emocje i nie pozostawia nas obojętnym, ubolewam tylko nad tym, że rozgrywa się on wyłącznie na płaszczyźnie emocji, bo nie stawia prawie żadnych pytań, a z pewnością na żadne nie odpowiada.

    Polska premiera produkcji zaplanowana jest na 18. listopada.
    OCENA: 3/10


    (Źródło: vimeo.com)

    Rewelacyjny! Genialny! Niesamowity! Dokument pt. "W środku wulkanu" o sukcesie reprezentacji Islandii w eliminacjach na Euro 2016 podbił moje serce! Jeszcze nie tak dawno stroniłam od dokumentów. Zakładam, że wśród Was nie brakuje osób z takim podejście, którzy w dodatku nie przepadają za piłką nożną. Zapewniam, film Sævara Guðmundssona momentalnie wciąga. I bardzo dobrze ogląda się go do samego końca. W dużej mierze to zasługa samych bohaterów, a są nimi naprawdę życzliwi, pogodni, zaangażowani w swoją pracę i zżyci między sobą piłkarze. Ich przyjaźń jest prawdziwa, bo ta autentyczność aż bije z ekranu. Zasługą zaś reżysera jest to, że potrafił ją pokazać. "W środku wulkanu" pochłonęło mnie na tyle, że na napisach końcowych żałowałam, iż nie pokazano dalej części piłkarskich rozgrywek, czyli już samego turnieju Euro, na którym to islandzka reprezentacja futbolowa skradła sympatię chyba całej Europy.

    Film miał swoją światową premierę właśnie na WFF - 13. października.
    OCENA: 8/10


    (Źródło: youtube.com)

    Jesteście zafascynowani tematyką wojenną w kinie? Polecam bardzo mocny dokument o zawodzie fotoreportera wojennego. O blaskach, a przede wszystkim o cieniach tego zawodu (a raczej tej misji, bo wyjazd w charakterze reportera w tereny objęte konfliktem zbrojnym są niewątpliwie misją) mówi "Dobry dzień, żeby umrzeć". Już sam tytuł jest znamienny. Mnie pójście na seans nakłoniło obejrzenie na festiwalu Wiosna Filmów dramatu pt. "Głośniej od bomb", którego główna bohaterka jest właśnie reporterką wojenną, próbującą pogodzić pracę będącą jednocześnie pasją z życiem rodzinnym.
    Obraz Harolda Monfilsa odsłania nieznane wątki niebezpiecznej codzienności fotoreporterów. Reżyser pokazuje nam wycinek ich życia w ekstremalnych, wojennych warunkach, sposoby na odreagowanie stresu oraz przeszkody w powrocie do normalnego życia.

    Film miał światową premierę 14. czerwca.
    OCENA: 7/10



    Jak co roku wybrano zwycięzców konkursów odbywających się w ramach kolejnej edycji WFF. O tym, które produkcje wygrały przeczytacie TUTAJ. 
    Continue Reading

    Jak ja lubię to uczucie! Gdy przed rozpoczęciem festiwalu czytasz opisy wielu filmów i próbujesz wyłuskać to, co naprawdę będzie godne uwagi. Gdy decydujesz się na obejrzenie danej produkcji w nadziei, że to będzie dobrze spędzony czas. Gdy tuż przed seansem pojawia się dreszczyk emocji, czy to na pewno był dobry wybór. Zwłaszcza to, gdy zaraz po ostatniej scenie możesz śmiało przyznać: "Tak, to był kawał naprawdę dobrego kina!"

