Filmowe podsumowanie roku 2019
10:00Kolejny rok minął, nie wiadomo kiedy. Obfitował w tak wiele produkcji, że nie sposób wszystko zobaczyć, zwłaszcza gdy człowiek wreszcie rozkocha się w serialowych propozycjach. Tak, wiem, zajęło mi to trochę :) Z biegiem czasu zmieniłam nieco podejście: nie oglądam wszystkiego, nie nadrabiam wszelkich zaległości, nie muszę widzieć niemal każdej nowości. Odpuszczam to, co już na starcie wydaje się niechlujne, niedopracowane lub zupełnie nieprzystające do mojego filmowego gustu. Czasami robię ustępstwa, wiadomo. Próbuję nowych rzeczy, staram się ponownie przekonać do jakiegoś gatunku czy twórcy, bo - jak głosi przysłowie: Tylko krowa nie zmienia zdania. Ale są to pojedyncze próby, szkoda mi czasu na film, który nada się jedynie do odznaczenia na liście. Niczego więcej nie wniesie: ani refleksji, ani radości, ani zaskoczenia. Ale wracając do meritum, przed Wami to, co wydarzyło się w kinie w 2019: polskie i zagraniczne filmy, najlepsze i najgorsze. Co dodalibyście do listy?
NAJLEPSZE ZAGRANICZNE FILMY ROKU
KLAUS, reż. Sergio Pablos
Przeurocza animacja o dobru, które drzemie w każdym z nas. Piękne ilustracje, ciekawa historia ze wspaniałym przesłaniem. Idealny film do obejrzenia w okresie Bożego Narodzenia.
(Źródło: netflix.pl)
GREEN BOOK, reż. Peter Farrelly
Najlepszy film 2019 roku. Zdobywca Oscara w 3 kategoriach: film, scenariusz oryginalny, aktor drugoplanowy. Piękny obraz o pięknej przyjaźni. Wszystkie zalety produkcji znajdziecie TU.
(Źródło: natemat.pl)
LE MANS '66, reż. James Mangold
W tym roku rozkochałam się w produkcjach z głównym wątkiem rozgrywanym w temacie motoryzacyjnym. I zdecydowanie "Le Mans '66" (znany też pod tytułem "Ford vs. Ferrari") skradł moje serce! Fantastyczne tempo, świetna historia i wspaniały aktorki duet. Dodatkowo film widziałam w wersji ScreenX w Cinema City i przyznam, że to była dobra decyzja. Ciekawe doświadczenie, które na pewno powtórzę.
KAFARNAUM, reż. Nadine Labaki
Maksymalnie przygnębiający obraz wojny. Przerażająca historia dzieci, które w błyskawicznym tempie muszą dorosnąć i wziąć na swoje barki odpowiedzialność za losy najbliższych. Do głębi smutny film Nadine Labaki, której dzieła dobrze móc znów oglądać. Recenzja "Kafarnaum" jest TU.
PAVAROTTI, reż. Ron Howard
Najlepszy dokument tego roku! Niebywale wciągająca opowieść o najpopularniejszym śpiewaku operowanym świata - Luciano Pavarottim. Pełna humoru historia, który kochał życie całym sobą. Więcej o filmie przeczytacie na blogu: TUTAJ.
NAJGORSZE ZAGRANICZNE FILMY ROKU
GLASS, reż. M. Night Shyamalan
W tej produkcji nic nie trzymało się kupy. Scenariusz chaotyczny, a sam film znacznie za długi. Aż szkoda, że tak świetni aktorzy jak Samuel L. Jackson czy James McAvory w nim wystąpili...
(Źródło: cojestgrane24.wyborcza.pl)
W DESZCZOWY DZIEŃ W NOWYM JORKU, reż. Woody Allen
Naprawdę bardzo rzadko mam ochotę opuścić salę kinową, ale na nowości Allena intensywnie rozważałam tę możliwość. Szczególnie początek filmu był tak rozwlekły, wręcz bez wyrazu, że szczerze marzyłam o ucieczce z seansu. Jakimś cudem przetrwałam moment kryzysowy i obejrzałam do końca "W deszczowy dzień w Nowym Jorku". Chyba tylko po to, żeby mieć kolejny dowód, że dla mnie Woody Allen dawno się skończył. Ani bohaterowie, ani ich losy nie są interesujące. Co ciekawe, z początku miałka i byle jaka postać Gatsby'ego w pewnym momencie zaczyna budzić w widzu jakieś emocje, bo staje się irytująca. To niby plus produkcji, choć tak naprawdę to i ten plus jest kolejnym minusem. Tym, którzy wciąż nie widzieli filmu, zdecydowanie odradzam nadrabianie.
