Ludzki dom

12:00

Lars von Trier słynie z tworzenia kina specyficznego. Mocno specyficznego. Jego filmu są szokujące, nietypowe, obrazoburcze. Podobnie jest z "Domem, który zbudował Jack". Fani reżysera nie będą więc chyba zawiedzeni.


(Źródło: youtube.com)

Przyznaję bez bicie, z Larsem mi nie po drodze. Seans "Przełamując fale" przerwałam jakoś na początku, "Nimfomanka" mnie bardzo rozczarowała, więc po nic innego nie sięgałam. Ale chciałam dać szansę temu duńskiemu twórcy, którego rzesza kinomaniaków kocha. 

"Dom, który zbudował Jack" to mieszanka gatunkowa. Trochę dramat, trochę thriller z elementami czarnego humoru. W retrospekcyjnych ujęciach poznajemy psychikę małego Jacka, który już wtedy miał skłonności sadystyczne. Z biegiem czasu ewoluował on, wraz z totalnym brakiem empatii, i przerodził się z coś większego, odkrywając w bohaterze przeogromną naturę mordercy. Jack zabija głównie kobiety, które podświadomie uznaje ze głupsze i bardziej naiwne. Łapie ofiarę, po czym dość długo bawi się nią, by na końcu zabić. Ale na zabójstwie nie kończy się jego dzieło. Każde ciało przewozi do chłodni, w której dokonuje przeróżnych eksperymentów. Robi rzeczy tak dziwaczne, że czasem śmieszą one widza, częściej jednak przerażają.

(Źródło: youtube.com)

Film podzielono na sekwencje, dzięki którym poznajemy postać Jacka. I o ile dwie pierwsze części bardzo mi się podobały, bo wypełniał je w dużej mierze czarny humor, to im dalej rozwijała się akcja, tym częściej miałam ochotę przerwać seans. Wraz z rozwojem fabuły Jack staje się bowiem coraz bardziej okrutny. Czerpie większą przyjemność z coraz paskudniejszych morderstw. Z tego, że przysparza ofierze nie tylko bólu, ale i strachu. Jako że nie jestem miłośniczką horrorów, przeżywa brutalne sceny w filmach, to ledwo dotrwałam do napisów końcowych. Po obejrzeniu 5 historii z życia głównego bohatera, część z epilogiem uważam za zbyt długą i pogmatwaną. 

"Dom, który zbudował Jack" pełen jest różnych nawiązań i ukrytych znaczeń. Jack w czerwonym szlafroku przywodzi na myśl wilka, który zjadł babcię i Czerwonego Kapturka, za którego się przebrał, by oszukać myśliwego. Wiele, naprawdę wiele z tych kodów, nie zostało przeze mnie jeszcze rozszyfrowanych. Sądzę, że większość z nich nigdy nie znajdzie wyjaśnienia, bo też taki jest von Trier - pozwala widzowi mieć swoją wersję, swoją interpretację produkcji.

Myślę, że ci, którzy cenią twórczość duńskiego reżysera, będą dobrze się bawić. Tym, którzy do tej pory byli sceptyczni radzę na spokojnie przeanalizować, czy na pewno chcą zrobić podejście do dzieła von Triera. Zapewniam, że aktorsko jest bardzo dobry, ale i brutalny, pełny artystycznego zadęcia i pychy, jak również obrazoburczy. Bo jak inaczej nazwać obraz, w którym reżyser ikonami nazywa Stalina i Hitlera? Widząc taką scenę wiemy już, czego można się spodziewać po filmie. Wszystkiego!



(Źródła: fdb.pl, rmf.fm i filmweb.pl)

You Might Also Like

0 komentarze