facebook instagram filmweb

Okiem Kinomaniaka

    • Strona główna
    • O mnie
    • .
    • -

    Na filmy Françoisa Ozona czeka się z wypiekami na twarzy. Bo zwykle każdy seans niesie za sobą mnóstwo oczekiwań i jeszcze więcej w większości świetnych recenzji. A przynajmniej kontrowersyjnych. Nie inaczej było tego lata. Zwłaszcza, że aż dwie produkcje francuskiego reżysera miały swoje premiery. I choć "Frantz" wciąż przede mną, to pokazu "Podwójnego kochanka" szybko nie zapomnę. 

    (Źródło: indiewire.com)
    Chloe jest byłą modelką, która zmaga się z problemami natury psychicznej, jak również nawracającymi bólami brzucha z bliżej nieokreślonych powodów. Udaje się więc do terapeuty, by uporać się ze wszystkim tym, co może je wywoływać. Zawodowa relacja dość szybko przeradza się w intymną. W ten sposób Paul i Chloe zostają parą. Ale problemy kobiety nie zostają rozwiązane, gdyż nieoczekiwanie bohaterka odnajduje brata bliźniaka swego ukochanego. Louise również jest terapeutą, z którym Chloe - ni stąd ni zowąd - rozpoczyna równie namiętny, co niebezpieczny romans. 

    (Źródło: youtube.com)

    Ozon niczego nam nie żałuje! Miksuje gatunki, miesza konwencje i czerpie z klasyki kina. Sięga po stare, psychologiczne motywy, by na nich budować fabularną wieżę Babel. Dekoruje ją licznymi symbolami oraz kampowymi ujęciami pozostając wciąż sobą - filmowcem-estetą, który dopieszcza każdy detal.

    I chociaż technicznie produkcja naprawdę zasługuje na oklaski - zwłaszcza dzięki świetnym zdjęciom oraz genialnej scenografii, tak fabularnie opowieść nam się sypie. Scenariusz jest przeładowany różnymi narracjami i wielością wątków do tego stopnia, że widz zaczyna gubić się w tym wszystkim, jednocześnie tracąc jakiekolwiek zainteresowanie dalszymi losami Chloe. 

    Ten erotyczny thriller pod wieloma względami śmiało mógłby konkurować z rewelacyjną "Elle" (która koniec końców jest jednak znacznie lepsza od nowości Ozona, jej recenzję znajdziecie TUTAJ). Na największe uznanie zasługuje sprawna żonglerka psychologicznymi wątkami. Mamy tu mroczne, erotyczne fantazje, lęki z dzieciństwa, niespełnione marzenia, tłumione seksualne pragnienia. A to wszystko obywa się gdzieś w bliżej niedookreślonej przestrzeni, między jawą a snem. Reżyser sprytnie wprowadza widzów w stan fabularnej nieważkości. Szkoda tylko, że finalnie pozostawia raczej z uczuciem zrobienia w balona, które nie niosło za sobą większego przesłania...


    (Źródła: ckis.kalisz.pl i theupcoming.co.uk)

    Continue Reading

    Choć nazwisko Barry Seal może niewiele nam zdradzać, jego losy są na tyle interesujące, że seans nowości od Douga Limana potrafi wciągnąć. Niesamowite życie fantastycznego pilota, która służąc ojczyźnie, jednocześnie pracował dla jednego z największych karteli narkotykowych lat. 70 i 80., ogląda się naprawdę dobrze. Nawet z Tomem Cruisem w roli głównej!

    (Źródło: kinoatlantic.pl)
    Tytułowego bohatera poznajemy, gdy zaczyna być znudzony wykonywaną pracą. Nieustanne loty pasażerskie wykonywane po całych Stanach nużą pilota, którego cechuje chęć beztroskiego szybowania w powietrzu. Ni stąd ni zowąd otrzymuje tajemniczą propozycję odegrania ważnej roli w działaniach zwiadowczych prowadzonych przez CIA na terenie Ameryki Środkowej. Widząc przed sobą niezależność oraz duże pieniądze niemal od razu przyjmuje ofertę i tak zaczyna największą przygodę swojego życia. 

