facebook instagram filmweb

Okiem Kinomaniaka

    • Strona główna
    • O mnie
    • .
    • -

    Jak co roku mam dla Was subiektywne zestawienie najlepszych i najgorszych produkcji z mijającego roku. Nie będę ukrywać, nie było łatwo. Rok 2016 obfitował w wiele świetnych obrazów tak polskich, jak i zagranicznych. Nie brakowało też gniotów, na których zasypiałam. Które tytuły uznałam za fenomenalne, a które trafiły do rubryki "porażka"? Sprawdźcie sami!

    NAJLEPSZE FILMY ZAGRANICZNE

    MIĘDZY NAMI, reż. Rafael Palacio Illingworth 

    Amerykański dramat. Ale taki niszowy. Kameralna opowieść rozgrywana między 5 aktorów. Głównie jednak patrzymy na dwoje: Diane i Henry'ego, których związek przechodzi pewien kryzys. Subtelna, ciepła, a jednocześnie przeszywająco smutna historia, która - jak dla mnie - jest wręcz wycinkiem życia, niemal dokumentem, bo ten realizm aż uderza widza. Świetnie zagrany, dobrze nakręcony. Co tu dużo mówić: polecam ogromnie!
    Całą recenzję znajdziecie TUTAJ.

    (Źródło: remezcla.com)
    POKÓJ, reż. Lenny Abrahamson

    Pisałam o tym filmie w zeszłorocznym zestawieniu (TU). Przez przypadek trochę. Seans zaliczyłam bowiem w 2015, choć obraz wchodził do polskich kin dopiero w lutym tego roku. To nie jest typowy dramat. Ten film wstrząśnie chyba każdym! Dostarcza mnóstwo skrajnych emocji i całą masę przemyśleń, z którymi zostajemy na długo po seansie. Bardzo dobry!

    DEADPOOL, reż. Tim Miller

    Dla wielu kino rozrywkowe wciąż jest utożsamiane z takim "gorszego sortu". Miller udowodnił jednak, że film z superbohaterem, któremu gatunkowo zdecydowanie bliżej do komedii niż sensacji może być genialny! Fantastyczny scenariusz, genialne dialogi, świetne zdjęcia i rewelacyjna rola Ryana Reynoldsa. Ubaw po pachy!


    (Źródło: space.ca)

    TO TYLKO KONIEC ŚWIATA, reż. Xavier Dolan

    Na Dolana wyczekiwałam od dawna. Jego poprzedni obraz ("Mama") powalił mnie na kolana. Oto młodziutki reżyser stwarza świetną historię, bezbłędnie prowadzi aktorów, a na dodatek dba o dopracowanie każdego detalu technicznego. Nie ma u niego miejsca na przypadek. Nie ma fuszerek. Również w "To tylko koniec świata" widać to zamiłowanie do perfekcji. Kino najwyższych lotów!

    NIENAWISTNA ÓSEMKA, reż. Quentin Tarantino

    Do tego pana mam ogromną słabość. Kocham stare produkcje ("Pulp fiction", "Jackie Brown", "Wściekłe psy"), ubóstwiam nowsze tytuły ("Bękarty wojny", "Django"). To, co stworzył tym razem jest nieziemsko dobre! I tak bardzo charakterystyczne. Tarantino nie da się pomylić z nikim innym. Tak jest i w przypadku "Nienawistnej ósemki", która może ma nieco za długi początek, ale koniec końców wypada fenomenalnie!
    (Źródło: screenrant.com)
    RÓWNI GOŚCIE, reż. Shane Black

    Och jak dobrze patrzy się na parę detektywów o wątpliwych moralach rozgryzających zagadki kryminalne w szalonych latach 70. Z ekranu bije klimat disco - bohaterowie noszą obciachowe stroje, podkręcają okropne wąsiki i podążają niemal tanecznym krokiem na tropie zaginionej młodej aktorki. Choć Crowe wypada gorzej niż Gosling (świetnie odnajdujący się w tym przedziwnym klimacie), to mimo wszystko duet momentami przywołuje w pamięci rewelacyjnie zgranych policjantów z "Bad Boys" czy kultowej wręcz serii "Zabójczej broni".


    KAŻDY BY CHCIAŁ, reż. Richard LinklaterNa pierwszy rzut oka "Każdy by chciał" wygląda jak milion innych produkcji o studenckiej rzeczywistości Amerykanów. Daleko mu jednak do obrazów takich jak "American Pie" (i dobrze!). Jest ciekawie i zabawnie, ale z pewnością nie przaśnie. Dobre kino rozrywkowe! 

    (Źródło: film.onet.pl)
    ZWIERZĘTA  NOCY, reż. Tom Ford

    Wyczekiwany to mało powiedziane. Bilety na polską premierę mającą miejsce na American Film Festival rozeszły się jak świeże bułeczki. Seans udało mi się zaliczyć dopiero 3 tygodnie później. I wbił mnie w fotel, bo ten film jest tak dobry! Ford pokusił się o trójtorowe poprowadzenie fabuły. I podobnie jak w "Samotnym mężczyźnie" pozostał estetą. Każde ujęcie zachwyca: sposobem kadrowania, kolorem, grą detalem. To istny raj dla oczów!
    Więcej o filmie TU.

    MOONLIGHT, reż. Barry Jenkins

    Do polskich kin wejdzie dopiero w przyszłym roku. Mi udało się go obejrzeć na AFF. Film o próbie odnalezienia siebie, zaakceptowaniu swojej natury, walce z napiętnowaniem społecznym, ludzkimi uprzedzeniami oraz cudzymi oczekiwaniami. Film o byciu homoseksualnym w środowisku, które nie toleruje inności. Mocny, trudny, wzruszający. Z rewelacyjną kreacją Naomie Harris.

    (Źródło: huffingtonpost.com)
    HARDCORE HENRY, reż. Ilya Naishuller
    Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że film wzorowany na grze komputerowej będzie mi się podobał. I to tak bardzo! Losy głównego bohatera (żołnierza wskrzeszonego do życia przy użyciu nowatorskiej technologii) obserwujemy... jego oczami! Taka forma kręcenia i montowania to istne novum, zwłaszcza że naprawdę od początku do końca w ten sposób uczestniczymy w owej historii z pogranicza kina akcji i science-fiction.
    Recenzja całości jest TUTAJ.