    (Źródło: remezcla.com)
    Wertując tegoroczny program na Warszawski Festiwal Filmowy zaznaczyłam kilkanaście obrazów, które chciałam zobaczyć. Ale tylko na kilka miałam OGROMNĄ chrapkę. Jednym z nich był amerykański dramat w reżyserii Rafaela Palacio Illingwortha pt. "Między nami". Ta kameralnie opowiedziana historia o miłości we współczesnych czasach przywołała mi na myśl mieszankę wspaniałej, sentymentalnej produkcji "Ona" z Joaquinem Phoenixem w roli głównej oraz poruszający, irański dramat "Rozstanie" nagrodzony  w 2012 roku Oskarem za najlepszy film nieanglojęzyczny. I wiecie co? Nie pomyliłam się, to był równie emocjonujący i zapadający w pamięć seans.

    (Źródło: showbizcafe.com)
    Głównie bohaterowie - Dianne i Henry, są parą. Ich sześcioletni związek właśnie zaczyna przeobrażać się w swoiste narzeczeństwo. Ba, stopniowo (raz rozsądniej, innym razem bardziej pochopnie) podejmują długofalowe decyzje, snują dalekosiężne plany. Okazuje się jednak, że bycie razem nie jest tak łatwe. Że fakt, iż znamy kogoś naprawdę dobrze, nie gwarantuje sukcesu. Że gdzieś w wirze codzienności gubimy magię miłości, gasimy iskrę, która niegdyś zapłonęła w naszych sercach i w związku z tym to, co nowe, kusi mocno. Tak jest i w przypadku Henry'ego, którego zaczyna fascynować fanka jego twórczości filmowej, i w przypadku Dianne, która zaczyna flirtować z jednym ze swoich klientów.

    Obraz Illingwortha to więc próba udokumentowania wielu współczesnych par oraz blasków
    i cieni ich relacji. Reżyser niebywale subtelnie, a jednocześnie tak wyraziście pokazuje nam to, co z jednej strony stworzyło związek Dianne i Henry'ego, to wszystko, co nadal spaja ich, nie pomijając różnic nie do pogodzenia występujących między nimi, punktów zapalnych wielu ich kłótni oraz zwyczajnych, ludzkich ułomności. Robi to tak dobrze, w sposób tak bardzo przemyślany, że czujemy się jakbyśmy oglądali dokument. Jego spostrzeżenia dotyczące relacji międzyludzkich są tak celne, że nikt nie mógłby odmówić produkcji Illingwortha wiarygodności. "Między nami" momentami niezmiernie nas bawi, częściej jednak wywołuje smutek, nostalgię, rozczarowanie. Idealnie emocje te potęguje perfekcyjna warstwa techniczna. Głównie jest to świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, która szczególnie mocno działa na nas w scenie marszu Henry'ego przez miasto. Na uznanie zasługują również zdjęcia - kadry koncentrujące się na detalach oraz chłodna kolorystyka całej produkcji także nadają dość pesymistyczny nastrój całemu dziełu.

    W pewnym momencie filmu bohaterka rzuca proste, ale tak kluczowe pytanie: "Co zrobić, żeby wciąż było fajnie?". Jaką dostaje odpowiedź dowiecie się oglądając "Między nami" (liczę, że trafi do dystrybucji!), bo reżyser swoim filmem próbuje właśnie znaleźć, albo tylko wskazać nam, rozwiązanie jednego z najistotniejszych problemów ludzkości: tego, co zrobić, by uratować związek, gdy wypala się żar miłości, namiętności, przyjaźni, który niegdyś tak żywo płonął między dwojgiem ludzi.

    (Źródło: showbizcafe.com)

    Continue Reading

    To jeden z tych polskich filmów, na które niemal wszyscy czekali. To jeden z tych rodzimych reżyserów, którego wszyscy znają i doceniają. To także jedno z tych wydarzeń, które jest dla nas, Polaków, bardzo ważne. I trudne zarazem. I co tu dużo mówić, trudno się również ogląda ekranizację rzezi wołyńskiej, bo obraz Smarzowskiego jest taki jak całe jego kino: mocny, dosłowny, na wskroś autentyczny.