    (Źródło: youtube.com)
    Liman przygotował dla widza naprawdę przyzwoity kawałek kina rozrywkowego. Mamy interesującego głównego bohatera, dość emocjonującą fabułę pełną zwrotów akcji oraz niezłą dawkę humoru. Całość sprawnie nakręcono i jeszcze lepiej zmontowano, dzięki czemu raczej długi seans absolutnie nas nie nuży. Nawet obecność Toma Cruise'a, na którego zwykle reaguję alergiczną wysypką tudzież atakiem duszności, nie wpływa negatywnie na obraz. Wręcz przeciwnie, jakimś cudem ten mocno starzejący się (a jeszcze usilniej walczący z efektami upływającego czasu) playboy odnalazł się w roli sprytnego pilota-przemytnika ze zmysłem biznesowym. Aż sama w to nie wierzę :)

    Wychodząc z sali kinowej miałam wręcz wrażenie, że właśnie obejrzałam jakąś alternatywną, lotniczo-szmuglerską wersję "Wilka z Wall Street", a to jak dla mnie spory komplement dla filmu sensacyjnego. 


    (Źródła: slashfilm.com i denofgeek.com)

    Continue Reading

    Wakacje to głównie wysyp kina rozrywkowego. Takiego komercyjnego. Na ekranach królują lekkie komedie, amerykańskie filmy akcji, propozycje familijne czy produkcje science-fiction przepełnione efektami specjalnymi. Znalezienie więc tytułu nieco bardziej niszowego, a przy tym wciąż komediowego, należy do wyjątków (zwłaszcza, jeśli pod uwagę nie bierzemy festiwalowych imprez filmowych). 

    (Źródło: cinenews.be)

    W tej sytuacji "Paryż na bosaka" staje się pewną perełką wśród zdecydowanie bardziej mainstreamowych tytułów. I na szczęście wypada naprawdę przyzwoicie. Absurdalna opowieść o zahukanej, nieprzystającej do rzeczywistości Fionie, która z małej, arktycznej mieściny przybywa do wielkiego Paryża, by pomóc schorowanej, starej ciotce, jest czymś, co z pewnością wywoła Wasz uśmiech. By było jeszcze ciekawiej, starsza pani znika bez śladu, Fiona traci cały swój bagaż, a krok w krok za nią podąża pewien nietuzinkowy bezdomny.

    (Źródło: youtube.com)

    Dominique Abel i Fiona Gordon stworzyli bohaterów nie do podrobienia. Ich postacie są przerysowane i przezabawne. Śmieszą gestami, spojrzeniem, sposobem poruszania się, a co dopiero mówić o dialogach! Nie ustępuje im również genialna Emmanuelle Riva ("Miłość"), której talent komediowy okazuje się być naprawdę pokaźnych rozmiarów. 

    Nie można nie docenić także wspaniałej warstwy wizualnej. Jako fanka Wesa Andersona, zachwycałam się zabawą kolorami, światłem, prezentowanymi kadrami. Nie wiem czy sceny z biblioteki, w której pracuje Fiona (jak również wiele innych), rzeczywiście była inspirowana filmami tego znamienitego, amerykańskiego reżysera, czy to autorskie pomysł kanadyjsko-belgijskiego duetu, który za sobą ma już kilka produkcji filmowych. Bez względu na to, ich najnowsze dzieło ogląda się naprawdę przyjemnie, a uśmiech towarzyszy widzom (niemal) przez cały seans.


    (Źródła: cineplex.com i polskieradio.pl)

    Continue Reading

    To, że jestem kompletnie nieserialowa wiecie nie od dzisiaj. Jeśli mam regularnie śledzić czyjeś losy, jestem w tym absolutnie beznadziejna. To mi się po prostu nie udaje! Od dłuższego czasu nie liczę wiec, że znajdę jakąkolwiek produkcję, która mnie wciągnie na tyle, bym obejrzała ją z wypiekami na twarzy od deski do deski i czekała na kolejne odcinki. Jak dotąd jedynym takim serialem byli "Przyjaciele". Ostatnio dochodzę do wniosku, że mógłby do nich dołączyć amerykański wytwór pt. "This is us"!