    WYSTRZAŁOWE KREWETKI, reż.  Brent Hodge

    Zabawny dokument obejrzany na wrocławskim festiwalu (AFF), a mówiący o ogromnej pasji pracownic Hollywoodu. Ten przepełniony testosteronem światek skrywa wiele utalentowanych kobiet, które przepełnia chęć bycia jednością, posiadania swojego celu. Dla części scenarzystek, aktorek, komediantek czy wokalistek celem tym stało się odnoszenie sukcesów w amatorskiej, kobiecej lidze koszyków. Perypetie początkujących zawodniczek obserwujemy od pierwszych treningów do wielkich zwycięstw.
    Świetna dawka humoru, dystansu do siebie oraz motywacji do spełniania marzeń.


    (Źródło: bestevents.us)

    NAJGORSZE FILMY ZAGRANICZNE

    BATMAN VS. SUPERMAN: ŚWIT SPRAWIEDLIWOŚCI, reż. Zack Snyder

    Niby mamy mroczny klimat miasta znany z nolanowskiej części przygód Batmana, ale to zdecydowanie nie to samo. Brakuje swoistego pierwiastka, jakiejś dawki artyzmu tak charakterystycznej dla Nolana. I to bardzo daje się odczuć. W zamian dostajemy to, czego nie chcielibyśmy oglądać: przerysowane efekty specjalne, nieco absurdalne monstrum z zaświatów oraz... drewniane aktorstwo. Niestety poza Jesse'ym Eisenbergiem znanym głównie z "The Social Network", nikt z pierwszoplanowych aktorów nie ma pomysłu na swoją postać. Więcej argumentów przeciwko produkcji znajdziecie TU.
    (Źródło: batcave.com.pl)

    GENIUSZ, reż. Michael Grandage

    Nuda, nuda, nuda. Tak można w skrócie podsumować tę produkcję. Życie pisarza Thomasa Wolfe'a i jego wspaniałego korektora Maxa Perkinsa zdaje się być niebywale nijakie. W tym filmie szwankuje prawie wszystko: dziurawa fabuła, miałka akcja, słabe dialogi. Zupełny brak chemii między bardzo dobrymi aktorami, jakimi są przecież Colin Firth i Jude Law. Szkoda...

    HIGH-RISE, reż. Ben Wheatley

    Choć doceniam świetną muzykę oraz genialny koncept pokazania hierarchii społecznej na podstawie gigantycznego budynku, w którym poszczególne piętra zamieszkują reprezentanci różnych grup (biedota, klasa średnia, elita), to całość nie jest zjadliwa. Rzadko tam miewam, ale na poważnie chciałam opuścić salę kinową na długo przed końcowymi napisami...
    (Źródło: empireonline.com)

    CAROL, reż. Todd Haynes

    To chyba największy zawód. Film nominowany do Oskara, którym podniecała się cała rzesza krytyków. Z fenomenalną Cate Blanchett i wciąż rozwijającą swe skrzydła Rooney Mara. Niestety, jest niebywale nijaki. Kontrowersyjny temat związków lesbijskich w Stanach lat 50. to jedyny "smaczek" produkcji. Oprócz niego nic tu widzem nie porusza. I przez to dotrwanie do końca wiąże się z pojedynkiem z rosnącą nudą.

    PIĘĆDZIESIĄT TWARZY BLACKA, reż. Michael Tiddes

    Oczywiście nie liczyłam na to, że "Pięćdziesiąt twarzy Blacka" będzie majstersztykiem. Nie sądziłam, że wstawię bez namysłu 7 gwiazdek na Filmwebie. Ale nie spodziewałam się aż tak koszmarnie żenującej produkcji. Owszem, wychowałam się na amerykańskim kinie akcji klasy B oraz dość przaśnych komediach "made in USA" (typu "Naga broń" czy "Straszny film"). Ale to, co miał mi do pokazania Tiddes, w istocie sięgnęło dna. Ale po prostu po latach nie umiem już przetrawić tak byle jakich, wulgarnych filmów. Szczerze - zrezygnowałam z seansu gdzieś w połowie.
    (Źródło: cojestgrane24.wyborcza.pl)

    NAJLEPSZE POLSKIE PRODUKCJE

    NA GRANICY, reż. Wojciech Kasperski

    Świetny thriller, który wciąga i trzyma w napięciu. Na szczególną uwagę zasługuje dobra gra aktorska (na Dorocińskiego nie można się napatrzeć!) i piękne plenery. Mroczny klimat surowej, niemalże pustej góralskiej chaty przysparza nam wielu dreszczy częściowo dzięki świetnym zdjęciom Łukasza Żala. Więcej zalet produkcji w recenzji, która jest TU.


    (Źródło: youtube.com)
    WOŁYŃ, reż. Wojciech Smarzowski

    To niebywale mocny film! Taki, o którym nie można zapomnieć. Taki, który wstrząsa widzem na maksa! Taki, na seansie którego zatyka nas w gardle, a do oczu napływają łzy. To film, wobec którego nie można przejść obojętnym. Recenzja jest TUTAJ.

    PLANETA SINGLI, reż. Mitja Okorn

    Okazuje się, że umiemy stworzyć lekką, zabawną, uroczą komedię romantyczną, która nie jest kalką zagranicznego hitu ("Listy do M." - świetne, ale co tu dużo mówić, schemat identyczny jak w "To właśnie miłość"). "Planeta singli" wykorzystała popularną aplikację randkową, by na bazie technologicznego trendu pokazać jak totalnie różni ludzie zaczynają randkować. Do tego dostajemy kontrastowych bohaterów: staromodną, romantyczną nauczycielkę muzyki Anię oraz przebojowego prezentera telewizyjnego Tomka. Ich losy niespodziewanie łączą się, a powoduje serię kolejnych, nieoczekiwanych zdarzeń.
    Zwykle unikam komedii romantycznych, bo są naiwne, przesłodzone i zupełnie oderwane od rzeczywistości. Mitja Okorn wie jednak jak zachować umiar. Stworzył film, który naprawdę trudno zbesztać za cokolwiek. Mamy tu fajną fabułę, ciekawe postacie, dobry humor i odpowiednią do klimatu ścieżkę dźwiękową.