    (Źródło: filmweb.pl)
    Najnowszy film Smarzowskiego to próba przedstawienia wydarzeń, które rozpoczęły się latem 1943. Reżyser w bardzo naturalistyczny wręcz sposób pokazuje najbardziej drastyczne momenty czystki etnicznej na Ukrainie. Już sam zwiastun wbija nas w fotel! Sami zobaczcie!

    (Źródło: youtube.com)

    Tym, co najmocniej wyróżnia "Wołyń" na tle wielu innych produkcji historycznych, jest autentyczność. Tak cała scenografia i charakteryzacja, jak również dosłowność scen walki, niezwykle silnie przemawia do widza. Dzięki temu czujemy się bardziej związani z bohaterami filmu, ponieważ ten tak realny obraz odczytujemy niemalże jak dokument, a nie fabułę osadzoną na tle prawdziwych zdarzeń. Owa realność sprawia, że film staje się brutalny, a przez to i emocjonalny. Bo myślę, że mało kto jest w stanie patrzeć na sceny podpalania dziecka, odcinania kobiecie głowy czy wieszania na stryczku bez mrugnięcia okiem, bez drżenia serca.

    Ta autentyczność występuje z pewnością na poziomie obrazu. Jeśli zaś chodzi o prawdę historyczną nie jestem specjalistą, by wygłaszać opinię, czy "Wołyń" Smarzowskiego jest obiektywnym przedstawieniem zdarzeń, czy jednak wybiela Polaków. Jednak śledząc bacznie to, co działo się na ekranie, odniosłam wrażenie, że reżyser próbował być fair. Nie zrobił z bohaterów polskiego pochodzenia jedynie prawych obywateli i dobrych katolików. Pokazał także tych mściwych, zawistnych, żądnych pieniędzy i bezpieczeństwa kosztem lojalności czy zwyczajnej, ludzkiej przyzwoitości. Podobnie też postąpił z przedstawicielami drugiej strony barykady - wśród postaci ukraińskich możemy znaleźć i tych, którzy opowiadają się za dobrem, miłością, pokojem. 


    (Źródło: filmwolyn.org)
    Co nietypowe, w "Wołyniu" przez długi czas panuje cisza. Może nie dosłowna, ale taka pozbawiona dialogów. Nie ma tu długich rozmów między bohaterami czy wielkich monologów. W pewnym momencie orientujemy się, że główna bohaterka wyraża nam siebie przede wszystkim postawą, spojrzeniem, grymasem, czynami. Że jej wypowiedzi są sporadyczne, bo słowa tylko jakby dopełniają jej działania. 

    Film nie jest jednak idealny. Akcja rozwija się nieco zbyt wolno, a całość jest zdecydowanie za długa. Mniej więcej w połowie seansu dochodzimy do wniosku, że nasza bohaterka - Zosia, jest dziewczyną ściągającą na siebie wszystkie nieszczęścia świata. Oczywiście zabieg ten miał na celu pokazanie, jak z wieloma trudnymi, czasami krytycznymi sytuacjami musieli zmagać się wówczas Polacy zamieszkujący Wołyń. Odnoszę więc wrażenie, że bardziej wnikliwe i jasne dla widza-laika przedstawienie sytuacji społeczno-politycznej, która doprowadziła do rzezi wołyńskiej, szybsze tempo akcji oraz rozbicie wszystkich przedziwnych zdarzeń na większą liczbę bohaterów niż obrazowanie ich na przykładzie jednej, biednej Zosi, dodałoby jakieś energii całej produkcji, która de facto jest naprawdę dobra. A co najważniejsze budzi w nas emocje, z którymi musimy sobie poradzić oraz skłania do refleksji, a o to przecież chodzi w kinie nienastawionym wyłącznie na rozrywkę.