    (Źródło: tenplay.com)

    To produkcja o pewnej dość nietypowej, a jednak zwyczajnej, amerykańskiej rodzinie. Historia trojaczków, których poznajemy w dniu ich 36. urodzin. Smaczku dodaje jednak fakt, że część losów Kate, Kevina i Randalla (oraz ich rodziców: Rebecci oraz Jacka) poznajemy dzięki sprytnym zabiegom retrospekcyjnym przeplatanym z bieżącymi wydarzeniami z ich życia.

    (Źródło: youtube.com)

    Co mnie przekonało do serialu? Mnóstwo rzeczy! Przede wszystkim przyglądamy się losom normalnych ludzi, takich jak my. Są przeciętni i w tym tkwi ich przewaga! Zmagają się z typowymi problemami, mają zwyczajne marzenia, zaliczają kolejne wzloty i upadki. Najlepsze jest jednak to, że bije od nich ogromne ciepło. Bohaterowie bowiem (choć też nieidealni) są przeuroczy. Szybko zyskują sympatię widza. 

    Każda z postaci jest inna. Niesie ze sobą inne doświadczenia, lęki i marzenia. Z innej perspektywy patrzy na rodzinne perypetie. Niemal zawsze stara się jednak wyciągnąć do pozostałych pomocną dłoń. Każdy z bohaterów jest tak samo interesujący. Nie ma tu miejsca dla postaci niedopracowanych, doszywanych na szybko do konceptu serialu. 
    Co więcej, każda z postaci jest świetnie zagrana i to zasługa genialnej obsady, która sprawia, że całość staje się autentyczna, przekonująca. Bardzo cieszy mnie fakt, że - poza Mandy Moore - zaangażowano (jak dla mnie) samych nie tak popularnych - przynajmniej poza Stanami - aktorów.


    (Źródła: etonline.com i hollywoodreporter.com)

    Serial jest także po prostu bardzo dobrze zrobiony - tak technicznie (zdjęcia, muzyka, montaż), jak i fabularnie. Nierzadko produkcje (czy to serialowe, czy też filmowe) mówiące o rodzinie są klasycznymi wyciskaczami łez. Z dość przewidywalnymi finałami. Tutaj mamy na szczęście zachowane odpowiednie proporcje: są dni wielkiej radości, dramatyczne wydarzenia, wzruszające momenty i różnorodne problemy oraz wyzwania, przed którymi stają wszyscy bohaterowie.

    Największą jednak zaletą "This is us" jest to, że z serialu wybrzmiewa to, co najważniejsze: że w życiu najbardziej liczy się obecność dobrych ludzi. I że z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Taką inspirującą siłę produkcja wlała nie tylko we mnie, ale w rzeszę amerykańskich widzów, którzy nie mogą doczekać się drugiego sezonu. I co tu dużo mówić, doskonale ich rozumiem, bo sama już przebieram nogami! Mam nadzieję, że również część z Was sięgnie po "This is us" i zakocha się w tym serialu :) 


    (Źródło: youtube.com)

    Continue Reading

    To, że Christopher Nolan jest reżyserem, który zaskakuje, nikogo już nie dziwi. To, że trudno mieć konkretne oczekiwania względem jego produkcji, jest niemal oczywiste. To, że każdym kolejnym obrazem poprzeczkę stawia jeszcze wyżej, też zaczęło być normą. Wciąż jednak nie przestaje mnie zaskakiwać to, że zawsze trafia w dziesiątkę, a o jego filmach nie można po prostu zapomnieć. 