(Źródło: kultura.onet.pl)
LAST CHRISTMAS, reż. Paul Feig
Wydawało się, że to będzie kolejna urocza love story w świątecznym klimacie. Taka nowsza odsłona "Love actually" czy "Holiday". Nic z tym rzeczy! Koleje losów bohaterów są tak dziwaczne, że prawie nikt nie jest w stanie domyślić się jaki będzie ich finał. I może i byłby to plus, gdyby... nie pomysł na film. Zupełnie nie kleją się poszczególne wątki, a całość jest ekstremalnie oderwana od rzeczywiście. Nie przesłodzona, nie podkolorowana, ale nierealna. Jak dla mnie to spory klops - nawet jak na świąteczną komedię romantyczną.
(Źródło: zloteprzeboje.tuba.pl)
NAJLEPSZE POLSKIE FILMY ROKU
(NIE)ZNAJOMI, reż. Tadeusz Śliwa
Wersja włoska jest fantastyczna! Z niemałą obawą udałam się więc na seans polskiego remake'u, który... okazał się naprawdę bardzo dobry! Przede wszystkim jest świetnie zagrany. To ogromna zasługa śmietanki rodzimych aktorów: Tomasza Kota, Mai Ostaszewskiej, Łukasza Simlata, Katarzyny Smutniak, Michała Żurawskiego. Zachęcam do nadrobienia tych, którzy jeszcze nie widzieli "(Nie)znajomych".
(Źródło: youtube.com)
TEEN SPIRIT - MOJA GWIAZDA, reż. Max Minghella
Być może "Teen Spirit" nie jest idealnym filmem. Możliwe, że niektóre elementy mogłyby być lepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że reżyserski debiut Maxa Minghelli zaliczam do udanych. Wspaniały soundtrack, wyśmienita rola niezwykle utalentowanej Elle Fanning oraz dobry scenariusz. To główne plusy produkcji o blaskach i cieniach przeróżnych talent show.
(Źródło: prezentmarzen.pl)
BOŻE CIAŁO, reż. Jan Komasa
Ten film jest niesamowity! Wzrusza, szokuje, skłania do refleksji. Fantastyczna opowieść stworzona, na bazie prawdziwej historii, przez początkującego scenarzystę Mateusza Pacewicza i fenomenalne aktorstwo - to są niewątpliwe zalety produkcji. A jest ich jeszcze więcej. Pełną recenzję "Bożego Ciała", które znalazło się na oscarowej shortliście, przeczytacie TUTAJ.
(Źródło: film.wp.pl)
TYLKO NIE MÓW NIKOMU, reż. Tomasz Sekielski
Dokument braci Sekielskich wstrząsnął nie tylko polską kinematografią. Poruszył niemal całą Polskę, przede wszystkim zaś kościół katolicki, w którym od wielu wielu lat nierzadko dochodziło do patologii: z jednej strony molestowania nieletnich, z drugiej uporczywego kamuflowania wszelkich aktów pedofilii. Wstrząsający obraz ludzkiej tragedii i skali tego paskudnego przestępstwa, zdecydowanie dla osób o mocnych nerwach.
(Źródło: kultura.onet.pl)
NAJGORSZE POLSKIE FILMY ROKU
JAK POŚLUBIĆ MILIONERA, reż. Filip Zylber
Tak jak uwielbiam Małgorzatę Sochę, i nawet lubię co jakiś czas odpalić film z gatunku love story, tak nie kupuję "Jak poślubić milionera". Polska, współczesna wersja losów Kopciuszka jest do bólu słaba: kiepski scenariusz, drętwe dialogi i za dużo przesłodzonych wątków. Kto wie, może nastolatkom spodoba się propozycja Filipa Zylbera, ale obawiam się, że starszy widz będzie unikał tego filmu jak ognia.
