Najsmutniejsze dziecko świata

10:10

Kino Nadine Labaki odkryłam wiele lat temu. Do dziś pamiętam jak miło wspominam seans "Karmelu". Zakochałam się w zdjęciach, w klimacie tej produkcji. Nie zdziwiło mnie więc tak duże zainteresowanie nowością libańskiej reżyserki zwłaszcza, że "Kafarnaum" bardzo dobrze przyjęła canneńska publiczność.

(Źródło: warsaw.carpe-diem.events)

Zaina śmiało można nazwać dzieckiem ulicy. Choć ma dach nad głową i oboje rodziców, żyje niemal jak bezdomny. Całe dnie spędza włócząc się po okolicznych slamsach, próbując sprzedawać różne produkty, pomagając w miejscowym sklepie i naciągając bogatych. Nie chodzi do szkoły. Mimo wszystko jest jednak bardzo bystry, zaradny, nadzwyczaj dojrzały jak na swój wiek. Ale i bardzo wulgarny, czasami też agresywny. Trudno się temu dziwić wiedząc, w jakim środowisku dorasta. Rodzice nie przejmują się swoim potomstwem. Ojciec prawie cały czas jest pijany, matka tylko wydaje kolejne polecenia. Gromadkę rodzeństwa Zaina, który jest jednym z najstarszych dzieci, codziennie zmusza się do pracy. Albo wypełniania domowych obowiązków, albo stricte zarobkowych zadań. Dzieciaki nie znają znaczenia słów takich jak: miłość, troskliwość, czułość, które powinny być dla nich czymś naturalnym.


(Źródło: youtube.com)

Wobec nowego obrazu Labaki trudno przejść obojętnie. Choć zarzuca się mu bycie tzw. poverty porn (filmem grającym na emocjach, epatującym biedą, by wzbudzić współczucie), nie sposób chyba uniknąć swoistego ukucia w klatce piersiowej, które ma zakomunikować widzowi: "Patrz, tak wygląda świat oczami opuszczonego dziecka". Dyskomfort ten jest tym większy za sprawą genialnego odtwórcy głównej roli - Zaina. Chłopiec (notabene po raz pierwszy występujący przed kamerą!) jest niesamowicie autentyczny. Bije od niego ogromna charyzma, zawadiacka natura i duża doza prawdziwości. Właściwie dzięki niemu (i świetnej postaci filmowego Zaina, bardzo dobrej koncepcji na tego bohatera) "Kafarnaum" oglądamy z wielka uwagą i sporym wzruszeniem.

To jeden z tych filmów, o których myśli się dość długo po seansie. Libańska reżyserka stawia w nim kilka ważnych pytań. Z jednej strony zastanawia się nad możliwością  wprowadzenia ograniczeń co do liczby posiadanego potomstwa w rodzinach, które ewidentnie nie spełniają swojej roli, przez co można je uznać za patologiczne. Z drugiej eksponuje brutalność i bezwzględność libańskiego prawa wobec nielegalnych imigrantów i zupełną obojętność władzy o losy dzieci imigrantów. Rozważań jest jeszcze więcej! Labaki pokazuje dość restrykcyjne podejście do wypełniania zasad określonych grup etnicznych czy religijnych (np. wydawanie za mąż nastoletnich dziewcząt, które dopiero co zaczęły miesiączkować) oraz niesprawiedliwe działania organów sądowniczych, dla których około 12-letni Zain za dźgnięcie nożem dostaje wyrok 5-letniego więzienia, a jego rodziców nikt nie pociąga do odpowiedzialności za niedostateczną opiekę nad siedmiorgiem małoletnich dzieci! 



(Źródła: kinomuranow.pl i fdb.pl)

Mimo chęci pokazania brudnego wycinka swojego kraju
(akcja filmu dzieje się w bejruckich slamsach), Labaki nie gra na emocjach za pomocą pewnych manipulacji. Nie boi się ukazania zwyczajnego życia, szarej rzeczywistości. Nie koloryzuje obrazów jak zrobiono to w obrazie o podobnej tematyce - "Slumdogu. Milionerze z ulicy". Reżyserka jest dość surowa w środkach, skupiona na detalach. I ludziach. Szczególnie mocno koncentruje się na problemie ubóstwa wśród dzieci, ich wykorzystywania (zarobkowego, seksualnego), a także nierespektowania praw kobiet czy imigrantów. Porusza niezwykle bieżące problemy, trawiące niemal cały współczesny świat i jest w tym działaniu dość wyważona. Niczego nie sugeruje, nie komentuje wprost. Zostawia widzowi przestrzeń na samodzielną ocenę tego, co właśnie zobaczył. A miejsce na własne przemyślenia zawsze jest sporą wartością.

(Źródło: if-maroc.org)

You Might Also Like

0 komentarze