    (Źródło: filmwolyn.org)
    Continue Reading

    Gdy w skrzynce pocztowej znajduję List do Widza, a na mieście pojawiają się pierwsze plakaty Warszawskiego Festiwalu Filmowego wiem, że mamy już jesień. I to z całym jej dobrodziejstwem - filmowymi przeglądami! Ciąg eventów dla każdego prawdziwego kinomaniaka zaczyna się bowiem w październiku w Warszawie i co roku raduję się, że to moje rodzinne miasto.

    (Źródło: wff.pl)
    Żeby ułatwić Wam wybór tytułów, które warto obejrzeć w ramach tegorocznej edycji wydarzenia, uważnie przejrzałam program całego festiwalu, zapoznałam się z najgorętszymi i najbardziej niszowymi propozycji, a poniżej przedstawiam te filmy, które wzbudziły moją największą ciekawość. Wszystkie podzieliłam na 3 grupy: te, które trzeba zobaczyć, te, które warto obejrzeć i te najbardziej intrygujące.

    (Źródło: youtube.com)


    TRZEBA ZOBACZYĆ

    Honorowy obywatel, reż. Gaston Duprat, Mariano Cohn

    Hiszpańsko-argentyńska produkcja będąca tegorocznym filmem otwarcia. Opowieść o wybitnym pisarzu, który po latach powraca do rodzinnej mieściny. Czy po latach życia w wielkim świecie odnajdzie choć nić porozumienia z miasteczkiem, z którego pochodzi? 

    Nie gap się w mój talerz, reż. Hana Jusić
    Chorwacko-duński dramat o młodej kobiecie, która z dnia na dzień staje się głową swojej rodziny. Bohaterka podejmuje pracę na dwa etaty, zajmuje ojcem po udarze i znikąd nie ma pomocy. W ramach odreagowania rosnącego stresu uprawia niezobowiązujący seks z przypadkowymi partnerami, poznając smak wolności. Pytanie tylko, czy to jest to, czego szuka.


    (Źródło: hollywoodreporter.com)
    Między nami, reż. Rafael Palacio Illingworth
    Wydaje się, że to dość kameralna historia o miłości, wierności i lojalności w tak dziwnych czasach, w jakich przystało nam żyć. Gdy nowość kusi za rogiem.

    To tylko koniec świata, reż. Xavier Dolan
    Chyba nie przesadzę, gdy napiszę, że niemal wszyscy czekają na ten film! Najnowszy obraz Dolana (złotego dziecka kanadyjskiej kinematografii) wzbudza szum już od dawna. A od czasu premiery w Cannes wręcz nie schodzi miłośnikom kina z ust. Czekam i ja. Ogromnie. Zwłaszcza po rewelacyjnej "Mamie".


    (Źródło: youtube.com)

    Prawdziwe zbrodnie, reż. Alexandros Avranas
    Obraz, który wzbudził ogromne zainteresowanie. Amerykańsko-polska produkcja o nutce kryminalnej ze śmietanką polskiego kina (na ekranie m.in. Robert Więckiewicz, Agata Kulesza czy Piotr Głowacki). Thriller psychologiczny o zabójstwie biznesmena o tyle dziwnym, bo przypominającym przypadek opisany w pewnej książce...

    Putin Forever?, reż. Kirill Nenashey
    Dokumenty oglądam rzadko, to fakt. Ale na festiwalach staram się obejrzeć choć kilka. Ten o rosyjskim polityku zaintrygował mnie tak silnie, że wpisałam go na listę filmów, które muszę zobaczyć. Już przebieram nogami na to, co o Putinie będą mówili Rosjanie pokazani na ekranie.




    (Źródło: youtube.com)


    WARTO OBEJRZEĆ

    Dzieciak, reż. Philippe Lioret
    Zapowiada się nieco melancholijna opowieść. O rodzinie, miłości, wybaczeniu, życiu i śmierci. Główny  bohater nigdy nie poznał swojego ojca. Będąc już dojrzałym mężczyzną dostaję informację o jego śmierci. Podejmuje więc decyzję o uczestnictwie w pogrzebie. Czym będzie dla niego ta podróż?