    (Źródło: ytimg.com)

    W "Dunkierce" na warsztat wzięto niełatwą operację wojenną. Przedstawiono niebezpieczną próbę ewakuacji setek tysięcy alianckich żołnierzy znajdujących się na belgijskiej plaży otoczonej przez nazistowską armię. 

    (Źródło: youtube.com)

    Kunszt Nolana widać na każdej płaszczyźnie produkcji. Mamy rewelacyjny koncept pokazania akcji z trzech różnych perspektyw - wody, powietrza i ziemi. Do tego podobny podział czasowy - tydzień, dzień, godzina. Dzięki temu zabiegowi patrzymy na wojnę oczami jej uczestnika, nie zaś - jak to ma miejsce zwykle - widza. Z bliska przyglądamy się żołnierzom w tych najtrudniejszych i najmniej chlubnych chwilach: porażki oraz ucieczki z pola walki.
    Tym jednak, co tak bardzo wpływa na niebywale emocjonalne przeżywanie seansu "Dunkierki" jest przeszywająca muzyka znamienitego Hansa Zimmera. Dźwięk tykającego zegara perfekcyjnie budzi w nas poczucie zagrożenia. Potęguje je świetny montaż, genialne zdjęcia, a także nietuzinkowy sposób prezentowania wroga. Nolan bowiem nie tylko nie emanuje wizerunkiem nazistów. On w ogóle zrezygnował z pokazywania okupanta. Widzimy jedynie skutki jego działań wojennych: zniszczone miasto, zatopione statki, zbombardowane molo czy zabitych żołnierzy. 


    (Źródła: dlastudenta.pl i polityka.pl)

    Dla miłośników tradycyjnych filmów wojennych nolanowska "Dunkierka" może być nieco trudna do strawienia. Odnoszę zaś wrażenie, że fani historii II wojny światowej oraz kina wojennego docenią to, czego reżyser dokonał w ostatnim dziele. Potwierdził, że zawsze potrafi wyjść poza schemat i nie boi się eksperymentowania. Efekt końcowych tych filmowych testów moim zdaniem jest znakomity, więc -
     choć minęły już 2 tygodnie od polskiej premiery - nadal warto nadrobić tę produkcję. 


    (Źródła: moviesroom.pl i spidersweb.pl)