    (Źródło: telemagazyn.pl)

    WSZYSTKIE NIEPRZESPANE NOCE, reż. Michał Marczak

    Dowód na to, że dobry film nie musi być idealny pod względem technicznym. U Marczaka, które kuleją dialogi. Ale z drugiej strony można te zarzuty zrzucić na karb zaangażowania naturszczyków, którzy próbują "zagrać siebie". Całość bowiem jest dokumentalizowana. I to ogromna zaleta produkcji. Mnie osobiście ujęła swoją prawdziwością. Polecam zwłaszcza młodemu pokoleniu (i więcej piszę o tym TU).

    MOJE CÓRKI KROWY, reż. Kinga Dębska

    To film, który wstrząsa widzem. Swoją prawdziwością. Dębska tworzy obraz bliski każdemu z nas. Pokazuje relacje rodzinne bez żadnego pudrowania. Tak, by odsłonić wszystkie trudności pojawiające się w kontaktach z najbliższymi: uprzedzenia, oczekiwania, lęki, pretensje, niezagojone rady. A jednocześnie jest na tyle blisko, że doskonale widać jak między tymi negatywnymi odczuciami mimo wszystko łączy ich miłość. I wzajemna troska.
    Do tego mamy rewelacyjne kreacje aktorskie (głównie Agata Kulesza i Gabriela Muskała), świetne zdjęcia i fantastyczne dialogi, o co niełatwo w polskim filmie. 

    (Źródło: polskieradio.pl)

    NAJGORSZE POLSKIE PRODUKCJE

    SŁABA PŁEĆ, reż. Krzysztof Lang

    Fabuła pisana na kolanie, zupełnie w oderwaniu od rzeczywistości. Niejaka Bołądź (czy choć raz ona wypadła dobrze?) oraz po prostu przystojny jej filmowy partner. Poza tym Głowacki próbujący ratować sytuację. Niestety sam nie jest w stanie uchronić widza przed poczuciem klęski. I żenady. Unikajcie tego.


    (Źródło: film.wp.pl)

    7 RZECZY, KTÓRYCH NIE WIECIE O FACETACH, reż. Kinga Lewińska

    Abstrahując od tego, że wciąż nie wiem o jakich siedmiu rzeczach była mowa, fabuła jest do bólu przewidywalna. Żadna postać nas nie przekonuje, dialogi powstały chyba zupełnie spontanicznie, a o grze aktorskiej nie ma co tu mówić. Rozczarowanie, choć prawdę mówiąc chyba nikt nie oczekiwał tutaj sukcesu.

    SŁUGI BOŻE, reż. Mariusz Gawryś

    Zamysł był niezły, gorzej wyszło z wykonaniem. A im dalej w las, tym fabuła staje się bardziej naciągana. wręcz absurdalna. Do tego trochę pokracznych efektów specjalnych. Szkoda Topy, który zwykle wybiera świetne tytuły. Nie tym razem.

    KOBIETY BEZ WSTYDU, reż. Witold Orzechowski

    Film tak zły, że nie wytrwałam do końca. Ba, nie wytrwałam więcej niż 20 minut. Poważnie. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Obawiam się, że niżej już nie można upaść....

    (Źródło: polki.pl)

    NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

    AMERICAN HONEY, reż. Andrea Arnold

    To miało być niezależne kino amerykańskie. Swoisty powiew świeżości z utalentowanym Shią LeBeouf i początkującą aktorką. Wyszła jednak przeraźliwie długa historia o niczym. Film drogi i młodym pokoleniu Amerykanów z mniejszych miejscowości, trudnych rodzin i patologicznych środowisk, poszukujących swojego miejsca w świecie, zmęczył mnie przeogromnie. Całość jest długa (2,5 godziny!), co bez dwóch zdanie daje się we znaki zwłaszcza, że fabuła się rozmywa, a akcja zwalnia. Scenarzyście zabrakło jakiejś ikry, bo całkiem nieźle zapowiadającą się historię sprawnie, spójnie i ciekawie doprowadzić do finału. 


    PLAC ZABAW, reż. Bartosz M. Kowalski

    Miało być wielkie WOW, a jest cichutkie UPS. Punkt wyjścia (przemoc wśród nastolatków) to genialny pomysł, ale poprowadzenie historii w pewnym momencie zaczyna się sypać. Brakuje pogłębionej analizy, bo zdaje się, że reżyser nie chce postawić najważniejszego pytania "Dlaczego?". Woli za to zagrać na kontrowersji i w ten sposób zbudować rozgłos filmu. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że tak tylko zwiększa szanse na powiększenie grona rozczarowanych produkcją.

    (Źródło: cojestgrane24.wyborcza.pl)
    PRAWDZIWE ZBRODNIE, reż. Alexandros Avranas

    "Niewykorzystana okazja" - tak powinien nazywać się ten film. Był kryminalny temat, amerykański wkład i kilku wielkich aktorów (Jim Carrey, Robert Więckiewicz, Charlotte Gainsbourg, Agata Kulesza), a mimo wszystko zaprzepaszczono szansę na wielki sukces. Poza mrocznym klimatem, dobrymi zdjęciami i dobrymi rolami, nie ma niczego więcej. Fabuła się sypie jak zamek zbudowany na piasku.

    ZJAWA, reż. Alejandro González Iñárritu

    Choć Iñárritu bardzo cenię, a "Babel" i "Birdman" totalnie podbiły moje serce, nie mogę przeboleć seansu "Zjawy". Niemal na nim zasnęłam. Dotrwanie do końca wiązało się z ogromnym skupieniem i mocnym postanowieniem obejrzenia całej produkcji, która trwa niemiłosiernie długo i jest ogromnie męcząca. Fabuła ciągnie się w nieskończoność, na ekranie mamy niemal te same ujęcia, a jedyną atrakcją jest 5-minutowa walka głównego bohatera z niedźwiedziem. Rozczarowanie to wręcz za mało powiedziane... Di Caprio zasługiwał na Oskara na długo przed "Zjawą". I co tu dużo mówić - za produkcje takie jak "Incepcja", "Wilk z Wall Street" czy przede wszystkim "Inflitracja" statuetka należała mu się o znacznie bardziej niż za kreację Hugha Glassa.