    (Źródło: le-paecte.com)
    Utonięcie, reż. Bette Gordon
    Amerykański obraz z pogranicza thrilleru i kryminału, a ostatnio pojawia się wiele bardzo dobrych produkcji tego gatunku. Historia psychologa przypadkiem ratującego tonącego chłopaka, którego - jak się okazuje - przed laty wsadził do więzienia za sprawą opinią, jaką wydał. Obecność młodzieńca w pobliżu domu (i żony!) bohatera staje się jednak dziwna, nieprzypadkowa, wręcz niebezpieczna. Jak zakończy się ta historia?

    W środku wulkanu, reż. Saevar Gudmundsson
    Niebywale fascynujący dokument o nieprawdopodobnej sile i determinacji islandzkiej reprezentacji piłki nożnej, która na Mistrzostwach Świata rozgromiła zespół piłkarzy z Wielkiej Brytanii. Jako fanka najważniejszych piłkarskich wydarzeń muszę to zobaczyć!




    (Źródło: youtube.com)

    Faceci z jajami, reż. Diego Galán 
    Próba sportretowania hiszpańskiej kultury macho zaciekawia od razu. Reżyser chce zaprezentować jak, na przestrzeni lat, zmieniał się ideał hiszpańskiego mężczyzny, jak ewoluowało określenie "macho". Jako miłośniczka Hiszpanii, nie mogę opuścić takiego seansu!

    Teatr życia, reż. Peter Svatek
    Kanadyjski dokument o jedzeniu, marnotrawstwie, a przede wszystkim o życiu. Reżyser pokazuje jadłodajnię dla uchodźców i bezdomnych,która prowadzona jest przez najlepszych kucharzy świata. Przyznacie chyba, że już z samego opisu bije dużo dobra :)


    (Źródło: playbackonline.ca)

    CIEKAWE PROPOZYCJE

    Dobry dzień, żeby umrzeć, reż. Harold Monfils
    Gdy tylko zobaczyłam ten tytuł, wiedziałam, że powinnam go obejrzeć. Przede wszystkim dlatego, że to dokument tworzony przez 5 lat, a pokazujący aż 12 lat brytyjskich konfliktów wojennych. Ponadto pokazuje ogromną pasję żołnierzy do tego, co robią, ich pełne poświęcenie. I tu na myśl przychodzą mi dwie ostatnie produkcje - "Głośniej od bomb" Joachima Triera oraz "Wojna" Tobiasa Lindholma.


    (Źródło: youtube.com)

    Wystarczy odwagi (Powrót), reż. John E. Robertson
    Trochę love story. Ale nie takie bajkowe. Bohaterowie pochodzą z innych światów, ale przypadkowo ich drogi się krzyżują. Czy los będzie dla nich łaskawy?

    Nauczycielka, reż. Jan Hřebejk
    Historia rozgrywa się na początku lat 80. w Czechosłowacji, gdzie przyjazna nauczycielka zostaje oskarżona o manipulowanie swoimi uczniami. Portret władzy i korupcji sprzed kilkudziesięciu lat. 




    (Źródło: youtube.com)

    Sekret Aidy, reż. Alon Schwarz, Shaul Shwarz
    Film o rozliczeniu przeszłości. Historia braci, którzy po raz pierwszy spotykają się po 60 latach i wspólnie zaczynają odkrywać rodzinne tajemnice. 


    Plac zabaw, reż. Bartosz M. Kowalski
    Przerażający dramat o patologii wśród młodzieży. Film o tym, jak niewinne dzieci stają się niebezpiecznymi nastolatkami. Jak w nich rodzi się zło. Podobno to film trudny, z drastycznymi scenami. Jednak sam zwiastun nie pozwala o nim zapomnieć. Dlatego pójdę zobaczyć "Plac zabaw", który pokazywano również na Festiwalach Filmowych w Gdyni i w San Sebastian.


