Kulisy świata mody

21:15

Magia kina to częściowo właśnie takie filmy jak "Dior i ja". To obrazy, które zaskakują. Niekoniecznie wartką akcją czy milionem suspensów. Ale historią, którą snuje reżyser i wyróżniającym się sposobem jej opowiedzenia. Frédéric Tcheng znalazł chyba złoty środek, by przykuć i - co równie ważne - skutecznie utrzymać uwagę widza, mówiąc o losach projektanta, pracującego nad nową kolekcją domu modowego Christian Dior.


(Źródło: facebook.com/diorandimovie)

W dokumencie Tcheng niczego nie analizuje, nie dopowiada od siebie. Jak przystało na idealnego obserwatora, zajmuje miejsce na uboczu i  subtelnie podgląda codzienną pracę w jednym z najsłynniejszych miejsc mody na świecie. Rejestruje je trochę z ukrycia, trochę reportersko. Daje możliwość zobaczenia, w jaki sposób odbywa się proces powstania pierwszej (!) kolekcji haute couture wybitnego projektanta. Począwszy od poznania zespołu krawieckiego, poprzez dopracowanie wizji artystycznej, dobór tkanin, wybór krojów i fasonów, skończywszy na zaangażowaniu odpowiednich modelek oraz zaaranżowaniu wnętrz. Dzięki temu widz odnosi wrażenie, jakby świat mody poznawał od podszewki.

Poza ujęciami zza kulis może jeszcze wysłuchać opinii specjalistów modowych. Wypowiadają się pracownicy administracyjni domu Diora, a także szefowe działów krawieckich i ich podwładni. Oczywiście poznajemy także punkt widzenia autorów projektu - Rafa Simonsa, nowego dyrektora artystycznego oraz jego zastępcy, Pietera Muliera.


(Źródło: youtube.com)

Najnowsza historia tego domu modowego jest wzbogacona o krótkie materiały przywołujące początki firmy. Tcheng pomyślał więc o osobach niewdrożonych w świat mody. Dał w ten sposób możliwość szybkiego - ale i dość powierzchownego - poznania postaci Christiana Diora oraz jego artystycznej wizji mody kobiecej. 



(Źródło: facebook.com/diorandimovie)

Tytułów, które chciałam obejrzeć podczas tegorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego było kilkanaście. Wszystkie - poza "Dior i ja" - fabularne. Dlaczego debiutancka produkcja Frédérica Tchenga już po samym opisie przypadła mi do gustu? Trudno powiedzieć. Z pewnością był to film wyróżniający się na tle pozostałych. Po pierwsze - dokument, po drugie - debiut reżyserski, po trzecie - o świecie mody i to tym, z najwyższej półki. Czynników za jego obejrzeniem znalazłam kilka, więc nawet późna pora seansu w środku tygodnia nie była w stanie mnie zniechęcić. A sama projekcja na tyle zainteresowała, że film uważam, że największe odkrycie WFF i bardzo chętnie sięgnę po kolejną produkcję autorstwa francuskiego reżysera.



(Źródła: tribecafilm.com i theguardian.com)

You Might Also Like

0 komentarze