    (Źródło: moviesroom.pl)

    NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE

    W ŚRODKU WULKANU, reż. Sævar Guðmundsson

    Rewelacyjny dokument! Taki, który niebywale angażuje widza. W jednej chwili stajemy się zauroczeni futbolem w wykonaniu islandzkiej drużyny, która momentalnie zajmuje jakieś miejsce w naszych sercach. Reżyser umiejętnie wciąga nas w ich przygody, efektywnie podtrzymuje to zainteresowanie, by pozostawić na końcu z drobnym poczuciem niedosytu, a to zdarza się niezmiernie rzadko.

    (Źródło: vimeo.com)

    FILMOWA PEREŁKA ROKU

    MUSTANG, reż. Deniz Gamze Ergüven

    Wstrząsający! Film o dorastaniu. O poznawaniu siebie i odkrywaniu kobiecości w świecie zdominowanym przez mężczyzn oraz bezwzględnie podporządkowanym religii i moralnym konwenansom. To także obraz o sile młodości, odwadze walczenia o swoje i istocie siostrzanych więzi. Piękny, wzruszający. Naprawdę trzeba zobaczyć!
    Rzadko tak piszę, a jeszcze rzadziej robię, ale ten film obejrzałabym raz jeszcze. I to z ogromną przyjemnością! Pełna recenzja jest TUTAJ.

    (Źródło: filmfestivals.com)

    NAJDZIWNIEJSZY FILM ROKU

    BABY BUMP, reż. Kuba Czekaj

    Szalony miszmasz gatunkowy. Autorski zlepek animacji i fabuły okraszony ogromną dawką absurdu oraz kiczu. Odważne i oryginalne spojrzenie na niełatwy okres dorastania i - co się z tym wiąże - odkrywania własnej seksualności. Nietypowe zdjęcia (packshotowe ujęcia wymieszane ze wstawkami animowanymi), gra kolorem, niestandardowy montaż w połączeniu z przedziwnym językiem bohaterów (połączenie polskiego z angielskim) działają ożywczo na uwagę widza. Czy Czekaj zrobił dobrą robotę? Na pewno tak, jeśli docenimy jego wizję reżyserską. Forma jednak z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, ale tak to właśnie bywa z nieszablonowymi produkcjami.


    (Źródło: film.wp.pl)

    NAJLEPSZE FILMY OBEJRZANE W TYM ROKU (produkcje sprzed 2016)

    DEMON, reż. Marcin Wrona

    Ktoś napisał, że gdyby Wyspiański i Smarzowski mieli wspólnie nakręcić film, to byłby właśnie obraz podobny do "Demona". Możliwe, bo u Wrony mamy mieszankę groteski, mistycyzmu, czarnego humoru, przytłaczająco smutnego dramatu i nieco horroru. Gatunkowo więc niełatwo tu o jednoznaczną definicję. Zdecydowanie prościej ocenić całość: jest bardzo dobra! To mroczna opowieść o rozliczeniu z przeszłością. Świetne aktorsko, dobre zdjęcia i oryginalna fabuła wzorowana na starych, ludowych historiach o duchach. 

    (Źródło: polskieradio.pl)

    SICARO, reż. Denis Villeneuve

    Intrygujący. Prosta, kryminalna historia opowiedziana z perspektywy kobiety, z jednej strony mroczna, z drugiej pełna napięcia. Dreszczyk emocji nie raz przechodzi nam po plecach. A to nie wszystko! Mamy tu bowiem świetne aktorstwo i bardzo dobre zdjęcia, które tylko potęgują tę przedziwną atmosferę filmu.
    (Źródło: wykop.pl)
    STRAŻNICY GALAKTYKI, reż. JAMES GUNN

    To niby coś dla fanów Marvela i Lucasa. Absolutnie nie zaliczam się do żadnej z tych dwóch grup niemniej seans "Strażników galaktyki" to dość miła rozrywka. Jako laik w temacie "Gwiezdnych wojen" na pewno nie wyłapałam wszystkich analogii, ale i bez tego przyjemnie patrzy się na tę wesołą zgraję kosmicznych stworów walczących ze złem w jakiejś odległej galaktyce. Na szczególną uwagę zasługuje genialna ścieżka dźwiękowa!
    (Źródło: filmweb.pl)

    Continue Reading

    Co roku do kin trafia co najmniej kilkanaście produkcji o tematyce bożonarodzeniowej. Zwykle są to lekkie komedie obyczajowe skupione wokół istoty relacji międzyludzkich, sile miłości rodzinnej, potrzebie snucia i realizacji marzeń, a także konieczności zatrzymania się w codziennym pędzie, by choć na chwilę zadumać się na tym, co najważniejsze. W "Firmowej gwiazdce" dostajemy jednak zupełnie co innego! Tu chodzi o pójście na całość, odrzucenie wszelkich konwenansów i przekroczenie wszystkich możliwych granic. Pytanie tylko, czy taka impreza bez hamulców nie odbije się widzom czkawką.

    (Źródło: multikino.pl)

    Fabuła jest całkiem prosta. Clay - szalony, nieco dziecinny szef jednego z oddziałów międzynarodowej firmy, a jednocześnie syn jej założyciela, żyje w oderwaniu od rzeczywistości. Ma jednak dość dobre serce i jest szczerze związany ze swoją pracą oraz podwładnymi. Nieoczekiwanie, przed świąteczną imprezą, przyjeżdża jego siostra Carol, pełniąca funkcję CEO całego przedsiębiorstwa. Obcina bożonarodzeniowe dodatki, redukuje etaty i oczywiście odwołuje zabawę. Clay i jego przyjaciel oraz prawa ręka - Josh, nie dają za wygraną. Organizują epickie przyjęcie bożonarodzeniowe, na którym dość szybko wszystko wymyka się spod kontroli.


