Być nastolatkiem
20:20
Każdy z nas pamięta jak to jest być nastolatkiem. Z jakimi problemami zmaga się wtedy człowiek, o czym marzy, jak spędza wolny czas, jak wyglądają jego relacje z najbliższymi. Mark Monheim pokazuje nam rzekomo typową przedstawicielkę dzisiejszej młodzieży, bo Charleen na pozór nie cechuje nic nadzwyczajnego. Szybko okazuje się jednak, że dziewczynkę wyróżnia spora dojrzałość i specyficzne poczucie humoru.
Charleen ma w sobie wiele sprzeczności. Jest wycofana, nie ma wielu przyjaciół, a kumpluje się z najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Wydaje się, że jej relacje z rodziną są na bakier, a w rzeczywistości jej mama stara się być "na czasie", zaś chwile spędzone z babcią obfitują w dużo radości. Ale to właśnie te sprzeczności sprawiają, że Charleen jest normalną nastolatką. Czasem z sukcesem, czasem zaś nieudolnie mierzy się z rzeczywistością. W dzielnym znoszeniu codzienności pomaga jej zamiłowanie do muzyki - Jim Hendrix, Kurt Cobaine, Amy Winehouse są niczym jej najlepsi kumple. Ich plakaty zdobią pokój bohaterki, a muzyka, którą tworzyli, wybrzmiewa w jej uszach prawie non stop. Niestety nawet ona nie pomaga w pokonaniu chwilowej depresji - dziewczyna podejmuje próbę samobójczą...
(Źródła: br.de i youtube.com)
Dla reżysera czyn ten stanowi doskonałą okazję do podjęcia tematu wagi nastoletnich dramatów. Spokojnie, nie musicie obawiać się sztampowej historyjki o małoletnich. Monheim wychodzi krok naprzód - postanawia za pomocą odrobiny ironii, sarkazmu oraz czarnego humoru przedstawić świat z perspektywy dorastającej dziewczynki. I to takiej, która myśli! (O zgrozo, to dość niecodzienne hobby w dzisiejszych czasach...)
Dodajmy, że wychodzi mu to naprawdę nieźle. Całkiem zgrabnie opowiada nam historię dorastania i pokazuje życie z oczami nastolatki, której towarzyszymy w szkolnych i domowych perypetiach. Przyglądamy się jej wizytom w szpitalu, spotkaniom z nietuzinkowym terapeutą czy pierwszym randkom ze szkolnym outsiderem. Jesteśmy z nią w chwilach niepowtarzalnych, trudnych i ważnych oraz tych codziennych, jakich mnóstwo w życiu. Jednak w każdej sytuacji Charleen jest sobą. Nie podąża ślepo za tłumem, nie potrafi bezmyślnie zgodzić się z czyjąś opinią. Stawia pytania, wątpi, szuka odpowiedzi, rozmawia z ludźmi, rozmyśla. Jest kimś, o kim możemy śmiało pomyśleć - fajny dzieciak!
Obraz Monheima nie jest wybitny. Nie ma tutaj zaskakujących zwrotów akcji, oszałamiającej puenty czy niesamowitej gry aktorskiej. Ale dostajemy sporą dawkę ciepła, kilka ciekawych myśli, wartościowych spostrzeżeń i błogi powrót do nastoletniego okresu. Jak dla mnie - całkiem fajna propozycja na świąteczny, popołudniowym seans :)
0 komentarze