Człowiek człowiekowi wilkiem

00:03

To jeden z tych polskich filmów, na które niemal wszyscy czekali. To jeden z tych rodzimych reżyserów, którego wszyscy znają i doceniają. To także jedno z tych wydarzeń, które jest dla nas, Polaków, bardzo ważne. I trudne zarazem. I co tu dużo mówić, trudno się również ogląda ekranizację rzezi wołyńskiej, bo obraz Smarzowskiego jest taki jak całe jego kino: mocny, dosłowny, na wskroś autentyczny.

(Źródło: filmweb.pl)
Najnowszy film Smarzowskiego to próba przedstawienia wydarzeń, które rozpoczęły się latem 1943. Reżyser w bardzo naturalistyczny wręcz sposób pokazuje najbardziej drastyczne momenty czystki etnicznej na Ukrainie. Już sam zwiastun wbija nas w fotel! Sami zobaczcie!

(Źródło: youtube.com)

Tym, co najmocniej wyróżnia "Wołyń" na tle wielu innych produkcji historycznych, jest autentyczność. Tak cała scenografia i charakteryzacja, jak również dosłowność scen walki, niezwykle silnie przemawia do widza. Dzięki temu czujemy się bardziej związani z bohaterami filmu, ponieważ ten tak realny obraz odczytujemy niemalże jak dokument, a nie fabułę osadzoną na tle prawdziwych zdarzeń. Owa realność sprawia, że film staje się brutalny, a przez to i emocjonalny. Bo myślę, że mało kto jest w stanie patrzeć na sceny podpalania dziecka, odcinania kobiecie głowy czy wieszania na stryczku bez mrugnięcia okiem, bez drżenia serca.

Ta autentyczność występuje z pewnością na poziomie obrazu. Jeśli zaś chodzi o prawdę historyczną nie jestem specjalistą, by wygłaszać opinię, czy "Wołyń" Smarzowskiego jest obiektywnym przedstawieniem zdarzeń, czy jednak wybiela Polaków. Jednak śledząc bacznie to, co działo się na ekranie, odniosłam wrażenie, że reżyser próbował być fair. Nie zrobił z bohaterów polskiego pochodzenia jedynie prawych obywateli i dobrych katolików. Pokazał także tych mściwych, zawistnych, żądnych pieniędzy i bezpieczeństwa kosztem lojalności czy zwyczajnej, ludzkiej przyzwoitości. Podobnie też postąpił z przedstawicielami drugiej strony barykady - wśród postaci ukraińskich możemy znaleźć i tych, którzy opowiadają się za dobrem, miłością, pokojem. 


(Źródło: filmwolyn.org)
Co nietypowe, w "Wołyniu" przez długi czas panuje cisza. Może nie dosłowna, ale taka pozbawiona dialogów. Nie ma tu długich rozmów między bohaterami czy wielkich monologów. W pewnym momencie orientujemy się, że główna bohaterka wyraża nam siebie przede wszystkim postawą, spojrzeniem, grymasem, czynami. Że jej wypowiedzi są sporadyczne, bo słowa tylko jakby dopełniają jej działania. 

Film nie jest jednak idealny. Akcja rozwija się nieco zbyt wolno, a całość jest zdecydowanie za długa. Mniej więcej w połowie seansu dochodzimy do wniosku, że nasza bohaterka - Zosia, jest dziewczyną ściągającą na siebie wszystkie nieszczęścia świata. Oczywiście zabieg ten miał na celu pokazanie, jak z wieloma trudnymi, czasami krytycznymi sytuacjami musieli zmagać się wówczas Polacy zamieszkujący Wołyń. Odnoszę więc wrażenie, że bardziej wnikliwe i jasne dla widza-laika przedstawienie sytuacji społeczno-politycznej, która doprowadziła do rzezi wołyńskiej, szybsze tempo akcji oraz rozbicie wszystkich przedziwnych zdarzeń na większą liczbę bohaterów niż obrazowanie ich na przykładzie jednej, biednej Zosi, dodałoby jakieś energii całej produkcji, która de facto jest naprawdę dobra. A co najważniejsze budzi w nas emocje, z którymi musimy sobie poradzić oraz skłania do refleksji, a o to przecież chodzi w kinie nienastawionym wyłącznie na rozrywkę.



(Źródło: filmwolyn.org)

You Might Also Like

0 komentarze