    (Źródło: youtube.com)

    Nie będę ukrywać. To nie jest humor wysokich lotów. Mamy dość proste gagi, sprośne żarty, czasami wręcz mocno przewidywalne. Żadna postać nie jest mocno intrygująca, a finału bez problemu możemy się domyślić. Ale nie jest to również najgorszy film świata. Część komicznych zdarzeń, jakie mają miejsce na ekranie, potrafi rozbawić widownię.
    Jeśli więc idziecie na "Firmową gwiazdkę" jak na seans, który ma dostarczyć nieco rozrywki i pozwolić odciąć się od przedświątecznych przegotowań, to pewnie będziecie się całkiem dobrze bawić. Jeśli zaś liczycie na coś więcej niż banalny humor, zastanówcie się, czy na pewno obraz Josha Gordona i Willa Speaka (znanych m.in. z "Tak to się teraz robi" i "Ostrza sławy") na pewno jest odpowiedni dla Was, bo ich najnowsza propozycja nie odbiera stylem, konwencją, jakością żartów od ww. filmów.


    (Źródła: film.ru i moviesroom.pl)

    Continue Reading

    Bardzo mnie cieszy, że coraz częściej produkowane są rodzime seriale, które poziomem zupełnie nie odstają od tych, kręconych na Zachodzie. Ostatnie lata pokazały, że tak my sami jako widzowie, jak i polscy twórcy, chcemy więcej! Dowodem na to jest ogromna publiczność śledząca pierwszy sezon "Paktu" i "Watahy" lub nowszych propozycji: "Belfra" czy "Artystów". Cieszy również to, że twórcy chętnie podejmują wyzwanie, by stworzyć dalsze losy swoich bohaterów, a te nie są pisane na kolanie.

    (Źródło: filmyfantastyczne.pl)

    Najnowszym przykładem niech będzie "Pakt", którego dwa premierowe odcinki wyemitowało HBO Polska w ubiegłą niedzielę. Choć pierwszy sezon był - jak dla mnie - świetny i został dobrze przyjęty przez widzów, to pojawiały się głosy jakoby nie była to zasługa polskiej ekipy. Scenariusz bowiem oparto na sprawdzonym schemacie - norweskiej produkcji "Układ", którą jedynie przeniesiono na rodzime realia. W moim odczuciu to osadzenie historii, która odniosła sukces w Skandynawii, w polskiej rzeczywistości, było naprawdę udane i też zasługuje na docenienie. Tym lepiej, że w drugiej odsłonie przygód dziennikarza śledczego, Piotra Godeckiego (Marcin Dorociński) nie ma żadnych wątpliwości, czy wciągająca opowieść i dobrze prowadzone wątki to zasługa naszych scenarzystów, ponieważ to autorski pomysł. Co ciekawsze, twórcy pokusili się dodatkowo o pewną zmianę gatunku. Wcześniej mieliśmy do czynienia z czymś na wzór thrillera, teraz zaś skłaniamy się w stronę political fiction (zresztą trochę jak w "House of Cards").

    (Źródło: youtube.com)

    Głównym bohaterem nadal jest Godecki, lecz tym razem wyjaśnia nową aferę, która może doprowadzić do rozpadu aktualnej koalicji. Nadal więc zajmuje się ciemną stroną polityki i tropi tych, którzy mają dużo na sumieniu. Wciąż jest odważny, nieustępliwy i może nieco zbyt pewny siebie. Na ekranie partnerują mu dwie silne postacie kobiece: Anna Wagner, prezydent Bytomia (Magdalena Popławska) oraz Olga Rosińska, redaktor naczelna "Tygodnika" (Kinga Preis). Ta zmiana bardzo mnie ucieszyła. Po pierwsze dlatego, że w poprzednim sezonie nie było miejsca dla kobiet (pojawiały się jakby epizodycznie), po drugie, że to świetne role dla aktorek, które za każdym razem pokazują swoją nową twarz i wielki talent.

    Jakie są dwie pierwsze odcinki nowego "Paktu"? Na pewno bardziej dynamiczne, czego zasługą jest montaż. Poprawiono też dialogi, które rzeczywiście czasami były drewniane. Wciąż mamy dobre zdjęcia i dobre kadry. A przy scenach dokumentujących kampanię jednej z partii widać, że odrobiono lekcję (inspirowanie się kadrami z amerykańskich filmów o polityce czy wspominanym już serialu HoC). 
    Mam nadzieję, że zaproponowane w pierwszych odcinkach tempo i liczba nieoczekiwanych zwrotów akcji, nie zmaleją, a my po raz kolejny będziemy cieszyli się solidnym serialem. Zwłaszcza, że produkcja, choć - jak zapewniają jej twórcy - nie będzie miała bezpośrednich odniesień do polskiej sceny politycznej, pokaże uniwersalne mechanizmy władzy, a to wątek, który zawsze fascynuje i może bardzo ciekawie zaprezentować na ekranie.


    Recenzję pierwszego sezonu znajdziecie TUTAJ


    (Źródła: telemagazyn.pli film.onet.pl)

    Continue Reading

    Nie dziwię się temu, że światowa premiera "Zwierząt nocy" narobiła tyle szumu. Że na 7. American Film Festival (gdzie film miał swoją polską premierę) bilety rozeszły się jak świeże bułeczki. Że wszelkie pojawiają się recenzje wychwalają twórców pod niebiosa. Najnowszy obraz Toma Ford jest majstersztykiem. I to w każdym aspekcie! Takiej perełki nie widziałam już dość dawno!