(Źródło: filmweb.pl)
LEGIONY, reż. Dariusz Gajewski
O tym, że "Legiony" mogą być albo wielkim hitem albo gigantycznym kitem wiedziałam od początku. Już sam zwiastun prorokował tylko te dwa rozwiązania. Połączenie historycznych zdarzeń z romantycznym wątkiem i pokazanie tego z rockowym kawałkiem w tle (AUDIO) było odważne. Niestety trailer wyszedł znacznie lepiej niż film, w którym akcja jest rozwlekła, wątek miłosny staje się ważniejszy od historycznego, a duetowi Wolańska-Fabijański nie sposób uwierzyć w ich emocje.
Recenzja całego filmu jest na blogu, TU.
(Źródło: moviesroom.pl)
Przeurocza animacja o dobru, które drzemie w każdym z nas. Piękne ilustracje, ciekawa historia ze wspaniałym przesłaniem. Idealny film do obejrzenia w okresie Bożego Narodzenia.
(Źródło: netflix.pl)
Najlepszy film 2019 roku. Zdobywca Oscara w 3 kategoriach: film, scenariusz oryginalny, aktor drugoplanowy. Piękny obraz o pięknej przyjaźni. Wszystkie zalety produkcji znajdziecie TU.
(Źródło: natemat.pl)
W tym roku rozkochałam się w produkcjach z głównym wątkiem rozgrywanym w temacie motoryzacyjnym. I zdecydowanie "Le Mans '66" (znany też pod tytułem "Ford vs. Ferrari") skradł moje serce! Fantastyczne tempo, świetna historia i wspaniały aktorki duet. Dodatkowo film widziałam w wersji ScreenX w Cinema City i przyznam, że to była dobra decyzja. Ciekawe doświadczenie, które na pewno powtórzę.
Maksymalnie przygnębiający obraz wojny. Przerażająca historia dzieci, które w błyskawicznym tempie muszą dorosnąć i wziąć na swoje barki odpowiedzialność za losy najbliższych. Do głębi smutny film Nadine Labaki, której dzieła dobrze móc znów oglądać. Recenzja "Kafarnaum" jest TU.
Najlepszy dokument tego roku! Niebywale wciągająca opowieść o najpopularniejszym śpiewaku operowanym świata - Luciano Pavarottim. Pełna humoru historia, który kochał życie całym sobą. Więcej o filmie przeczytacie na blogu: TUTAJ.
W tej produkcji nic nie trzymało się kupy. Scenariusz chaotyczny, a sam film znacznie za długi. Aż szkoda, że tak świetni aktorzy jak Samuel L. Jackson czy James McAvory w nim wystąpili...
Naprawdę bardzo rzadko mam ochotę opuścić salę kinową, ale na nowości Allena intensywnie rozważałam tę możliwość. Szczególnie początek filmu był tak rozwlekły, wręcz bez wyrazu, że szczerze marzyłam o ucieczce z seansu. Jakimś cudem przetrwałam moment kryzysowy i obejrzałam do końca "W deszczowy dzień w Nowym Jorku". Chyba tylko po to, żeby mieć kolejny dowód, że dla mnie Woody Allen dawno się skończył. Ani bohaterowie, ani ich losy nie są interesujące. Co ciekawe, z początku miałka i byle jaka postać Gatsby'ego w pewnym momencie zaczyna budzić w widzu jakieś emocje, bo staje się irytująca. To niby plus produkcji, choć tak naprawdę to i ten plus jest kolejnym minusem. Tym, którzy wciąż nie widzieli filmu, zdecydowanie odradzam nadrabianie.
Wydawało się, że to będzie kolejna urocza love story w świątecznym klimacie. Taka nowsza odsłona "Love actually" czy "Holiday". Nic z tym rzeczy! Koleje losów bohaterów są tak dziwaczne, że prawie nikt nie jest w stanie domyślić się jaki będzie ich finał. I może i byłby to plus, gdyby... nie pomysł na film. Zupełnie nie kleją się poszczególne wątki, a całość jest ekstremalnie oderwana od rzeczywiście. Nie przesłodzona, nie podkolorowana, ale nierealna. Jak dla mnie to spory klops - nawet jak na świąteczną komedię romantyczną.