    (Źródło: youtube.com)

    Zagubiona serenada, reż. Masato Ozawa
    Japoński dramat o przemocy seksualnej. Historia dwóch kobiet: nauczycielki gry na pianinie oraz jej uczennicy. Obie padły ofiarami ojca dziewczynki. Film o cierpieniu, potrzebie oczyszczenia oraz... spełnianiu marzeń.


    Ponadto chciałabym wybrać się na choć jeden zestaw najlepszych polskich filmów krótkometrażowych. Szczególną uwagę przykuły dwa tytuły Klary Kochańskiej, która jest wschodzącą gwiazdą polskiej kinematografii - "Melancholia" (etiuda dokumentalna o kobietach dyskutujących o życiu) oraz "Lokatorki" (etiuda fabularna o młodej kobiecie, która nabyła mieszkanie na aukcji komorniczej, co - jak się szybko okazuje - nie było dobrym pomysłem...), które zgarnęły studenckiego Oskara, czyli statuetkę Student Academy Award.

    (Źródło: youtube.com)

    Ponadto kusi mnie "Zawód: Marzyciel" w reżyserii Katarzyny Sawickiej. Ta ostatnia propozycja wydaje się być bombą motywacyjną, prawdziwym źródłem inspiracji i energii do działania. Oto bowiem studenci ostatniego roku Łódźkiej Filmówki odpowiadają na pytanie: "Gdzie widzisz siebie za 5 lat?". O projekcie można przeczytać TU.

    (Źródło: youtube.com)

    Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam w zaplanowaniu Waszego harmonogramu na tegoroczny Warszawski Festiwal Filmowy. Po seansach czekam na Wasze opinie w komentarzach oraz na fan page'u (klik-klik) :)

    Pełen program WFF znajdziecie TUTAJ.
    Continue Reading
    Newer
    Stories
    Older
    Stories