    (Źródło: awardswatch.com)
    "Zwierzęta nocy" opowiadają historię kobiety, która po latach od rozstania, otrzymuje od byłego męża Edwarda (Jake Gyllenhaal) egzemplarz jego, mającej ukazać się niebawem, książki. Powieść jest przerażająca. Wciąga jak narkotyk, bo akcja dzieje się błyskawicznie, bohaterowie są nieprzewidywalni, a ich czyny niezwykle brutalne. Bohaterka - Susan (Amy Adams) jest zaskoczona i zatrwożona tym, co stworzył ukochany z młodości. Próbuje rozdzielić to, co prawdziwe od tego, co zmyślone. I co najważniejsze - rozgryźć z jakiego powodu dzieło zostało jej dedykowane, a jedna z postaci łudzącą ją przypomina. 
    Przypatrując się życiu Susan - tak w czasie teraźniejszym, jak i retrospekcjach, równolegle poznajemy dalszy rozwój powieści Edwarda. A każda z tych trzech historii angażuje nas równie mocno. 

    (Źródło: youtube.com)
    Jeśli nazwisko Toma Forda nie jest Wam obce, zapewne doskonale wiecie, czego można spodziewać się po jego filmie. Jeśli jednak ów reżyser z niczym się Wam nie kojarzy, chętnie podpowiem, czego można oczekiwać od "Zwierząt nocy". Co w tym obrazie tak bardzo olśniewa widza? Zdjęcia! Ford za kręcenie filmów zabrał się "przed chwilą". Siedem lat temu wyreżyserował debiut - "Samotnego mężczyznę" z Colinem Firthem, Julianne Moore i Matthew Goodem. Film powalił na kolana tak krytyków, jak i publiczność, co potwierdza zdobycie wielu nagród i nominacji m.in. za kostiumy, scenografię, muzykę i grę aktorską. Jako były projektant jest ogromnie wyczulony na punkcie estetyki. Każdy kadr jest dopieszczony, czysty. Nie ma w nim niczego, co nie spełnia określonej funkcji. Widać to wyraźnie w scenach z Amy Adams, która gra bogatą, cyniczną dyrektorkę galerii sztuki przeżywającą małżeński kryzys i wertującą debiutancką powieść byłego męża.

    Oglądając dzieło Forda nie sposób nie zachwycić się nad doborem kolorów, genialnymi kadrami, świetną grą na zbliżeniach. Te zabiegi pozwalają rozkoszować się pięknem obrazu. Dzięki temu reżyser też uważnie portretuje swoich bohaterów. O ich charakterze lub emocjach dużo mówi za pomocą gry nasyceniem barw i zestawieniem ich odcieni. Zmyślnie kontrastuje kadry wypełnione odcieniami chłodnymi z tymi ciepłymi. Temu wszystkiemu przyświeca nadrzędna zasada minimalizmu, o który trudno w większości hollywoodzkich produkcji. Bo nawet jeśli jest on widoczny na poziomie scenariusza (prosta historia, kilku bohaterów, całość rozgrywana w ograniczonej przestrzeni), to na płaszczyźnie zdjęć nie jest już do osiągnięcia.

    (Źródła: film.onet.pl i esquire.pl)
    Choć przerwa między "Samotnym mężczyzną" a "Zwierzętami nocy" trwała aż 7 lat, warto było czekać! Nowość od Forda to bowiem rewelacyjne kino gatunkowe. Thriller, który wciąga i trzyma w napięciu. Czasami takim wręcz nie do zniesienia! Niektóre ujęcia trzymają widza w niepokoju, którego nie sposób wytrzymać. Szukamy ujścia, ale go nie ma. Trwamy w danej scenie wraz z bohaterem do końca, ledwo oddychając w kinowym hotelu. Ciśnienie wzrasta, adrenalina sięga zenitu. Tylko naprawdę dobry scenarzysta mógł napisać tak świetną historię. To samo zresztą tyczy się aktorów. Tu nie ma słabych postaci, źle zagranych ról. Wszyscy spisali się na medal.
    Rzadko to piszę, ale po ten film z pewnością sięgnę ponownie. Bo naprawdę warto!

    (Źródło: rmf24.pl)

    Continue Reading

    Wszystko, co produkuje Vega, budzi sensację jeszcze przed premierą. Tak było ze "Służbami specjalnymi", "Ciachem" czy poprzednim "Pitbullem". Nic więc nadzwyczajnego w tym, że i sequel opowieści o wydziale kryminalnym stołecznej policji także zrobi poruszenie wśród widzów. Czy słusznie? Czy efekt jest zaskakujący w pozytywnym znaczeniu?

    (Źródło: moviesroom.pl)

    Zdecydowanie zaskakuje tu kilka elementów. Przede wszystkim główny bohater poprzedniej części - Majami, kryje się w cieniu. Jego postać jest swoistym pretekstem, by wrócić do opowieści o kryminalnych z Warszawy, niemniej przez cały film jawi się gdzieś w tle. I nie jest to nawet zarzut, bo choć duet Stramowski-Ostaszewska, w poprzedniej odsłonie wypadł rewelacyjnie i przypadł do gustu widzom, to w "Niebezpiecznych kobietach" występuje w roli wisienki na torcie. Podobnie jest z postacią Gebelsa i gangstera Stracha - obaj panowie zapewniają sporą dawkę humoru, co potwierdza reakcja publiczności na sali kinowej. Z tą jednak różnicą, że wątek Majami i Olki. niepotrzebnie powiększono o perypetie nieoczekiwanego związku ich starszej córki. Takie rozwarstwienie fabuły wygląda jakby chciano nim załatać jakieś braki produkcji i nigdy nie wychodzi filmowi na dobre.

    Tym razem na pierwszym planie faktycznie mamy kobiety. Z jednej strony powiązaną z mafią Małgorzatę Bojkę (Alicja Bachleda-Curuś), z drugiej zróżnicowane środowisko policjantek (jedne są skorumpowane, inne agresywne, jeszcze inne nieco naiwne). Poznajemy ich losy fragmentaryczne, może nieco zbyt chaotycznie, co sprawia, że tracimy pewną wiarygodność postaci. Również język naszych bohaterów oraz ich niektóre gesty wydają się być przerysowane. To trochę zaburza odbiór całości, której momentami bliżej do jakiejś farsy, parodii niż wiernego przedstawienia wycinka rzeczywistości nieznanego większości z nas.