Wersja włoska jest fantastyczna! Z niemałą obawą udałam się więc na seans polskiego remake'u, który... okazał się naprawdę bardzo dobry! Przede wszystkim jest świetnie zagrany. To ogromna zasługa śmietanki rodzimych aktorów: Tomasza Kota, Mai Ostaszewskiej, Łukasza Simlata, Katarzyny Smutniak, Michała Żurawskiego. Zachęcam do nadrobienia tych, którzy jeszcze nie widzieli "(Nie)znajomych".
Być może "Teen Spirit" nie jest idealnym filmem. Możliwe, że niektóre elementy mogłyby być lepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że reżyserski debiut Maxa Minghelli zaliczam do udanych. Wspaniały soundtrack, wyśmienita rola niezwykle utalentowanej Elle Fanning oraz dobry scenariusz. To główne plusy produkcji o blaskach i cieniach przeróżnych talent show.
Ten film jest niesamowity! Wzrusza, szokuje, skłania do refleksji. Fantastyczna opowieść stworzona, na bazie prawdziwej historii, przez początkującego scenarzystę Mateusza Pacewicza i fenomenalne aktorstwo - to są niewątpliwe zalety produkcji. A jest ich jeszcze więcej. Pełną recenzję "Bożego Ciała", które znalazło się na oscarowej shortliście, przeczytacie TUTAJ.
Dokument braci Sekielskich wstrząsnął nie tylko polską kinematografią. Poruszył niemal całą Polskę, przede wszystkim zaś kościół katolicki, w którym od wielu wielu lat nierzadko dochodziło do patologii: z jednej strony molestowania nieletnich, z drugiej uporczywego kamuflowania wszelkich aktów pedofilii. Wstrząsający obraz ludzkiej tragedii i skali tego paskudnego przestępstwa, zdecydowanie dla osób o mocnych nerwach.
Tak jak uwielbiam Małgorzatę Sochę, i nawet lubię co jakiś czas odpalić film z gatunku love story, tak nie kupuję "Jak poślubić milionera". Polska, współczesna wersja losów Kopciuszka jest do bólu słaba: kiepski scenariusz, drętwe dialogi i za dużo przesłodzonych wątków. Kto wie, może nastolatkom spodoba się propozycja Filipa Zylbera, ale obawiam się, że starszy widz będzie unikał tego filmu jak ognia.
O tym, że "Legiony" mogą być albo wielkim hitem albo gigantycznym kitem wiedziałam od początku. Już sam zwiastun prorokował tylko te dwa rozwiązania. Połączenie historycznych zdarzeń z romantycznym wątkiem i pokazanie tego z rockowym kawałkiem w tle (AUDIO) było odważne. Niestety trailer wyszedł znacznie lepiej niż film, w którym akcja jest rozwlekła, wątek miłosny staje się ważniejszy od historycznego, a duetowi Wolańska-Fabijański nie sposób uwierzyć w ich emocje.
Recenzja całego filmu jest na blogu, TU.
FILMOWA PEREŁKA ROKU
PARASITE, reż. Joon-ho Bong
Naprawdę rzadko kiedy mam ochotę na ponowne obejrzenie tego samego filmu. Mam tak tylko z nielicznymi kultowymi pozycjami ("Szklana pułapka", "Kevin sam w domu", "Cinema paradiso", "Love actually") bądź przedziwnymi filmami, które obejrzałam w dzieciństwie i pokochałam, choć wcale nie są wybitne (np. seria "Naga broń"). "Parasite" oczywiście idealnie wpisuje się do pierwszej grupy. To film mistrzowski, bezbłędny, fenomenalny od początku do końca. Ochów i achów jest cała masa, bo produkcję cechuje rewelacyjny scenariusz, genialne aktorstwo, fantastyczny humor, świetne napięcie, idealne tempo akcji, bardzo dobre zdjęcia. Wszystko jest w punkt! Z pewnością zrobię wkrótce powtórkę z seansu, zwłaszcza że "Parasite" zmierzy się z "Bożym Ciałem" w walce o Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny i - co tu dużo mówić - ma ogromne szanse wygrać statuetkę!
