Ukryte pragnienia

09:44

Holenderski reżyser, któremu zawdzięczamy kultowe produkcje lat 90. ("Robocop", "Pamieć absolutna", "Nagi instynkt") pomimo sędziwego wieku powrócił do kręcenia filmów. I to takich, które zachwycają krytyków (2 Złote Globy, nominacje do nagrody BAFTA i Oskarów) oraz widzów. Bo to, co z odbiorcami robi Verhoeven podczas seansu "Elle" dowodzi jego geniuszu.

(Źródło: wemakemoviesonweekends.com)
Michelle jest charakterystyczną kobietą w wieku średnim. Po rozwodzie żyje w dobrych relacjach z byłym mężem, z którym wychowuje dorosłego już, aczkolwiek zupełnie niesamodzielnego, syna. Zawodowo, choć jest literaturoznawcą, zajmuje się prowadzeniem firmy produkującej gry wideo. Biznes ten prowadzi z przyjaciółką, z której mężem ma, dobiegający końca, romans. Jej relacje z rodzicami są dalekie od poprawnych. Ojciec odsiaduje dożywocie za morderstwo dokonane dziesiątki lat temu, matka nie kryje się z wyzwolonym lifestylem, umilanym towarzystwem dużo młodszego kochanka. Bohaterka chyba jedynie dzięki pewnemu dystansowi oraz dozie sarkazmu jest w stanie normalnie egzystować. Dramatyczne wydarzenie jakim jest napaść seksualna, do której dochodzi w jej domowym zaciszu (!), z łatwością mogłaby stać się przysłowiowym gwoździem do trumny. Mogłaby, gdyby reżyserem był ktoś do bólu przewidywalny, a nasza Michelle była bohaterką bez ikry, bez tajemnic, bez mrocznych żądzy.


(Źródło: youtube.com)
To właśnie sposób prowadzenia narracji buduje solidne fundamenty świetnego, a zarazem bardzo nietypowego thrillera, jaki serwuje nam Paul Verhoeven. Reżyser sprawnie miksuje dramatyczne sceny z humorystycznymi wstawkami występującymi na poziomie dialogów lub zupełnie nieoczekiwanych zwrotów akcji. To, co buduje charakter tego filmu, innemu twórcy mogłoby niezwykle łatwo wymsknąć się spod kontroli i dostarczyć tylko powodów do zdeprecjonowania sensu tej gatunkowej sinusoidy. A ta wyróżnia produkcję od strony fabularnej. Technicznie również jest bardzo dobrze. Sposób kadrowania, montaż, ścieżka dźwiękowa, kilkukrotne zaprezentowanie tej samej sceny gwałtu z różnych punktów widzenia - to wszystko tylko potęguje uczucie, że mamy do czynienia z kinem wyższych lotów, nawet jeśli pewne drobnostki scenariuszowe nie zagrały nam idealnie.

Fabularnie zadziwia tu także swoiste podjęcie tematu gwałtu. Z reguły w filmach widzimy jak ofiary borykają się z ogromną traumą, nie potrafią mówić zdarzeniu, doznają cierpienia nie tylko fizycznego, ale i psychicznego. Michelle jest zupełnie inna: o napaści wyznaje przyjaciołom podczas kolacji w restauracji, zaczyna fantazjować o gwałcicielu, a wulgarne smsy jakie dostaje od niego sprawiają, że po krótkotrwałym strachu pojawia się u niej narastający dreszczyk ekscytacji. Seksualna napaść stała się więc jakby otworem do odsłonięcia skrywanej przez lata mrocznej strony, tajemniczych żądz, niewypowiedzianych pragnień. Paradoksalnie ten, kto naruszył jej nietykalność cielesną, dokonał zdjęcia maski, którą bohaterka nosiła - także przed samą sobą - latami.

Wisienką na torcie stanowi w "Elle" fenomenalna kreacja Michelle w wykonaniu diwy europejskiej kinematografii - Isabelle Huppert. Diwy, która doskonale znana jest także w hollywoodzkim światku i która coraz odważniej podbija go. W tym roku może zatriumfować zgarniając tę ostatnią statuetkę, której brakuje jej do kolekcji. Do walki o Oskara staje m.in. z Meryl Streep, Emmą Stone oraz Natalie Portman. I mam wrażenie, że prawdziwy pojedynek będzie stoczony z tą ostatnią. Bez względu na jego wynik jestem pewna, że popis jakiego dokonała Huppert w "Elle" dowodzi o jej talencie do wyboru świetnych ról oraz absolutnym aktorskim geniuszu. 



(Źródła: nytimes.com i wyborcza.pl)

You Might Also Like

0 komentarze