    (Źródło: youtube.com)

    "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" to jednak dość dobre kino rozrywkowe, którego akcja rozgrywa się wokół porachunków na linii mafia - policja. Fabuła, mimo drobnych luk, swoistej chaotyczności oraz pewnego oderwania od rzeczywistości (Vega jak zwykle przez jedną postać chce pokazać zbyt wiele), trzyma w napięciu przez cały seans. A ten, dodajmy, nie jest krótki (trwa 2 godziny!). Nie jest to niestety poziom, jaki reprezentuje pierwsza odsłona "Pitbulla" z 2005 roku, ale i oczekiwania widowni się zmieniły. Ma być warta akcja, wielu bohaterów, wątki kryminalne, przemoc i ostry język, a to wszystko okraszone humorem. I tak właśnie jest u Vegi. Z pewnością na ten film wyleje się wiadro pomyj, bo hejt jest tym, co bardzo lubimy. Zwłaszcza w odniesieniu do rodzimych twórców kina. Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że gdyby obraz ten powstał w Stanach, dostałby po prostu serię 5-tek czy 6-stek (a może nawet i 7-ek) na Filmwebie, a że jest "made in Poland", otrzyma niskie noty i morze komentarzy narzekających na to lub owo. Szkoda, bo choć "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" nie jest arcydziełem gatunku kryminalno-sensacyjnego, to warto go obejrzeć jako przykład całkiem udanego sequela.


    (Źródła: film.onet.pl i film.wp.pl)
    Continue Reading

    Choć dla wielu kino amerykańskie kojarzy się wyłącznie z gigantycznymi, drogimi i dość pustymi hollywoodzkimi produkcjami, to prawda jest zupełnie inna. W Stanach powstaje mnóstwo niszowych produkcji: niezależnych, niskobudżetowych, ambitnych. Jedne są bardziej, drugie mniej udane - jak wszystkie filmy. Po 2 czy 3 latach starań, wreszcie dotarłam do Wrocławia, by podczas 7. edycji American Film Festival sprawdzić, jak dobre może być kino "made in America", które zwykle nie trafia na ekrany polskich kin. 


    (Źródło: radioram.pl)

    Wystrzałowe krewetki / The Pistol Shrimps
    reż. Brent Hodge

    To chyba największe zaskoczenie! Wybrałam ten film tak po prostu, zaciekawił mnie opis, bo trailera nawet z lenistwa nie odpaliłam. W sobotni poranek ledwo ściągnęłam się z łóżka, by zdążyć na seans, który... okazał się rewelacyjny! Film bowiem powala nas na kolana!
    Grupa kilkunastu kobiet na co dzień pracujących w Hollywood postanawia założyć amatorską, kobiecą drużynę koszykówki. Choć większość z nich ze sportem nie miała nic wspólnego od lat, zaczynają spotykają się na cotygodniowych treningach i meczach. Aktorki, fotografki, scenarzystki, modelki, nie patrząc na kontuzje i siniaki dają z siebie wszystko na parkiecie, a zacięcie kibicują im bliscy i znajomi.
    "Wystrzałowe krewetki" to więc dokument o pasji, potrzebie odcięcia od zgiełku i zakłamania filmowego światka oraz kobiecej przyjaźni, o której niełatwo w dzisiejszym świecie.

    (Źródło: youtube.com)

    Plan Maggie
    reż. Rebecca Miller

    To taki komediodramat. Z jednej strony dość lekka opowieść o chaotycznej, aczkolwiek całkiem sympatycznej pracownicy naukowej, która nieoczekiwanie spotyka na swojej drodze wybitnego antropologa żyjącego w cieniu swojej jeszcze bardziej wybitnej (i ambitnej) żony. Z drugiej smutny obraz tego, jak szybko czar miłości może prysnąć.
    Osobiście rozpatruję ten film w jeszcze jednym wymiarze. To trochę portret tego, jak bardzo wielu współczesnych mężczyzn przybiera postawę ofiary, jak bardzo unika decyzyjności, jak drastycznie z pana domu staje się rodzinnym ofermą. 

    (Źródło: wizerunekkobiety.pl)

    American Honey
    reż. Andrea Arnold

    I tak jak "Wystrzałowe krewetki" były nieoczekiwaną perełką AFF, tak "American Honey" okazało się wielkim niewypałem. Film drogi i młodym pokoleniu Amerykanów z mniejszych miejscowości, trudnych rodzin i patologicznych środowisk, poszukujących swojego miejsca w świecie, zmęczył mnie przeogromnie. Całość jest długa (2,5 godziny!), co bez dwóch zdanie daje się we znaki zwłaszcza, że fabuła się rozmywa, a akcja zwalnia. Scenarzyście zabrakło jakiejś ikry, bo całkiem nieźle zapowiadającą się historię sprawnie, spójnie i ciekawie doprowadzić do finału. Mamy szalony miszmasz wątków, świetną kreację debiutującej Sashy Lane, na którą bardzo dobrze się patrzy, piękne zdjęcia i zacną ścieżkę dźwiękową. Perfekcyjnie psuje to jednak niedomyślany scenariusz oraz brak wizji reżyserki. 



    (Źródło: youtube.com)

    Każdy by chciał / Everybody wants some
    reż. Richard Linklater

    To zupełnie inny Linklater niż ten znany z trylogii z Delpy i Hawke'iem w rolach głównych czy "Boyhoodzie". Tu mówi językiem prostych młodzieńców - członków drużyny baseballowej z college'u. Do ekipy dołącza kilku pierwszorocznych, w tym Jake, który nieco odstaje od grupy. Jest spokojniejszy, nieco wycofany i nie tak bardzo sfiksowany na punkcie sportu. Czyta poezję, zna się na muzyce, ma dobre maniery. Pierwszego dnia poznaje tajemniczą dziewczynę z akademika, dla której mocniej zaczyna mu bić serce. W ferworze przeprowadzki, integracji z kolegami, adaptacji w nowym miejscu i pierwszych treningów, próbuje odnaleźć piękna nieznajomą i umówić się z nią na randkę.
    Na pierwszy rzut oka "Każdy by chciał" wygląda jak milion innych produkcji o studenckiej rzeczywistości Amerykanów. Daleko mu jednak do obrazów takich jak "American Pie" (i dobrze!). Jest ciekawie i zabawnie, ale z pewnością nie przaśnie. Dobre kino rozrywkowe! 