(Źródło: kulturalne.opole.pl)
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE ROKU
PEWNEGO RAZU W HOLLYWOOD, reż. Quentin Tarantino
Wiem, że wielu z Was kompletnie się ze mną nie zgodzi, że niektórzy podczas czytania tych słów parskną ze śmiechu lub rzucą kilka przekleństw. Niestety, i mi jest przykro. Przykro, że jeden z ukochanych reżyserów wypuścił film, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Film wypieszczony, wyczekiwany, ze świetny pomysłem oraz rewelacyjnym duetem aktorskim, a który to mimo wszystko zawodzi. Niemiłosiernie rozwlekłe tempo boli. Fizycznie, bo naprawdę niełatwo wysiedzieć w kinie prawie 3-godzinny seans produkcji, która jest na maksa przeciągnięta i to bez wyraźnej przyczyny fabularnej. To jest zwyczajnie bardzo długi film prawie o niczym, bo wątek tak głośno komentowany w mediach, w rzeczywistości trwa zaledwie kilkanaście minut. I choć sam w sobie jest świetny, to nie jest w stanie uratować całej reszty nikomu niepotrzebnych scen i wątków.
(Źródło: zloteprzeboje.tuba.pl)
NAJDZIWNIEJSZY FILM ROKU
DOM, KTÓRY ZBUDOWAŁ JACK, reż. Lars von Trier
To, że Lars von Trier jest twórcą specyficznym wiadomo nie od dzisiaj. Po seansie pierwszej części "Nimfomanki" przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale seans "Domu, który zbudował Jack" jeszcze mocniej utrzymał mnie w tym przekonaniu! To obraz nietypowy, szalony, pełen przemocy. Ale i wspaniały realizacyjnie oraz aktorsko. Dla mnie to najbardziej pokręcony film roku. Czy dobry? Trudno powiedzieć. Zakładam, że miłośnicy kina von Triera powinni być zachwyceni. Ja wiem jedno: zrobię sobie przerwę zanim obejrzę jego kolejną produkcję.
A recenzję "Domu..." możecie przeczytać TU.
(Źródło: tarnow.net)
Naprawdę rzadko kiedy mam ochotę na ponowne obejrzenie tego samego filmu. Mam tak tylko z nielicznymi kultowymi pozycjami ("Szklana pułapka", "Kevin sam w domu", "Cinema paradiso", "Love actually") bądź przedziwnymi filmami, które obejrzałam w dzieciństwie i pokochałam, choć wcale nie są wybitne (np. seria "Naga broń"). "Parasite" oczywiście idealnie wpisuje się do pierwszej grupy. To film mistrzowski, bezbłędny, fenomenalny od początku do końca. Ochów i achów jest cała masa, bo produkcję cechuje rewelacyjny scenariusz, genialne aktorstwo, fantastyczny humor, świetne napięcie, idealne tempo akcji, bardzo dobre zdjęcia. Wszystko jest w punkt! Z pewnością zrobię wkrótce powtórkę z seansu, zwłaszcza że "Parasite" zmierzy się z "Bożym Ciałem" w walce o Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny i - co tu dużo mówić - ma ogromne szanse wygrać statuetkę!
Wiem, że wielu z Was kompletnie się ze mną nie zgodzi, że niektórzy podczas czytania tych słów parskną ze śmiechu lub rzucą kilka przekleństw. Niestety, i mi jest przykro. Przykro, że jeden z ukochanych reżyserów wypuścił film, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Film wypieszczony, wyczekiwany, ze świetny pomysłem oraz rewelacyjnym duetem aktorskim, a który to mimo wszystko zawodzi. Niemiłosiernie rozwlekłe tempo boli. Fizycznie, bo naprawdę niełatwo wysiedzieć w kinie prawie 3-godzinny seans produkcji, która jest na maksa przeciągnięta i to bez wyraźnej przyczyny fabularnej. To jest zwyczajnie bardzo długi film prawie o niczym, bo wątek tak głośno komentowany w mediach, w rzeczywistości trwa zaledwie kilkanaście minut. I choć sam w sobie jest świetny, to nie jest w stanie uratować całej reszty nikomu niepotrzebnych scen i wątków.