    Continue Reading
    Newer
    Stories
    Older
    Stories

    Polub na Facebooku

    Śledź na Instagramie

    SnapWidget · Instagram Widget

    Szukaj

    recent posts

    Archiwum

    • ►  2020 (12)
      • ►  października 2020 (1)
      • ►  kwietnia 2020 (1)
      • ►  marca 2020 (3)
      • ►  lutego 2020 (4)
      • ►  stycznia 2020 (3)
    • ►  2019 (27)
      • ►  listopada 2019 (1)
      • ►  października 2019 (3)
      • ►  września 2019 (1)
      • ►  sierpnia 2019 (1)
      • ►  lipca 2019 (4)
      • ►  czerwca 2019 (2)
      • ►  maja 2019 (2)
      • ►  kwietnia 2019 (2)
      • ►  marca 2019 (3)
      • ►  lutego 2019 (3)
      • ►  stycznia 2019 (5)
    • ►  2018 (34)
      • ►  grudnia 2018 (2)
      • ►  listopada 2018 (3)
      • ►  października 2018 (3)
      • ►  września 2018 (3)
      • ►  sierpnia 2018 (4)
      • ►  lipca 2018 (1)
      • ►  czerwca 2018 (3)
      • ►  maja 2018 (3)
      • ►  kwietnia 2018 (3)
      • ►  marca 2018 (3)
      • ►  lutego 2018 (5)
      • ►  stycznia 2018 (1)
    • ▼  2017 (38)
      • ►  grudnia 2017 (3)
      • ►  listopada 2017 (4)
      • ►  października 2017 (4)
      • ►  września 2017 (4)
      • ▼  sierpnia 2017 (5)
        • Niebezpieczny trójkąt
        • Prawa ręka Pablo Escobara
        • Zakochany Paryż
        • This is us
        • Bez odwrotu
      • ►  lipca 2017 (1)
      • ►  maja 2017 (3)
      • ►  kwietnia 2017 (1)
      • ►  marca 2017 (3)
      • ►  lutego 2017 (4)
      • ►  stycznia 2017 (6)
    • ►  2016 (36)
      • ►  grudnia 2016 (2)
      • ►  listopada 2016 (5)
      • ►  października 2016 (6)
      • ►  września 2016 (5)
      • ►  sierpnia 2016 (2)
      • ►  maja 2016 (1)
      • ►  kwietnia 2016 (8)
      • ►  marca 2016 (3)
      • ►  lutego 2016 (1)
      • ►  stycznia 2016 (3)
    • ►  2015 (57)
      • ►  grudnia 2015 (4)
      • ►  listopada 2015 (9)
      • ►  października 2015 (4)
      • ►  września 2015 (4)
      • ►  sierpnia 2015 (3)
      • ►  lipca 2015 (2)
      • ►  czerwca 2015 (2)
      • ►  maja 2015 (6)
      • ►  kwietnia 2015 (6)
      • ►  marca 2015 (5)
      • ►  lutego 2015 (6)
      • ►  stycznia 2015 (6)
    • ►  2014 (75)
      • ►  grudnia 2014 (8)
      • ►  listopada 2014 (12)
      • ►  października 2014 (17)
      • ►  września 2014 (15)
      • ►  sierpnia 2014 (5)
      • ►  lipca 2014 (1)
      • ►  czerwca 2014 (7)
      • ►  maja 2014 (2)
      • ►  kwietnia 2014 (5)
      • ►  marca 2014 (2)
      • ►  stycznia 2014 (1)
    • ►  2013 (11)
      • ►  listopada 2013 (1)
      • ►  października 2013 (4)
      • ►  września 2013 (1)
      • ►  lipca 2013 (1)
      • ►  czerwca 2013 (1)
      • ►  kwietnia 2013 (3)
    • ►  2012 (21)
      • ►  grudnia 2012 (3)
      • ►  listopada 2012 (10)
      • ►  października 2012 (5)
      • ►  kwietnia 2012 (2)
      • ►  marca 2012 (1)

    Obserwatorzy

    Subskrybuj

    Posty
    Atom
    Posty
    Komentarze
    Atom
    Komentarze

    Czytam

    • Apetyt na film - blog filmowy
      Hello world!
      3 tygodnie temu
    • KULTURALNIE PO GODZINACH
      My Master Builder | Wyndham’s Theatre, London
      4 tygodnie temu
    • Z górnej półki
      Zielone Botki: Stylowe i Wygodne Buty na Każdą Okazję
      1 rok temu
    • FILM planeta
      FILMplaneta powraca!
      2 lata temu
    • ekran pod okiem
      A Virtual Reality Soldier Simulator
      5 lat temu
    • pocahontas recenzuje
      "Cheer" - serial Netflixa
      5 lat temu
    • Po napisach końcowych
      Październik w kinie (Joker, Był sobie pies 2, Czarny Mercedes, Boże Ciało, Ślicznotki, Zombieland: Kulki w łeb)
      5 lat temu
    • Filmowe konkret - słowo
      Dom, który zbudował Jack (2018) – wideorecenzja
      6 lat temu
    • skrawki kina
      ROMA
      6 lat temu
    • In Love With Movie
      9. Festiwal Kamera Akcja - relacja
      6 lat temu
    • WELUR & poliester
      „Casablanca” x Scenograficzne Szorty
      7 lat temu
    • movielicious - blog filmowy
      15. Tydzień Kina Hiszpańskiego
      10 lat temu
    • Skazany na Kino
      Zodiak (2007)
      10 lat temu
    Pokaż 5 Pokaż wszystko
    Obsługiwane przez usługę Blogger.

    Labels

    Oskary Sputnik WFF dokument dramat festiwal kino akcji kino europejskie kino polskie kryminał serial
    facebook instagram filmweb

    Created with by BeautyTemplates

    Back to top