    Polub na Facebooku

    Śledź na Instagramie

    SnapWidget · Instagram Widget

    Szukaj

    recent posts

    Archiwum

    • ►  2020 (12)
      • ►  października 2020 (1)
      • ►  kwietnia 2020 (1)
      • ►  marca 2020 (3)
      • ►  lutego 2020 (4)
      • ►  stycznia 2020 (3)
    • ►  2019 (27)
      • ►  listopada 2019 (1)
      • ►  października 2019 (3)
      • ►  września 2019 (1)
      • ►  sierpnia 2019 (1)
      • ►  lipca 2019 (4)
      • ►  czerwca 2019 (2)
      • ►  maja 2019 (2)
      • ►  kwietnia 2019 (2)
      • ►  marca 2019 (3)
      • ►  lutego 2019 (3)
      • ►  stycznia 2019 (5)
    • ►  2018 (34)
      • ►  grudnia 2018 (2)
      • ►  listopada 2018 (3)
      • ►  października 2018 (3)
      • ►  września 2018 (3)
      • ►  sierpnia 2018 (4)
      • ►  lipca 2018 (1)
      • ►  czerwca 2018 (3)
      • ►  maja 2018 (3)
      • ►  kwietnia 2018 (3)
      • ►  marca 2018 (3)
      • ►  lutego 2018 (5)
      • ►  stycznia 2018 (1)
    • ►  2017 (38)
      • ►  grudnia 2017 (3)
      • ►  listopada 2017 (4)
      • ►  października 2017 (4)
      • ►  września 2017 (4)
      • ►  sierpnia 2017 (5)
      • ►  lipca 2017 (1)
      • ►  maja 2017 (3)
      • ►  kwietnia 2017 (1)
      • ►  marca 2017 (3)
      • ►  lutego 2017 (4)
      • ►  stycznia 2017 (6)
    • ▼  2016 (36)
      • ►  grudnia 2016 (2)
      • ►  listopada 2016 (5)
      • ▼  października 2016 (6)
        • Miasteczko zagadek
        • Powrót syna marnotrawnego
        • 32. WFF - małe podsumowanie
        • Na dobre i na złe
        • Człowiek człowiekowi wilkiem
        • 32. Warszawski Festiwal Filmowy - moje rekomendacje
      • ►  września 2016 (5)
      • ►  sierpnia 2016 (2)
      • ►  maja 2016 (1)
      • ►  kwietnia 2016 (8)
      • ►  marca 2016 (3)
      • ►  lutego 2016 (1)
      • ►  stycznia 2016 (3)
    • ►  2015 (57)
      • ►  grudnia 2015 (4)
      • ►  listopada 2015 (9)
      • ►  października 2015 (4)
      • ►  września 2015 (4)
      • ►  sierpnia 2015 (3)
      • ►  lipca 2015 (2)
      • ►  czerwca 2015 (2)
      • ►  maja 2015 (6)
      • ►  kwietnia 2015 (6)
      • ►  marca 2015 (5)
      • ►  lutego 2015 (6)
      • ►  stycznia 2015 (6)
    • ►  2014 (75)
      • ►  grudnia 2014 (8)
      • ►  listopada 2014 (12)
      • ►  października 2014 (17)
      • ►  września 2014 (15)
      • ►  sierpnia 2014 (5)
      • ►  lipca 2014 (1)
      • ►  czerwca 2014 (7)
      • ►  maja 2014 (2)
      • ►  kwietnia 2014 (5)
      • ►  marca 2014 (2)
      • ►  stycznia 2014 (1)
    • ►  2013 (11)
      • ►  listopada 2013 (1)
      • ►  października 2013 (4)
      • ►  września 2013 (1)
      • ►  lipca 2013 (1)
      • ►  czerwca 2013 (1)
      • ►  kwietnia 2013 (3)
    • ►  2012 (21)
      • ►  grudnia 2012 (3)
      • ►  listopada 2012 (10)
      • ►  października 2012 (5)
      • ►  kwietnia 2012 (2)
      • ►  marca 2012 (1)

    Obserwatorzy

    Subskrybuj

    Posty
    Atom
    Posty
    Komentarze
    Atom
    Komentarze

    Czytam

    • Apetyt na film - blog filmowy
      Hello world!
      3 tygodnie temu
    • KULTURALNIE PO GODZINACH
      My Master Builder | Wyndham’s Theatre, London
      4 tygodnie temu
    • Z górnej półki
      Zielone Botki: Stylowe i Wygodne Buty na Każdą Okazję
      1 rok temu
    • FILM planeta
      FILMplaneta powraca!
      2 lata temu
    • ekran pod okiem
      A Virtual Reality Soldier Simulator
      5 lat temu
    • pocahontas recenzuje
      "Cheer" - serial Netflixa
      5 lat temu
    • Po napisach końcowych
      Październik w kinie (Joker, Był sobie pies 2, Czarny Mercedes, Boże Ciało, Ślicznotki, Zombieland: Kulki w łeb)
      5 lat temu
    • Filmowe konkret - słowo
      Dom, który zbudował Jack (2018) – wideorecenzja
      6 lat temu
    • skrawki kina
      ROMA
      6 lat temu
    • In Love With Movie
      9. Festiwal Kamera Akcja - relacja
      6 lat temu
    • WELUR & poliester
      „Casablanca” x Scenograficzne Szorty
      7 lat temu
    • movielicious - blog filmowy
      15. Tydzień Kina Hiszpańskiego
      10 lat temu
    • Skazany na Kino
      Zodiak (2007)
      10 lat temu
    Pokaż 5 Pokaż wszystko
    Obsługiwane przez usługę Blogger.

    Labels

    Oskary Sputnik WFF dokument dramat festiwal kino akcji kino europejskie kino polskie kryminał serial
    facebook instagram filmweb

    Created with by BeautyTemplates

    Back to top