Leśna przygoda

16:00

"Miłość, od której nie można uciec". Takim hasłem promowano "Serenę", opowiadającą historię kochającej się pary, która nagle musi zmierzyć się z kryzysową sytuacją - niemożnością posiadania dzieci. Zwiastun zapowiadał solidny dramat, lecz niestety obietnica produkcji pełnej napięcia okazała się być bez pokrycia...

(Źródło: comingsoon.net)
Twórcy sugerowali ciekawą fabułę o niełatwych losach małżeństwa - George'a i Sereny, którzy wspólnie prowadzą biznes w lasach Północnej Karoliny w czasie Wielkiego Kryzysu. Ich życie początkowo wyglądało bajkowo. Świetnie prosperująca działalność, prawdziwa miłość, niemały majątek oraz grupa zaufanych przyjaciół i współpracowników. Szybko okazało się jednak, że czar pryska, a życie dostarcza nowych problemów. Największym z nich staje się utrata dziecka, które miało być owocem wielkiej miłości, dopełnieniem szczęścia.

Ból Sereny jest o tyle większy, że mąż ma nieślubne dziecko poczęte jeszcze w okresie kawalerskim. Pierworodny i jedyny syn staje się w oczach bohaterki zagrożeniem. Tak dla majątku, jak i zainteresowania, czułości, miłości jej męża.


(Źródła: mirror.co.uk i independent.co.uk)
Pierwsze minuty seansu dłużą się. Losy bohaterów poznajemy jakoś niemrawo, przez co "Serena" nas nie wciąga, nie intryguje. Później akcja nabiera rumieńców, ale tylko na chwilę. W większości scen niestety dominuje brak wyrazistych emocji oraz smętne snucie się aktorów na ekranie. To sprawia, że odczuwamy znużenie patrząc na nijakie postacie oraz słuchając dialogów, które niczego nie wnoszą do filmu. 

(Źródło: youtube.com)

Minusem jest także to, że reżyserka nieudolnie prowadzi równoległe wątki. Jeden rozwija dość intensywnie, podczas gdy inny pozostawia w cieniu, by nagle pozwolić mu przebić się na pierwszy plan. I nie byłoby w tym zagraniu niczego złego, gdyby nie efekt końcowy – poczucie chaosu.
Przez skupianie się na kilku warstwach opowieści, część fabuły (zapewne obficie opisana w powieści) jest niedopowiedziana w filmie. Przez to finał wypada słabo. Sama miałam wrażenie, że jest zbyt ckliwy, przerysowany. 

Szkoda, że "Serena", w której naprawdę przyjemnie patrzy się na Bradley'a Coopera nie tylko ze względu na jego atrakcyjną fizyczność, wpisuje się na listę produkcji nieudanych. Fabuła nudzi, a to jeden z największych, filmowych grzechów. 
Tym większy smutek, że za reżyserię odpowiada Susanne Bier, której rewelacyjna "Druga szansa" do kin wejdzie po koniec miesiąca. Nie umiem sobie wytłumaczyć, dlaczego jeden jej film jest mistrzowski, a drugi to raczej niewypał...


(Źródła: blogs.indiewire.com i indiewire.com)

You Might Also Like

0 komentarze