To, że Lars von Trier jest twórcą specyficznym wiadomo nie od dzisiaj. Po seansie pierwszej części "Nimfomanki" przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale seans "Domu, który zbudował Jack" jeszcze mocniej utrzymał mnie w tym przekonaniu! To obraz nietypowy, szalony, pełen przemocy. Ale i wspaniały realizacyjnie oraz aktorsko. Dla mnie to najbardziej pokręcony film roku. Czy dobry? Trudno powiedzieć. Zakładam, że miłośnicy kina von Triera powinni być zachwyceni. Ja wiem jedno: zrobię sobie przerwę zanim obejrzę jego kolejną produkcję.
A recenzję "Domu..." możecie przeczytać TU.
NAJLEPSZE FILMY OBEJRZANE W 2019
CO SIĘ WYDARZYŁO W MADISON CITY, reż. Clint Eastwood
O ile za aktorskimi wyczynami Clinta Eastwooda nie przepadam, to cenię jego poczynania reżyserskie. W "Co się wydarzyło w Madison City" stanął na wysokości zadania i stworzył uroczą, kameralną opowieść o uczuciu, które nie miało prawa się zrodzić. Wspaniała kreacja aktorska także rewelacyjnej Meryl Streep. Polecam!
(Źródło: alekinoplus.pl)
O ile za aktorskimi wyczynami Clinta Eastwooda nie przepadam, to cenię jego poczynania reżyserskie. W "Co się wydarzyło w Madison City" stanął na wysokości zadania i stworzył uroczą, kameralną opowieść o uczuciu, które nie miało prawa się zrodzić. Wspaniała kreacja aktorska także rewelacyjnej Meryl Streep. Polecam!
LINCZ, reż. Krzysztof Łukaszewicz
Realizacyjnie "Lincz" jest dość toporny. Niemniej bardzo dobra fabuła i świetne napięcie ratują produkcję na tyle, że zasłużyła na wpisanie jej do listy najlepszych filmów obejrzanych w 2019. Historia buzująca emocjami, które aż wstrząsają widzem - zdecydowanie warta nadrobienia!
(Źródło: tvpinfo.pl)
GAME CHANGERS, reż. Louie Psihoyos
Jeden z lepszych dokumentów z bazy Netflixa o zdrowym stylu życia. Szereg rozmów ze sportowcami, którzy świadomie wybrali dietę bez mięsa ze względu na potrzebę dbania o swoje zdrowie oraz kondycję. Film, który skłania do przyjrzenia się swojej diecie i wprowadzenia choćby drobnych zmian. Zwłaszcza na początku nowego roku :)
ELLA I JOHN, reż. Paolo Virzi
Helen Mirren i Donald Sutherland we wspaniałej historii o dojrzałej miłości. Wiarygodna opowieść o starości i chorobie, która w niespodziewanym momencie dopada człowieka i zmienia w kogoś zupełnie innego. Virzi pokazuje jak walka z Alzheimerem rzutuje na związek, ale też udowadnia, że wsparcie kochającej osoby daje ogromną siłę i umożliwia spełnianie marzeń. Szalenie wzruszający film ze sporą dawką optymizmu!
(Źródło: moviesroom.pl)
BOHEMIAN RHAPSODY, reż. Bryan Singer
Nie jest to film idealny, ale niewątpliwie jest bardzo dobry. Fenomenalny Rami Malick robi ogromne wrażenie! I choć w produkcji o jednej z najpopularniejszych rockowych grup świata brakuje muzyki (IMHO jest jej o wiele za mało!), to mimo wszystko seans jest bardzo wciągający.
2 komentarze
Też uwielbiam Boże Ciało, a Nieznajomych mam w planach obejrzeć, a muszę przyznać, że włoska wersja bardzo mi się podobała. No i oczywiście Parasite chcę obejrzeć, bo wszyscy chwalą i zwiastun był intrygujący.
OdpowiedzUsuń"Parasite" polecam z całego serca! Film zgarnął w ten weekend Złotego Globa dla najlepszej produkcji nieanglojęzycznej, więc tym bardziej warto go nadrobić :)
Usuń