    (Źródło: youtube.com)
    Continue Reading
    Newer
    Stories
    Older
    Stories

    Polub na Facebooku

    Śledź na Instagramie

    SnapWidget · Instagram Widget

    Szukaj

    recent posts

    Archiwum

    • ►  2020 (12)
      • ►  października 2020 (1)
      • ►  kwietnia 2020 (1)
      • ►  marca 2020 (3)
      • ►  lutego 2020 (4)
      • ►  stycznia 2020 (3)
    • ►  2019 (27)
      • ►  listopada 2019 (1)
      • ►  października 2019 (3)
      • ►  września 2019 (1)
      • ►  sierpnia 2019 (1)
      • ►  lipca 2019 (4)
      • ►  czerwca 2019 (2)
      • ►  maja 2019 (2)
      • ►  kwietnia 2019 (2)
      • ►  marca 2019 (3)
      • ►  lutego 2019 (3)
      • ►  stycznia 2019 (5)
    • ►  2018 (34)
      • ►  grudnia 2018 (2)
      • ►  listopada 2018 (3)
      • ►  października 2018 (3)
      • ►  września 2018 (3)
      • ►  sierpnia 2018 (4)
      • ►  lipca 2018 (1)
      • ►  czerwca 2018 (3)
      • ►  maja 2018 (3)
      • ►  kwietnia 2018 (3)
      • ►  marca 2018 (3)
      • ►  lutego 2018 (5)
      • ►  stycznia 2018 (1)
    • ►  2017 (38)
      • ►  grudnia 2017 (3)
      • ►  listopada 2017 (4)
      • ►  października 2017 (4)
      • ►  września 2017 (4)
      • ►  sierpnia 2017 (5)
      • ►  lipca 2017 (1)
      • ►  maja 2017 (3)
      • ►  kwietnia 2017 (1)
      • ►  marca 2017 (3)
      • ►  lutego 2017 (4)
      • ►  stycznia 2017 (6)
    • ▼  2016 (36)
      • ▼  grudnia 2016 (2)
        • Filmowe podsumowanie 2016
        • Bez hamulców
      • ►  listopada 2016 (5)
        • Polityczne rozgrywki
        • Pierwiastek zła
        • Czas kobiet
        • Nie tylko Hollywood - podsumowanie 7. American Fil...
      • ►  października 2016 (6)
      • ►  września 2016 (5)
      • ►  sierpnia 2016 (2)
      • ►  maja 2016 (1)
      • ►  kwietnia 2016 (8)
      • ►  marca 2016 (3)
      • ►  lutego 2016 (1)
      • ►  stycznia 2016 (3)
    • ►  2015 (57)
      • ►  grudnia 2015 (4)
      • ►  listopada 2015 (9)
      • ►  października 2015 (4)
      • ►  września 2015 (4)
      • ►  sierpnia 2015 (3)
      • ►  lipca 2015 (2)
      • ►  czerwca 2015 (2)
      • ►  maja 2015 (6)
      • ►  kwietnia 2015 (6)
      • ►  marca 2015 (5)
      • ►  lutego 2015 (6)
      • ►  stycznia 2015 (6)
    • ►  2014 (75)
      • ►  grudnia 2014 (8)
      • ►  listopada 2014 (12)
      • ►  października 2014 (17)
      • ►  września 2014 (15)
      • ►  sierpnia 2014 (5)
      • ►  lipca 2014 (1)
      • ►  czerwca 2014 (7)
      • ►  maja 2014 (2)
      • ►  kwietnia 2014 (5)
      • ►  marca 2014 (2)
      • ►  stycznia 2014 (1)
    • ►  2013 (11)
      • ►  listopada 2013 (1)
      • ►  października 2013 (4)
      • ►  września 2013 (1)
      • ►  lipca 2013 (1)
      • ►  czerwca 2013 (1)
      • ►  kwietnia 2013 (3)
    • ►  2012 (21)
      • ►  grudnia 2012 (3)
      • ►  listopada 2012 (10)
      • ►  października 2012 (5)
      • ►  kwietnia 2012 (2)
      • ►  marca 2012 (1)

    Obserwatorzy

    Subskrybuj

    Posty
    Atom
    Posty
    Komentarze
    Atom
    Komentarze

    Czytam

    • Apetyt na film - blog filmowy
      Hello world!
      3 tygodnie temu
    • KULTURALNIE PO GODZINACH
      My Master Builder | Wyndham’s Theatre, London
      4 tygodnie temu
    • Z górnej półki
      Zielone Botki: Stylowe i Wygodne Buty na Każdą Okazję
      1 rok temu
    • FILM planeta
      FILMplaneta powraca!
      2 lata temu
    • ekran pod okiem
      A Virtual Reality Soldier Simulator
      5 lat temu
    • pocahontas recenzuje
      "Cheer" - serial Netflixa
      5 lat temu
    • Po napisach końcowych
      Październik w kinie (Joker, Był sobie pies 2, Czarny Mercedes, Boże Ciało, Ślicznotki, Zombieland: Kulki w łeb)
      5 lat temu
    • Filmowe konkret - słowo
      Dom, który zbudował Jack (2018) – wideorecenzja
      6 lat temu
    • skrawki kina
      ROMA
      6 lat temu
    • In Love With Movie
      9. Festiwal Kamera Akcja - relacja
      6 lat temu
    • WELUR & poliester
      „Casablanca” x Scenograficzne Szorty
      7 lat temu
    • movielicious - blog filmowy
      15. Tydzień Kina Hiszpańskiego
      10 lat temu
    • Skazany na Kino
      Zodiak (2007)
      10 lat temu
    Pokaż 5 Pokaż wszystko
    Obsługiwane przez usługę Blogger.

    Labels

    Oskary Sputnik WFF dokument dramat festiwal kino akcji kino europejskie kino polskie kryminał serial
    facebook instagram filmweb

    Created with by BeautyTemplates

    Back to top